Ziobro pozwał przewodniczącego SLD za wywiad udzielony przez lidera SLD radiowej Trójce we wrześniu 2008 r. Sejm wówczas zajmował się wnioskiem płockiej prokuratury okręgowej o uchylenie Ziobrze immunitetu w związku ze sprawą ujawnienia na przełomie 2005 i 2006 r. szefowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu akt sprawy mafii paliwowej. Ostatecznie Ziobro sam zrzekł się wtedy immunitetu parlamentarnego. Zrobił to po ponad godzinnym wystąpieniu w Sejmie, podczas którego przekonywał, że wniosek prokuratury o uchylenie mu immunitetu jest bezpodstawny. Dwa lata temu prokuratura umorzyła śledztwo w tej sprawie, sąd zaś uznał w zeszłym roku, że w sprawie Ziobro nie naruszył prawa. Wcześniej jednak - w dniu, w którym Sejm zajmował się immunitetem Ziobry - Napieralski w radiowym wywiadzie powiedział m.in.: "sprawa dla mnie jest prosta: zabrać immunitet, postawić pana ministra przed sądem, osądzić i ukarać". Na pytanie dziennikarza dotyczące Ziobry: "popełnił przestępstwo, pana zdaniem?" - lider SLD odpowiedział: "moim zdaniem, tak". "Pan minister Ziobro pokazywał jakieś dziwne świstki papieru, niszczarki, rzucał papierami, oskarżał ludzi, nic potem z tego nie wyszło i teraz ma problemy. Może nauczeni doświadczeniem prawnicy, prokuratorzy tamtych wydarzeń są bardzo powściągliwi, mają materiały, dowody, pokazują, kiedy mają pokazać, a nie robią z tego show polityczne. Debata wokół pana ministra jest zbyteczna. Sprawa jest jasna i oczywista" - mówił wtedy Napieralski. Za te słowa Ziobro domaga się w pozwie cywilnym od lidera Sojuszu przeprosin w gazetach i radiu oraz zapłaty 30 tys. zł na cel społeczny. Zdaniem pełnomocnika europarlamentarzysty mec. Bartosza Kownackiego, wypowiedź szefa SLD naruszyła dobra osobiste powoda i miała niedopuszczalną formę. O oddalenie powództwa wniosła w środę reprezentująca Napieralskiego mec. Małgorzata Siemieniacka. "Wypowiedź ta była opinią mojego klienta, sam zresztą w niej podkreślił, że jest to jego zdanie" - powiedziała PAP. W sprawie niewykluczona jest ugoda, do której w środę zachęcał sąd. "Najprościej byłoby zawrzeć ugodę, wtedy ani powód, ani pozwany nie musieliby przychodzić do sądu i opowiadać o sprawach sprzed trzech lat" - mówił sędzia Jacek Tyszka. Jeśli nie dojdzie do ugody, Ziobro i Napieralski będą musieli stawić się na kolejnej rozprawie, którą sąd wyznaczył na 18 stycznia. Na środowej rozprawie reprezentowali ich pełnomocnicy. W styczniu 2009 r. płocka prokuratura okręgowa postawiła Ziobrze zarzut przekroczenia uprawnień i ujawnienia tajemnicy służbowej. Zamierzała także postawić zarzut prokuratorowi Wojciechowi Miłoszewskiemu z Krakowa, który na polecenie Ziobry - jako ówczesnego ministra sprawiedliwości - zgodził się zapoznać szefa PiS z aktami śledztwa dotyczącego mafii paliwowej. Sąd dyscyplinarny nie zgodził się jednak na uchylenie immunitetu Miłoszewskiemu. Śledztwo zostało umorzone w listopadzie 2009 r. - w wątku dotyczącym byłego ministra sprawiedliwości podstawą był brak danych dostatecznie uzasadniających popełnienie przestępstwa. Ziobro nie zgodził się wtedy z taką podstawą umorzenia. Argumentował, że z uzasadnienia decyzji o umorzeniu wynika, że postępował on zgodnie z prawem, natomiast jako podstawę umorzenia - jego zdaniem, niewłaściwie - wskazano właśnie brak danych dostatecznie uzasadniających popełnienie przestępstwa. W maju zeszłego roku warszawski sąd rejonowy uwzględnił zażalenie Ziobry na podstawę umorzenia tego śledztwa. Sąd uznał m.in., iż czyn, który zarzucano byłemu ministrowi, "nie zawierał znamion czynu zabronionego".