Koalicja Obywatelska (KO) we wtorek 30 lipca ujawniła swoje wyborcze lokomotywy, w niektórych okręgach podano kandydatów nawet do 8. czy 13. miejsca na liście. We Wrocławiu, z którego pochodzi Bogdan Zdrojewski, pierwsze miejsce przypadło Małgorzacie Kidawie-Błońskiej. Jak taki ruch ocenia były: minister kultury, prezydent Wrocławia, senator i eurodeputowany? "Generalnie jestem przeciwnikiem spadochroniarzy na listach wyborczych. Zdarzają się jednak nadzwyczajne sytuacje i akceptowalne przez wyborców wyjątki" - mówi. Jak zaznacza, takim wyjątkiem może być właśnie Małgorzata Kidawa-Błońska. "Szkoda jedynie jej potencjału wyborczego z miejsca jej zamieszkania. W Warszawie jest nie tylko bardzo szanowana, ale też w jakimś sensie oczekiwana. To jej matecznik" - podkreśla Zdrojewski. "Dziwię się dziennikarzowi, że zgodził się na taką propozycję" Odnosi się także do kandydatów wystawionych w Krakowie czy Łodzi. "Nie jestem pewny, czy prof. Paweł Kowal powinien być akurat jedynką w Krakowie, ale jestem przekonany, że wystawienie na pozycji lidera bardzo znanego działacza SLD to już z pewnością poważne ryzyko" - uważa Zdrojewski. O kandydaturze Tomasza Zimocha mówi tak: "Nie dziwię się Grzegorzowi Schetynie, że pozyskuje niezwykle sprawnego i popularnego dziennikarza, natomiast dziwię się samemu dziennikarzowi, że zgodził się na taką propozycję. Może gdyby znalazł się na końcu listy, łatwiej byłoby mu bronić swojej decyzji, liderowanie jednak w Łodzi, wbrew propozycjom władz regionalnych to jednak spore ryzyko". Cały wywiad w "Gazecie Wrocławskiej". "Jedynki" PiS konta "jedynki" Koalicji Obywatelskiej. O najciekawszych pojedynkach czytaj tutaj Co zostało z zapowiedzi Schetyny? Czytaj tutaj