Jak powiedział rzecznik Sądu Okręgowego w Warszawie sędzia Wojciech Małek, opinia lekarzy wiąże sąd w sprawie stanu wojennego. Może ona też "mieć przełożenie" na dobiegający końca w tym samym sądzie, a trwający od 2001 r., proces Jaruzelskiego za "sprawstwo kierownicze" zabójstwa robotników Wybrzeża w grudniu 1970 r. Małek przyznał, że może to oznaczać "znaczne utrudnienie" obu procesów. Szczegóły opinii lekarskiej ujawnił w piątek Sąd Okręgowy w Warszawie, który tego dnia kontynuował trwający od września 2008 r. proces w sprawie stanu wojennego. 18 listopada zakład medycyny sądowej warszawskiego uniwersytetu medycznego stwierdził u Jaruzelskiego liczne schorzenia i uznał, że "zmiany mają charakter postępujący", choć nie występują "bezwzględne przeciwwskazania do udziału w procesie". Zarazem - zdaniem neurologa i specjalisty chorób wewnętrznych - "należy się liczyć z zaostrzeniem choroby do stopnia uniemożliwiającego uczestnictwo oskarżonego w procesie". Dlatego może być on sądzony tylko przez dwie godziny dziennie i dwa razy w tygodniu; powinien też zeznawać na siedząco i mieć możliwość zażywania leków na rozprawie. Sam Jaruzelski powiedział sądowi, że chce uczestniczyć we wszystkich rozprawach "ze względu na wagę sprawy". Latem br. obrona Jaruzelskiego złożyła wniosek o aktualizację opinii lekarskiej z 1999 r. wobec niego, argumentując, że niedawno przeszedł poważną operację. Obrona wnosiła też, by mógł on uczestniczyć w procesie tylko po dwie godziny dziennie (dotychczas z powodów zdrowotnych były to maksymalnie cztery godziny). Jaruzelski mówił wtedy, że tego wniosku z nim nie uzgadniano i on go nie popiera. W piątek sąd kontynuował proces, w którym odpowiadają: Jaruzelski, b. I sekretarz PZPR 82-letni Stanisław Kania, b. szef MSW 83-letni gen. Czesław Kiszczak oraz b. członkini Rady Państwa 79-letnia Eugenia Kempara. Zeznający tego dnia świadek Józef Szewczyk, ówczesny Naczelny Prokurator Wojskowy, mówił, że w 1981 r. były obliczone na prowokację działania strony radzieckiej, co - jego zdaniem - miało poprzedzać interwencję wojskową w Polsce. Np. prokurator wojsk radzieckich stacjonujących w PRL zażądał śledztwa ws. włamania do pociągu wojsk radzieckich, skąd miano skraść wiele mundurów. Wojskowi radzieccy nie dopuścili jednak polskich prokuratorów do tego transportu. - Uznaliśmy, że żadnego włamania nie było - zeznał Szewczyk. Dodał, że były też sygnały, że radziecki żołnierz obrzucił czerwoną farbą pomnik żołnierzy radzieckich, po czym strona radziecka zażądała śledztwa ws. zbezczeszczenia miejsca pamięci. Świadek mówił też, że wprowadzenie stanu wojennego nastąpiło w stanie "najwyższej konieczności państwowej", co - według niego - zwalnia od odpowiedzialności autorów decyzji. - Innego wyjścia nie było; Rada Państwa nie dopuściła się bezprawia - dodał. Podkreślił, że jej dekrety o stanie wojennym zaakceptował w 1982 r. Sejm PRL, a w połowie lat 90. Sejm RP uznał, że autorzy stanu wojennego działali w stanie wyższej konieczności i nie postawił ich przed Trybunałem Stanu. Po dwóch godzinach rozprawy proces odroczono do 26 lutego. Sąd wyjaśnił, że skład prowadzący proces ws. Grudnia 1970 r. już wcześniej wyznaczył terminy rozpraw dwa razy w tygodniu. Sędzia dodała, że gdy sytuacja w tamtym procesie się zmieni (teoretycznie do końca lutego może zapaść wyrok), sąd prowadzący proces o stan wojenny zacząłby wyznaczać terminy dwa razy w tygodniu. W kwietniu 2007 r. pion śledczy IPN z Katowic oskarżył dziewięć osób. Po wyłączeniu spraw trzech oskarżonych i śmierci dwojga innych, w procesie zostało czworo podsądnych. Jaruzelski, Kania i Kiszczak są oskarżeni o kierowanie lub o udział "w związku przestępczym o charakterze zbrojnym", który na najwyższych szczeblach władzy PRL miał przygotowywać stan wojenny (za kierowanie takim związkiem grozi do 10 lat więzienia; za udział w nim - do 8 lat). Odpierając zarzut jako absurdalny, Jaruzelski ironizował, że oznacza on, iż można być zarazem "i legalną władzą, i nielegalną organizacją". Kania uznaje związek za "twór wirtualny, stworzony przez IPN na polityczne zapotrzebowanie". Drugi zarzut wobec Jaruzelskiego to podżeganie członków Rady Państwa do przekroczenia ich uprawnień przez uchwalenie dekretów o stanie wojennym wbrew konstytucji PRL - bo w trakcie sesji Sejmu. Kempara odpowiada za takie przekroczenie uprawnień, za co grozi do 3 lat więzienia. W oddzielnym procesie sądzony za to jest też inny członek Rady 92-letni Emil Kołodziej. Oskarżeni twierdzą, że działali w stanie "wyższej konieczności" wobec groźby sowieckiej interwencji. W grudniu 1981 r. nie było takiej groźby - replikuje IPN.