Przez ponad trzy godziny w trakcie swobodnej wypowiedzi były minister sprawiedliwości tłumaczył głównie swoje działania ws. afery gruntowej. Posłom zabrakło czasu, aby zadać wszystkie pytania jakie mieli. Ziobro - obecnie europoseł PiS - argumentował, że musi zdążyć na samolot do Brukseli. Posłowie przerwali przesłuchanie i wezwali Ziobrę na posiedzenie za tydzień. Działania były rzetelne Ziobro przekonywał, że w resorcie, którym kierował "nie było nacisków, ale ciężka praca". Zapewnił, że w sprawie korupcji w Ministerstwie Rolnictwa "były obiektywne, pewne dowody, które dawały pewność, że dochodzi do przestępstwa, które powinno być ścigane". Jak zeznał, w styczniu 2007 r. ówczesny szef CBA Mariusz Kamiński przedstawił mu informację, iż Biuro ustaliło, że we Wrocławiu działa dwóch ludzi, którzy powołują się na swoje wpływy w Ministerstwie Rolnictwa i "resorcie zajmującym się zagadnieniami budownictwa". Ziobro podkreślił, że Kamiński zaprezentował mu relację "bezpośrednich świadków, że propozycje korupcyjne zostały złożone". Lepper uwikłany Ziobro powiedział, że zgodę na wszczęcie procedury ws. afery gruntowej wydał wiceprokurator generalny Jerzy Engelking. Zaznaczył, że był informowany na temat przebiegu działań w tej sprawie. Były minister podkreślił, że docierały do niego informacje, iż oskarżeni ws. afery gruntowej Piotr Ryba i Andrzej K. działali "nie na własną rękę, ale w sprawę może być uwikłany wicepremier Andrzej Lepper". Według Ziobry, w działaniu Leppera i kierownictwa Ministerstwa Rolnictwa dało się zauważyć "nadzwyczajne postępowanie w odrolnieniu gruntów". Ziobro zeznał, że o finalizacji akcji specjalnej CBA w Ministerstwie Rolnictwa 6 lipca 2007 r. dowiedział się od Engelkinga dzień wcześniej. Przekazałem Kaczmarkowi Relacjonował, że w godzinach wieczornych 5 lipca 2007 r. zwrócił się do ówczesnego ministra spraw wewnętrznych i administracji Janusza Kaczmarka (nadzorującego m.in. pracę Biura Ochrony Rządu - red.) o spotkanie ws. akcji specjalnej CBA. Kaczmarek - jak mówił Ziobro - przyjechał do niego około godziny 20, sama rozmowa trwała pół godziny. - Przekazałem panu Kaczmarkowi wiedzę, że dnia następnego będzie finalizowana akcja specjalna, że z informacji, jakie uzyskałem od ministra Mariusza Kamińskiego wynika, iż operacja jest bardzo dobrze przygotowana, są podjęte wszelkie niezbędne działania operacyjne, aby ją zabezpieczyć, są przygotowane pieniądze, specjalna walizka. Krótko mówiąc - są wszystkie niezbędne działania, aby śledzić bieg pieniędzy, do kogo one trafiają i czy rzeczywiście jest tak, jak mówi pan Piotr Kruszyński, że te pieniądze mają być dzielone w ten sposób, że jeden milion ma być dla niego, drugi dla pana Piotra Ryby, a trzeci dla pana Andrzeja Leppera - podkreślił Ziobro. Jak dodał, poinformował także Kaczmarka, że "jest to sprawa zupełnie nadzwyczajna". B. minister podkreślił, że Kaczmarek przyjął te informacje z zainteresowaniem, a po spotkaniu z nim udał się do prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ziobro zeznał, że już po nieudanej akcji CBA w resorcie rolnictwa rozmawiał na ten temat z Kaczmarkiem, który miał mu mówić, że "jego w tej sprawie nie ma". - Zwrócił się do mnie, żebyśmy ustalili, że jego w tej sprawie nie ma. Uzasadnił to tym, że nie miałem prawa przekazać mu tej informacji, że byłoby lepiej dla mnie, żebym zapomniał, że go informowałem - podkreślił. "Janusz strzelił z ucha" Ziobro zeznał, że relacjonował rozmowę z Kaczmarkiem m.in. wiceprokuratorowi generalnemu Jerzemu Engelkingowi i szefowi CBA Mariusza Kamińskiemu. Engelking - według b. ministra sprawiedliwości - miał mu powiedzieć, że sądzi, że "Janusz strzelił z ucha". - To sformułowanie, którego używa się w gwarze służb w sytuacji, kiedy mamy do czynienia z przeciekiem - mówił.