Rodzina Rośków z Przydonicy nie spodziewała się, że nagle ruszy dobrze znane im i nieruchome od dziesięcioletni zbocze za domem, które teraz oparło się o ścianę ich budynku. - Nigdy wcześniej nie obsunęła się nawet grudka ziemi - dziwią się. Miejsce w którym żyją - okolice Jeziora Rożnowskiego i gmina Gródek nad Dunajcem - to teren występowania najliczniejszych osuwisk i zarazem jedno z bardziej pożądanych miejsc pod budowę domu ze względu na atrakcyjność terenów. Ludzie wciskają się z domami w każdą wolną przestrzeń, w każdą dolinkę i wąwóz, zasiedlają zbocza, byle jak najbliżej jeziora. Zgodnie z prawem właściciele gospodarstw rolnych o powierzchni powyżej trzech hektarów sami mogą wybrać na swoim terenie miejsce na dom i nie muszą respektować miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Dla wójta gminy Stefana Wolaka osuwiska to codzienność. W ciągu ostatnich dni powstała nowa lista miejscowości i nazwisk ludzi, którzy kwalifikują się do ewakuacji z zagrożonych zawaleniem ziemią domów. Powtarzają się na niej miejscowości Rożnów, Przydonica, Jelna, Lipie, Gródek. - Mamy od kilku lat aktualny miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Wynika z niego, że około 30 procent terenów mamy wyłączonych z zabudowy, właśnie ze względu na trudny teren i możliwe pojawianie się osuwisk. Ale parcie społeczne jest ogromne. Wiele osób, które otrzymują wiadomość, że na ich gruntach nie można stawiać domów, natychmiast się odwołuje, pisze skargi. Dowodzą, że wskutek decyzji administracyjnej ich działki straciły na wartości. Mamy wiele takich postępowań odszkodowawczych - mówi wójt. Pozwolenie na budowę wydaje Wydział Geodezji i Budownictwa Starostwa Powiatowego w Nowym Sączu. - Podstawą naszej decyzji jest zgodność z planem zagospodarowania przestrzennego. Jeśli zezwala na budowę, nie możemy nie wydać zgody, bo by to zostało natychmiast zaskarżone - mówi dyrektor wydziału Marian Ryczek. Stefan Wolak wyjaśnia, że opracowując plan zagospodarowania przestrzennego gmina bazuje na opiniach ekspertów, w tym także geologów. Jeżdżą na miejsce, oceniają je właśnie pod kątem wystąpienia osuwiska. - Tylko problem jest w tym, że niejasna jest granica między terenem osuwiskowym, a nieosuwiskowym. W tym roku ziemia zjeżdża w takich miejscach, które nigdy osuwiskowo nie były aktywne. Przez ostatnie dni spadło tyle wody, co przez kilka miesięcy. Mamy flisz karpacki podatny na osuwanie. Ziemia może ruszyć w nieoczekiwanym miejscu - mówi wójt. Andrzej Stąporek, specjalista geolog: - Ziemia jedzie jak po mydle, to cecha karpackiego fliszu. Grunt zsuwa się po skałach. Czasem osuwisko sięga w głąb kilku metrów, czasami, jak na Falkowej kilkunastu. Just jest na przykład nie do zatrzymania. Przesuwa się tam teren do głębokości kilkudziesięciu metrów. To są warunki obiektywne. Ale też skutek działania człowieka. Bo każda budowa zmienia stosunki wodne. W konsekwencji może ruszyć teren dotychczas stabilny. Szczególnie, gdy się podcina zbocza, chcąc stworzyć sztucznie płaski teren pod budowę. Tego nie wolno robić - mówi geolog. Osuwisko w Czchowie - zobacz galerię zdjęć Starostwo prowadzi inwentaryzację osuwisk na terenie powiatu nowosądeckiego. Gminy tworząc plany zagospodarowania przestrzennego, uwzględnią w sposób szczególny obszary osuwiskowe. Nie będzie można na tych terenach budować. - Ale skoro domy już tam są, jedynym rozwiązaniem jest odprowadzić wodę i te domy zabezpieczyć. Problem w tym, że gdy deszcz przestanie padać i ziemia się ustabilizuje, ludzie zapomną o osuwiskach. Powinna powstać specustawa, taka jak przy budowie dróg, która ułatwiłaby realizację koniecznych inwestycji zabezpieczających i utrudniała wiele samowoli - uważa starosta Jan Golonka. WOJCIECH CHMURA Czytaj również: Długa lista ludzkich dramatów Nieodrobiona lekcja historii Osuwiska niszczą kolejne domy