Razem z tysiącami innych osób na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie wziął udział w obchodach rocznicy katastrofy 10 kwietnia. "Pamiętamy i nie możemy zapomnieć o tym, że zginęli czołowi obywatele Rzeczpospolitej. Wybitne osobowości nie rodzą się na kamieniu. Nie pierwszy raz w naszej historii jesteśmy pozbawieni elit. Musimy ich opłakiwać i ich zastępować" - dodaje Zelnik, który po katastrofie w Smoleńsku mocno zaangażował się w życie publiczne. Krzysztof Berenda, RMF FM: Dlaczego tak ważne jest, żeby 10 kwietnia, w piąta rocznicę tragedii, być tu na Krakowskim Przedmieściu? Jerzy Zelnik: - Pamiętamy i nie możemy zapomnieć o tym, że zginęli czołowi obywatele Rzeczpospolitej. Wybitne osobowości nie rodzą się na kamieniu. Nie pierwszy raz w naszej historii jesteśmy pozbawieni elit. Musimy je opłakiwać i zastępować. W tym miejscu zastępujemy ich przez naszą pamięć i poprzez ten rodzaj hołdu, który możemy im złożyć. Najważniejszym rodzajem hołdu byłaby prawda. Pełna prawda o Katyniu. A jej nie mamy. Także prawdy o Smoleńsku. - Tak, ale zacznijmy od prawdy o Katyniu. Nie mamy także pełnej prawdy jeżeli chodzi o Listę Białoruską. Nie mamy wszystkich dokumentów. A co do Smoleńska: mamy haniebne, moim zdaniem, rozstrzygnięcie, żeby zdać w ręce sowieckie jedno z naszych najważniejszych śledztw. Mówię sowieckie, bo trudno mi mówić rosyjskie, tam ciągle triumfuje homo sovieticus. Widzimy co się dzieje, jak się ludziom robi wodę z mózgu. Wybitni naukowcy, którzy próbują to rozszyfrować od strony naukowej, nie stawiając kropki nad i, bo ciągle jesteśmy w drodze do prawdy, są spychani na margines i wyśmiewani. To jest straszne, że my własnymi rękami polskimi niszczymy to, co jest najważniejsze, czyli prawdę. A prawda Was wyzwoli, ludzie! Opamiętajmy się. Jak będziemy żyć w kłamstwie, to daleko nie zajdziemy. Ten dzień, 5 lat temu, zmienił w jakimś stopniu życie każdego z nas. Co dla pana się zmieniło? - To było coś wyjątkowego. W momencie, kiedy włączyłem telewizor, to stałem tam dwie godziny w miejscu, w którym włączyłem go pilotem. Nawet nie drgnąłem. To świadczy o tym rodzaju porażenia, które normalny człowiek odczuwa. Natomiast nienormalni ludzie, ludzie, którzy plują na naszą tradycję, na naszą historię, na te najważniejsze wartości, są na to niewrażliwi. Po nich to spływa jak woda po kaczce. To jest kwestia wrażliwości. Są ludzie, których filozofią życiową jest ciągłe zaspokajanie przyjemności fizjologicznych, a są ludzie, którzy bez duchowości i podstawowej wiary nie mogą żyć. Krzysztof Berenda