W styczniu były minister sprawiedliwości usłyszał zarzut dotyczący pokazania tajnych dokumentów Kaczyńskiemu. Oprócz Ziobry zarzut postawiono też krakowskiemu prokuratorowi Wojciechowi Miłoszewskiemu. Śledztwo zostało umorzone, ponieważ śledczy nie doszukali się przestępstwa w tym, co zrobili obydwaj podejrzani w tej sprawie. Opinie biegłych nie były jednoznaczne, czy Ziobro i Miłoszewski mogli dzielić się stenogramami z przesłuchań świadków z Jarosławem Kaczyńskim, który nie był wtedy jeszcze premierem. Prawo mówi, że prokurator sam decyduje, komu pokazać materiały, a komu nie - to zdecydowało, że śledczy postanowili umorzyć postępowanie. Spore znaczenie miała również w tym postępowaniu decyzja sądu dyscyplinarnego w prokuraturze, który odmówił cofnięcia immunitetu prokuratorskiego Miłoszewskiemu. To dało do myślenia prokuratorom prowadzącym sprawę w Płocku. Miłoszewski tłumaczył, że pokazał materiały Kaczyńskiemu, bo to szef partii rządzącej, który ma wpływ na to, co dzieje się w kraju, a jako członek Biura Bezpieczeństwa Narodowego powinien o tych sprawach wiedzieć. Prokurator - jak twierdził - miał nadzieję, że to co zrobił, ruszy śledztwo z miejsca. Prokuratura w Płocku na razie nie chce komentować nieoficjalnych informacji dziennikarzy RMF FM. Decyzja ta jednak pokazuje, że śledztwo prowadzone było rzetelnie i bez politycznych podtekstów. Warto przypomnieć, że Ziobro po postawieniu mu zarzutów, twierdził, że to sprawa polityczna.