Czwartkowe media przytaczają wypowiedź Girzyńskiego dla Radia Podlasie, że PiS musi myśleć o swej przyszłości "w dalszej perspektywie". Dalsza perspektywa - mówił to moment, w których za partię będzie musiała wziąć odpowiedzialność grupa polityków średniego i młodego pokolenia. Girzyński mówił, że wyobraża sobie Ziobrę jako prezesa PiS. Z kolei "Gazeta Wyborcza" cytowała w środę anonimową wypowiedź czołowego polityka PiS, który ocenił, że "planem Ziobro" jest "zepchnięcie Kaczyńskiego w radykalizm, co skończy się krachem w sondażach", a wówczas "posłowie bojący się o reelekcję mogą postawić na Ziobrę, który albo przejmie PiS, albo stworzy własną partię". "Jestem lojalny" - Nikogo nie upoważniam, ani nie upoważniałem, aby wypowiadał się na temat mojej roli w partii. Jeżeli ktoś wypowiada się na temat moich rzekomych planów - których nie mam - i robi to bez mojej wiedzy, zgody i wbrew mojej woli, to odczytuję to, jako działanie nieżyczliwe wobec mnie osobiście i szkodliwe dla partii - powiedział Ziobro, pytany o słowa Girzyńskiego, a także o wypowiedź anonimowego polityka PiS dla "GW". Ziobro podkreślił, że prezesem PiS jest Jarosław Kaczyński, który "ma mocną legitymację, aby kierować partią". - Wspieram Jarosława Kaczyńskiego i jestem wobec niego lojalny. Moja rola w partii jest jasna. Jestem jej wiceprezesem. Mój jedyny plan polityczny to jak najlepiej wykorzystać dla Polski 5-letnią kadencję w Parlamencie Europejskim - zadeklarował. Zła strategia wyborcza Ziobro skrytykował działanie sztabu J.Kaczyńskiego w kampanii prezydenckiej. - Gdyby strategia kampanii przyjęta przez sztab była prowadzona inaczej - co nie znaczy agresywnie - Jarosław Kaczyński wygrałby te wybory, jestem o tym przekonany - ocenił. Według Ziobro, sztab Kaczyńskiego nie wykorzystał "licznych przewag" kandydata PiS, a z drugiej strony "wpadek i nieudolności" ze strony Komorowskiego i Platformy Obywatelskiej. - To było słabością działania sztabu, ale nie Jarosława Kaczyńskiego który miał duże wątpliwości co do przyjętej strategii, co wyrażał w rozmowach zarówno ze mną, jak i z Jackiem Kurskim - podkreślił wiceprezes PiS. Ziobro powiedział też, że "błędem w czasie kampanii wyborczej, pewnym moralnym zaniechaniem było to, że daliśmy sobie wmówić, iż sprawy Smoleńska nie można poruszać, a wręcz, że jej publiczne podnoszenie będzie dowodem nieodpowiedzialności". - Sprawę tę można było poruszać, należało to robić bardzo spokojnie, stawiając rzeczowe pytania. Przecież nie byłoby tej kampanii, gdyby nie ta straszna katastrofa - uważa Ziobro. "W kampanii mówiłem o katastrofie" Podkreślił, że nie podzielał przyjętej przez sztab strategii, nie wszedł do sztabu, natomiast spędził w kampanii wiele czasu w terenie, m.in. na Lubelszczyznie. - Spędziłem tam pięć dni, odbyłem dziesiątki spotkań z mieszkańcami i mediami. Na każdej konferencji prasowej, w każdym wywiadzie mówiłem prawie wyłącznie o katastrofie, zawsze w sposób spokojny i rzeczowy - mówił Ziobro. Jego zdaniem, gdyby prawdą było, że mówienie o katastrofie przyniesie PiS-owi porażkę, to jego działalność powinna przynieść negatywny wynik. - Tymczasem w Lubelskiem uzyskaliśmy najlepszy wynik ze wszystkich dotychczasowych wyborów, a Jarosław Kaczyński wygrał w Lublinie z Komorowskim. Czyli to, że mówiłem o katastrofie smoleńskiej na pewno nie zaszkodziło w kampanii Jarosława Kaczyńskiego, wbrew temu, co mówili stratedzy sztabu - zaznaczył Ziobro. Misiowato łagodna kampania Jak dodał, podzielał przekonanie, że w kampanii należało się komunikować łagodnie i spokojnie. - Problem w tym, że sztab koncentrował się na kampanii wizerunkowej i właściwie unikał polemiki z kontrkandydatem. Fałszywe jest przekonanie, że kampania może być wyłącznie brutalna, albo misiowato łagodna. Celem kampanii w dużej mierze jest pokazanie różnic miedzy kandydatami w najważniejszych dla Polaków sprawach - mówił Ziobro. Podkreślił, że w pierwszej debacie wyborczej z Komorowskim Kaczyński "realizował strategię sztabu i był tylko łagodny i pasywny". - W drugiej miał wyraźny - a jednocześnie łagodny - przekaz i błyskotliwie pokazywał co różni go od Komorowskiego. Tę drugą debatę, do której prezes przygotowywał się z Jackiem Kurskim oglądałem z satysfakcją, tak wyobrażałem sobie przebieg całej kampanii - dodał. Hiobowe doświadczenie Ziobro zaznaczył, że Jarosław Kaczyński - w wyniku katastrofy smoleńskiej - "przeszedł wręcz hiobowe doświadczenie, związane ze śmiercią ukochanego brata, bratowej, całej grupy przyjaciół". - Dziś, kiedy docierają do niego informacje, że ta katastrofa mogłaby nie nastąpić, gdyby nie polityczne gierki, gdyby nie niekompetencja, rażące niechlujstwo i zaniedbania jeśli chodzi o przygotowanie tej wizyty ze strony rządowej, to trudno się dziwić, że te informacje budzą jego emocje. Obecne ataki na Jarosława Kaczyńskiego wywołują mój sprzeciw, gdyż godzą w człowieka, który dowiódł niesłychanego hartu ducha i zdolności podnoszenia się z hiobowej sytuacji - podkreślił. Ziobro dodał, że w pełni podziela diagnozę Kaczyńskiego, że nie można dopuścić do tego, aby tragedia smoleńska "przeszła bez refleksji i bez wniosków". - Nie pozwala na to najlepiej pojęty interes polskiego państwa. Taka, czy podobna katastrofa nie może się powtórzyć. Będziemy mieć pewność, że nie powtórzy się tylko wtedy, jeśli z tej kwietniowej zostaną wyciągnięte wnioski - zaznaczył. Kaczyński podejmuje decyzje Ziobro podkreślił jednocześnie, że J.Kaczyński sam podejmuje decyzje co do strategii swoich działań po wyborach. - To Jarosław Kaczyński zapowiedział tuż po ogłoszeniu nieoficjalnych wyników wyborów prezydenckich, że jego celem będzie dążenie do ustalenia odpowiedzialności - politycznej, moralnej i prawnej - za przyczynienie się do tej straszliwej katastrofy - przypomniał. Ziobro przyznał, że "budzi dzisiaj pewien dysonans poznawczy ludzi, dlaczego PiS wraca do tematu katastrofy, skoro wcześniej, w kampanii, daliśmy sobie i opinii publicznej wmówić, że poruszanie tej sprawy jest nie na miejscu". - Mimo, że zapowiadaliśmy, iż do sprawy wrócimy, ten dysonans jest dzisiaj problemem przy poruszaniu tego tematu. Trzeba też pamiętać, że opadły naturalne emocje, bo czas płynie i to, co budziło wielkie poruszenie tuż po katastrofie i w kampanii, dziś nie przykuwa już w tak intensywnym stopniu uwagi opinii publicznej. Stąd też, jak sądzę, mocniejsze tony pewnych wypowiedzi, aby skoncentrować uwagę opinii publicznej na temacie, który z punktu widzenia Jarosława Kaczyńskiego jest pierwszoplanowy - powiedział Ziobro. "Politycy odpowiadają za katastrofę" Jak dodał, nie ma sensu bycie w polityce, jeśli "godzi się na nieodpowiedzialność, tylko dlatego, że jest takie zapotrzebowanie ze strony politycznie poprawnych mediów oraz ze strony polityków, którzy być może odpowiadają za spowodowanie tej katastrofy, a dzisiaj rządzą Polską". - Odpowiadają poprzez uprawianie gierek politycznych wokół tej wizyty, niezapewnienie właściwego przygotowania, zlekceważenie tej wizyty, przedstawianie jej jako prywatnej, co w konsekwencji mogło przyczynić się - przez splot rozmaitych wydarzeń - do tej tragedii - uściślił. Podkreślił, że sprawę katastrofy smoleńskiej należy wyjaśnić nie zważając na "chwilowe słupki poparcia w sondażach". - Polityk musi patrzeć nie tylko na to, co będzie jutro, ale także, co będzie pojutrze i popojutrze. I takim politykiem jest Jarosław Kaczyński, tak odczytuję jego działania. Ale to są jego decyzje, jego strategia. Nikt mu ich nie podpowiada, a w każdym razie, ja nic o tym nie wiem, aby się tak działo, to są wymysły niektórych ludzi, którzy opowiadają niestworzone historie - również co do mojej roli w partii - powiedział Ziobro.