Dziś sąd oddalił pozew Michnika wobec Ziemkiewicza o ochronę dóbr osobistych. Żądał on przeprosin i wpłaty przez Ziemkiewicza 50 tys. zł na Zakład dla Niewidomych w Laskach. Wyrok jest nieprawomocny. Stron ani ich adwokatów nie było na ogłoszeniu wyroku. Michnik pozwał Ziemkiewicza (autora m.in. książki pt. "Michnikowszczyzna") za fragment jego felietonu w "Gazecie Polskiej" z 2012 r. Podkreślał, że pozwany sugerował jego nielegalne związki z wymiarem sprawiedliwości. Ziemkiewicz wnosił o oddalenie pozwu. Twierdził, że publicysta ma prawo wyraziście przedstawiać swe opinie w felietonie. Przypominał wygrane przez Michnika lub Agorę SA procesy o ochronę dóbr osobistych, m.in. wobec poety Jarosława M. Rymkiewicza, co - zdaniem publicysty - "budzi poczucie krzywdy". Sąd uznał, że nie doszło do naruszenia dóbr osobistych Michnika, a pozwany nie przekroczył granic dopuszczalnej krytyki i działał w interesie społecznym, jakim jest swoboda wypowiedzi. Według sądu tekst pozwanego nie miał też negatywnych następstw dla powoda. Jak mówiła sędzia Anna Pogorzelska w uzasadnieniu wyroku, powód oparł swe roszczenia na "nieporozumieniu". Dodała, że pozwanemu chodziło nie o korzystanie przez Michnika z metod terroru, ale tylko z "drogi procesu sądowego". Nawet jeśli zwrot może uwłaczać sędziom, powód nie ma legitymacji, by występować w ich imieniu - dodała sędzia. Jej zdaniem słów pozwanego nie można rozumieć jako zarzutu skorumpowania sędziów przez powoda. Według sądu określenie "rozgrzani sędziowie" to właściwy dla felietonu "środek literacki" oraz nawiązanie do słów Bronisława Komorowskiego po wygranym przezeń procesie z Jarosławem Kaczyńskim w czasie kampanii prezydenckiej w 2010 r. Sąd uznał, że tekst Ziemkiewicza nie miał negatywnych następstw dla powoda i "obiektywnie nie pogorszył jego odbioru w społeczeństwie". Według sądu osoba mająca pozytywną opinię o powodzie nie mogła jej zmienić po tym felietonie, który był tylko "osobistym punktem widzenia". Sąd dodał, że stosunek powoda do "GP" jest negatywny. Sędzia oświadczyła też, że chcąc zwalczać nieprawdziwe zarzuty, powód nie musi uciekać się do wytaczania procesów i można oczekiwać od niego - jako szefa dużej gazety - "ponadprzeciętnego" poziomu odporności wobec stwierdzeń, które nie pociągają negatywnych dla niego skutków. Istnieje bowiem prawdopodobieństwo, że niektórzy zrezygnują z pisania o powodzie, obawiając się skutków - zakończyła sędzia.