"Gazeta Wyborcza" napisała w piątek, że funkcjonariusze b. Biura Ochrony Rządu, którzy w 2017 r. brali udział w wypadku auta, którym jechała Szydło, składali fałszywe zeznania w śledztwie dotyczącym okoliczności zdarzenia. Przyznał to w rozmowie z gazetą jeden z oficerów, b. funkcjonariusz BOR Piotr Piątek. Chodzi o sygnały dźwiękowe w rządowej kolumnie, które - jak zeznali funkcjonariusze BOR - były włączone w czasie, gdy wydarzył się wypadek. Kierowca seicento, Sebastian Kościelnika, w które uderzył pojazd z Szydło, twierdził jednak, że sygnałów nie było. Podobne zeznania złożyli inni świadkowie zdarzenia. Piątek przyznał w rozmowie z "GW", że sygnały dźwiękowe były wyłączone. Ziobro komentuje doniesienia o zeznaniach w sprawie wypadku Szydło - Jestem przekonany, że w ramach toczącego się postępowania te okoliczności będą podnoszone i weryfikowane pod kątem stwierdzenia, czy te informacje są prawdziwe, kiedy ten pan mówił prawdę - czy wtedy, (...) czy też dzisiaj - powiedział Ziobro pytany o publikację "GW".Dodał, że prokuratorzy prowadzący sprawę zapewne zbadają, "czy mogą być jakieś inne motywy, które mogą skłaniać tego pana do mówienia prawdy teraz, czy też mogą być takie motywy, które mogą go skłaniać do mówienia informacji, które od tej prawdy odbiegają, które wcześniej relacjonował, bo np. czyjś interes polityczny, bądź inny, mógł mieć wpływ na jego relacje". Jak zauważył Ziobro, "ów funkcjonariusz, podobnie jak i wielu innych funkcjonariuszy, uczestniczących w tym postępowaniu, ale też i wielu innych świadków zdarzenia, składał określone relacje pod odpowiedzialnością karną", a te zeznania skłoniły prokuratora do sformułowania aktu oskarżenia, a sąd do wydania wyroku. Ziobro: Sąd stwierdził, że do wypadku przyczynił się kierowca seicento Minister zwrócił uwagę, że sąd stwierdził, iż "niezależnie od tego, czy funkcjonariusze dochowali wszelkiej staranności", do wypadku przyczynił się kierowca prywatnego seicento "poprzez niedochowanie należytej staranności". Według Ziobry "nowe okoliczności, które zostały ujawnione, z całą pewnością będą przedmiotem dalszego postępowania, bo sprawa nie jest zakończona prawomocnie". - Ja tego nie przesądzam, trudno mi ocenić. Nie znam materiału dowodowego na tyle, ale jestem przekonany, że w ramach procedur prawnych ta okoliczność będzie badana - zastrzegł minister. Przypomniał, że trwa proces odwoławczy. Zaznaczył, że o sprawę należałoby pytać "prokuratorów prowadzących tę sprawę, którzy ją znają". Do wypadku doszło 10 lutego 2017 r. w Oświęcimiu. Policja podała, że trzy rządowe samochody z ówczesną premier Szydło (jej pojazd był w środku) wymijały fiata seicento. Jego kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto, którym jechała ówczesna szefowa rządu, a które w konsekwencji uderzyło w drzewo. Poszkodowana została premier oraz funkcjonariusz BOR. Prokuratura oskarżyła kierowcę fiata o nieumyślne spowodowanie wypadku. Sąd w Oświęcimiu w 2020 r. wydał wyrok, zgodnie z którym jest on winny nieumyślnego spowodowania wypadku. Zarazem warunkowo umorzył postępowanie na rok. Sąd uznał także, że za wypadek odpowiada też kierowca BOR. Z taką decyzją sądu nie zgodziła się ani prokuratura, ani obrona Kościelnika. W marcu tego roku ruszył proces odwoławczy w tej sprawie