Ziętek podkreśla, że uważa się za socjalistę; marzy o Polsce, w której zostaną odbudowane więzi społeczne. Krytykuje elity polityczne, zarzucając im, że przez 20 minionych lat nie zrobiły nic, by rozwiązać najważniejsze problemy. PAP: Dlaczego zdecydował się pan na start w wyborach? Bogusław Ziętek: To jest istota demokracji. Ludzie chcą, by różni kandydaci przedstawiali swoje programy. Proszę zwrócić uwagę, że z dużą łatwością tak wielu kandydatów zdobyło 100 tys. podpisów. Ludzie chcą też zmian i rozmów na tematy poważne, którymi żyją na co dzień, na temat systemu emerytalnego, służby zdrowia, miejsc pracy, budownictwa mieszkaniowego, przyszłości młodzieży. Ludzi nie interesują historyjki rodzinne takiego czy innego kandydata. Ludzie chcą wiedzieć, jaka będzie ich przyszłość. Ja o tych problemach w tej kampanii mówię i chcę rozmawiać z ludźmi, którzy są tym zainteresowani. Wszędzie gdzie jestem, te tematy są tematami dominującymi. Wcześniej trzykrotnie startował pan w wyborach do Sejmu, dwa razy starał się o mandat europosła. Uzyskiwał pan od kilkuset do kilku tysięcy głosów. Jak realnie ocenia pan swoje szanse w wyborach prezydenckich? Jeżeli społeczeństwo będzie głosować zgodnie z własnymi interesami i nie da się po raz kolejny nabrać na billboardy, płatne spoty reklamowe i zagrywki PR-owskie, to jestem spokojny o wynik tych wyborów. Nie chodzi jednak o wynik Ziętka czy PPP. Chodzi o to jaka będzie przyszłość Polaków, którzy w swoim kraju czują się źle. Przez ostatnich 20 lat ekipy polityczne nie zrobiły nic, by rozwiązać najważniejsze problemy społeczne. Te ostatnie dramatyczne wydarzenia związane z powodzią pokazują, że tak naprawdę polskie państwo nie istnieje, albo jest słabe, nie wspiera obywatela w momentach krytycznych dla niego. To wszystko wymaga zmian. Ja jestem taką osobą, która takie zmiany ze sobą niesie. Co pana zdaniem trzeba przede wszystkim zmienić. Krótko mówiąc, o jakiej Polsce pan marzy? O takiej Polsce, w której odbudujemy więzi społeczne, a nie takiej, w której jeden pożera drugiego lub wielu. Musimy zmienić stosunki społeczne. To wymaga wsparcia państwa w zakresie stworzenia miejsc pracy, zwłaszcza dla ludzi młodych, którzy są zatrudniani na umowy "śmieciowe". To jest 5 milionów ludzi. Jak to zmienić? Państwo powinno pomagać tym przedsiębiorcom, którzy wspierają politykę państwa w tworzeniu nowych miejsc pracy. Zmiany powinny też dotyczyć służby zdrowia. Mamy na nią zupełnie inny pomysł niż Platforma Obywatelska, do którego nikt nie chce się odnieść (PPP jest za wprowadzeniem podatku lokalnego, który zasilałby bezpośrednio szpitale w samorządach-PAP). PO ma tylko jeden pomysł: sprywatyzować majątek wartości 200-300 mld zł. Mówię też o zmianach w systemie emerytalnym, obecny gwarantuje wysokie dochody tylko i wyłącznie osobom zarządzającym otwartymi funduszami emerytalnymi, a nie gwarantuje świadczeń na właściwym poziomie. Mówię też o konkretnych rozwiązaniach dotyczących taniego budownictwa mieszkaniowego. W czasach, kiedy ludzie naprawdę nie mają dachu nad głową, proponuje im się mieszkanie w kontenerach, a młodym nie proponuje się żadnych perspektyw mieszkaniowych, trzeba się zastanowić jaka będzie polityka państwa w tym zakresie. Prezydent jest wybierany w powszechnych wyborach, nie można mówić, że osoba, która jest wybierana przez cały naród to tylko postać siedząca pod żyrandolem. To osoba, która musi zabezpieczać społeczeństwo w tym podstawowym zakresie: miejsca pracy, dach nad głową, gwarancje wypłat emerytur, przyszłość ludzi młodych i dostęp do służby zdrowia. W głoszonych przez pana hasłach przebijają poglądy socjalistyczne. Czy mają one szansę na powodzenie w sytuacji, gdy w całej Europie mówi się o cięciu wydatków, oszczędzaniu i ograniczaniu świadczeń? Ja jestem socjalistą, nie boję się tego słowa. Dzięki temu, że w Europie przez poprzednie kilkadziesiąt lat działano właśnie w tym kierunku - zabezpieczenia społecznego, realizacji kwestii socjalnych - dzisiaj społeczeństwa Europy Zachodniej są na poziomie, do którego nam daleko. Mówienie dzisiaj, że powinniśmy wzorem Europy Zachodniej, gdzie nie ma zgody na cięcia socjalne, ograniczać swoje bezpieczeństwo socjalne, jest po prostu nieporozumieniem. My po prostu już nie mamy dokąd się cofnąć. Mamy najwyższe bezrobocie w Europie wśród ludzi młodych. Może ogłośmy, że miejsc pracy dla ludzi młodych w Polsce nie będzie, niech od razu wyjeżdżają, zamiast się łudzić. Z drugiej strony jest paranoiczna polityka PO, która hasłowo oferuje młodym ludziom miejsca pracy, ale chce wydłużenia wieku emerytalnego i zmuszania ludzi do pracy do 67. roku życia. Przecież to się kupy nie trzyma. Ostatnio przedstawiciele pańskiego sztabu poinformowali o poparciu pana kandydatury przez przedstawicieli lewicy z innych krajów. Jakie to ma dla pana znaczenie? Moją osobę poparło bardzo wiele znaczących postaci lewicy w całym świecie - Noam Chomsky, Ken Loach, bardzo wiele wybitnych postaci życia lewicowego. To są ludzie, którzy podobnie jak my uważają, że konieczne są zmiany, że ten system, w którym żyjemy, wyczerpał swoje możliwości. On niszczy zarówno człowieka, jak i środowisko naturalne, nie daje szans rozwoju. Musimy poszukiwać nowych dróg i rozwiązań. Bardzo się cieszę, że tak wielu ludzi dostrzega tę potrzebę i bardzo się cieszę z tego poparcia, ponieważ oznacza ono, że w całym świecie ludzie poszukują rozwiązań zgodnych z tym, co PPP i ja jako kandydat robimy. Przed kilkoma laty pisał pan list do Hugo Chaveza. Wenezuelski prezydent jest dla pana wzorem? To jedna z osób, które niewątpliwie w tym nurcie są. Bez wątpienia jest jedną z ważnych postaci tego nurtu, ale w jakoś szczególny sposób go nie wyróżniam. Chce cywilizacyjnie podnieść swoje biedne społeczeństwo. Łączy pan funkcję szefa PPP z przewodniczeniem związkowi Sierpień 80. Czy uważa pan, że związkowcy powinni być politykami? Uważam, że tu nie ma powodów do takich rozróżnień. Jesteśmy pełnoprawnymi obywatelami naszego kraju. Nikt jakoś nie dziwił się, że z funkcji związkowej Jerzy Buzek przeszedł na stanowisko premiera, a później szefa Parlamentu Europejskiego. Mówienie, że ruch związkowy nie ma prawa uczestniczyć w życiu politycznym, w życiu społecznym, to jakieś nieporozumienie. Czujemy się tak samo odpowiedzialni za los naszego kraju i współobywateli jak każda inna osoba, która uczestniczy w życiu społecznym i politycznym. Ile będzie kosztowała pańska kampania wyborcza? Myślę, że nie więcej niż 20 tys. zł. Wszystkie pozostałe pieniądze, jakie mieliśmy na przygotowane na tę kampanię, przeznaczyliśmy na pomoc dla powodzian. Pomoc dla poszkodowanych w powodzi znacząco przekroczy kwotę, którą wydamy na samą kampanię. Dziękuję za rozmowę. Rozmawiał: Krzysztof Konopka