To reakcja zespołu na opinię biegłych, której wyniki ujawniła w czwartek Naczelna Prokuratura Wojskowa. Zgodnie z nią zarówno gen. Andrzej Błasik, jak i załoga Tu-154M, personel pokładowy i funkcjonariusze BOR byli trzeźwi w momencie katastrofy smoleńskiej. Jak argumentował Macierewicz i posłowie PiS, opinia podważa ustalenia raportu MAK, który wskazał, że we krwi Błasika wykryto alkohol. Na piątkowym posiedzeniu zespół zwrócił się do rządu i "innych osób publicznych", aby przeprosili "tych, których zniesławili w związku z kłamstwami MAK-u i kłamliwymi ocenami przyczyn tragedii smoleńskiej". Macierewicz poinformował, że zespół zwrócił się także do premiera Donalda Tuska, żeby unieważnił raport Jerzego Millera "jako fałszywy, bowiem oparty na fałszywych materiałach przekazanych przez MAK" i aby wznowił działania Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. Posłowie wystąpili również do prokuratury i ministra sprawiedliwości, aby przeciwdziałali możliwości przedawnienia m.in. postępowania dotyczącego organizacji lotu do Smoleńska. - Wystąpiliśmy z takimi wnioskami licząc na to, że kłamstwa będzie mniej, że dążenie do prawdy przeważy w sumieniach i praktyce mediów, jak i tych, którzy są odpowiedzialni za bezpieczeństwo państwa polskiego - powiedział Macierewicz. "Upokorzenia na oczach całego świata" Podczas posiedzenia został odczytany list Ewy Błasik, wdowy po gen. Błasiku. Jak zaznaczyła, jej mąż był fałszywie oskarżany o to, że był w kokpicie, że wydawał nieodpowiedzialne rozkazy pilotom. "Komisja pani Tatiany Anodiny kłamliwie orzekła, że był nietrzeźwy! Te straszliwe upokorzenia musieliśmy znosić w świetle kamer, na oczach całego świata. (...) W tym samym czasie ci, którzy byli zobowiązani do obrony dobrego imienia Polski - wymownie milczeli! Przez szereg długich miesięcy szkalowano prezydenta RP, załogę Tu-154M i mojego męża. Deptano dobre imię Polski, hańbiono mundury naszych lotników, zaś władze Rzeczypospolitej biernie się temu przyglądały. Niestety polski rząd oficjalnie nie reagował na te pomówienia hańbiące honor oficerów RP i NATO" - zarzuciła. Opinię dot. m.in. gen. Błasika - jak poinformowała Naczelna Prokuratura Wojskowa - wydał Instytut Ekspertyz Sądowych w Krakowie, opierając się na badaniach toksykologicznych próbek materiału biologicznego pobranych w toku czynności sekcyjnych ofiar katastrofy i przekazanych przez stronę rosyjską w sierpniu 2012 r. NPW dodała, że biegli wykluczyli też "długotrwałe przebywanie objętych badaniem osób w atmosferze zawierającej znaczne stężenia tlenku węgla, które mogłyby doprowadzić do śmiertelnego zatrucia tą substancją". "Haniebna próba szklowania pamięci" Zdaniem Macieja Laska opinia biegłych w zakresie dotyczącym tlenku węgla jest kolejną przesłanką do wykluczenia pojawiających się teorii, że na pokładzie samolotu lecącego do Smoleńska doszło do wybuchu lub pożaru. Podkreślił też, że komunikat prokuratury jest spójny z uwagami komisji Millera przekazanymi do Rosji przed publikacją raportu rosyjskiego MAK. Komisja podała wówczas w wątpliwość wyniki dotyczące zawartości alkoholu we krwi gen. Błasika. W swym raporcie końcowym MAK wskazał w styczniu 2011 r., że we krwi Błasika wykryto 0,6 promila alkoholu. Wdowa po generale nie zgodziła się z ustaleniami MAK; oceniała, że to "haniebna próba szkalowania pamięci męża". Jej pełnomocnik mec. Bartosz Kownacki wniósł o weryfikację twierdzeń MAK i zbadanie sprawy rzekomej zawartości alkoholu we krwi Błasika.