Podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Instytucie Ekspertyz Sądowych w Krakowie minister wyraził ubolewanie, że śmierć jego ojca używana jest do ataków politycznych na niego samego. Powołał się na swoją niechęć do publicznego podnoszenia tej sprawy i do sprawiania bólu rodzinie. Podał jednak dziennikarzom szczegóły sprawy. O tym, że do dymisji podał się szef Prokuratury Rejonowej w Ostrowcu Świętokrzyskim Waldemar Pionka, prowadzącej śledztwo w sprawie śmierci ojca ministra, poinformowała poniedziałkowa "Trybuna". Gazeta, powołując się na informatorów ze środowisk prawniczych Ostrowca napisała, że powodem dymisji były naciski w tej sprawie, wywierane przez przełożonych. Także w sierpniu ze stanowiska prokuratora rejonowego w Krakowie Śródmieściu-Wschód odwołany został nadzorujący to śledztwo Krakowie prok. Piotr Kosmaty. Media podawały, iż ma to związek ze śledztwem dotyczącym śmierci ojca ministra; prokuratura wyjaśniała, iż o odwołaniu zadecydowały złe wyniki pracy jednostki. Jak podkreślił w poniedziałek Ziobro, jego ojciec trafił do Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, gdzie przeszedł dwa zabiegi wszczepienia stentów, rozszerzających tętnice sercowe. Lekarze zapewniali, że stan chorego jest bardzo dobry; pomimo zgłaszanych przez matkę ministra - z zawodu również lekarza - niepokojących objawów. Jak relacjonował minister, późniejsza sekcja wykazała, że w miejscu stentów utworzyły się zakrzepy, poziom leku w organizmie chorego był niewystarczający, a z zapisów EKG wynika, że już rano, tj. na kilkanaście godzin przed śmiercią, chory miał objawy zawału serca. Z zapewnień lekarzy wynikało jednak, że przyczyna śmierci jest zaskakująca i niezrozumiała - podkreślił minister. - Moja rodzina ma prawo do poznania okoliczności śmierci mojego ojca - powiedział minister i podkreślił, że doniesienie do prokuratury złożył jego brat, wbrew niemu samemu; że on sam nie wymagał specjalnych względów i nie zgodził się na przeniesienie sprawy do prokuratury okręgowej. Powołał się także na błędy i nieprawidłowości śledztwa, wytknięte prowadzącym w ramach nadzoru. Sprowadzały się one m.in. do tego, że ze świadków nie zdjęto tajemnicy lekarskiej i przesłuchania trzeba było powtarzać po kilku miesiącach. Podobnie - zbyt późno zabezpieczono dysk z urządzenia wykorzystanego do zabiegu na ojcu. Ponadto - zdaniem ministra - odwołano się do opinii biegłych bez zebrania całego materiału dowodowego, w tym bez przesłuchania jako świadka jego samego. Według Ziobry, pojawiające się w mediach informacje na temat opinii lekarskich dotyczą cząstkowych opinii, nie obejmujących całości sprawy. Dlatego obiecał, że po zakończeniu postępowania opublikuje materiał dowodowy w tej sprawie. Zapowiedział także, że w prokuraturach rejonowych wprowadzany będzie system specjalizacji, by uniknąć podobnych niekompetencji w specjalistycznych sprawach. Na początek system taki wprowadzany będzie we Wrocławiu. - Nie chcę jednoznacznie oceniać tego zachowania, ale pięć dni przed wyborami takie gesty coś znaczą - powiedział minister o dymisji prokuratora w Ostrowcu. - Ta sprawa jest przez ludzi o określonych kwalifikacjach moralnych, również w prokuraturze, wykorzystywana do zdobywania punktów przeciwko mnie. Mamy tu pomieszanie złej woli, ale również niekompetencji, bo przecież fakt niezdjęcia tajemnicy lekarskiej z przesłuchiwanych lekarzy jest dowodem niekompetencji - dodał Ziobro. Ojciec Zbigniewa i Witolda Ziobrów był leczony w jednej z klinik Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie z powodów kardiologicznych. Zmarł 2 lipca ub. roku. Miesiąc po jego śmierci Witold Ziobro złożył doniesienie w prokuraturze, wskazując na możliwość nieprawidłowości w sposobie leczenia. Prokuratura Rejonowa dla Krakowa Śródmieścia-Wschód wszczęła w tej sprawie śledztwo, dotyczące narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia, skutkiem czego była śmierć pacjenta. Śledztwo to, prowadzone przez osiem miesięcy w Krakowie, w marcu tego roku zostało przekazane do Prokuratury Rejonowej w Ostrowcu Świętokrzyskim. Jak wyjaśniał wówczas rzecznik krakowskiej Prokuratury Apelacyjnej Jerzy Balicki, wniosek o przeniesienie złożył prokurator okręgowy, motywując go "interesem wymiaru sprawiedliwości". Prokuratorzy w toku tzw. spraw lekarskich współpracują bowiem na co dzień z lekarzami, którzy w tym postępowaniu nie byliby biegłymi, ale świadkami. W takim przypadku istniała obawa zarzutu braku bezstronności - uznała prokuratura. Prokuratura już w czerwcu dementowała poprzednie doniesienia mediów o naciskach w trakcie śledztwa. Według mediów, nieformalne naciski miały dotyczyć ustnych poleceń płynących z kierownictwa, np. jakie i gdzie zamawiać ekspertyzy biegłych, jakich świadków przesłuchiwać i o co ich pytać. Miały one spowodować, że śledztwo w Krakowie prowadziło kolejno trzech prokuratorów, a w końcu zostało ono przekazane do Ostrowca. W oświadczeniu prokurator apelacyjny w Krakowie Józef Giemza napisał m.in., że postępowanie to traktowano jak każde inne i nie było żadnych nacisków. Kolejne zmiany prokuratora je prowadzącego Giemza tłumaczył przypadkiem losowym - ciążą i zwolnieniem lekarskim prokurator prowadzącej - oraz wykryciem przez normalny nadzór poważnych uchybień kolejnego prowadzącego. Błędy te przedłużyły postępowanie, m.in. z powodu konieczności powtórzenia przesłuchań tych samych świadków - pisał Prokurator Apelacyjny w Krakowie. Poniedziałkowa "Trybuna" napisała, że ekspertyza wykonana przez prof. Zbigniewa Hermana ze Śląskiej Akademii Medycznej, podobnie jak trzy wcześniejsze, wskazywała, że nie można mieć żadnych zastrzeżeń do sposobu leczenia Jerzego Ziobry. Z góry miało jednak przyjść polecenie sporządzenia jeszcze jednej ekspertyzy, tym razem "kompleksowej". Według gazety, prokurator z Ostrowca wystąpił do wszystkich ośrodków medycyny sądowej w kraju, ale żaden nie przyjął zlecenia. Sprawa utknęła w miejscu, ale postępowania ciągle nie umorzono - podsała "Trybuna".