PAP: Premier Donald Tusk zapowiedział, że w sprawie umowy ACTA oczekuje szybkiej, szczegółowej informacji dotyczącej przebiegu konsultacji nad tym porozumieniem. Czy te informacje są już gotowe? Bogdan Zdrojewski: - Razem ze swoim zespołem przygotowałem kompletne kalendarium zdarzeń związanych z procedowaniem nad ACTA - od początku wejścia przez nas w tę problematykę, aż do dnia podjęcia decyzji w sprawie umowy przez Radę Ministrów. Kalendarium - wraz z informacjami dotyczącymi tego, jak przebiegały konsultacje, do kogo docierały dokumenty, w jakim konkretnie czasie - jest gotowe. Czy premier zapoznał się z tymi informacjami? - Premier zapozna się z nimi prawdopodobnie dziś lub jutro. W jakim kierunku - z perspektywy resortu kultury - powinny zmierzać dalsze prace, konsultacje nad ACTA? - Trzeba od razu wyjaśnić pewne nieporozumienie. Umowy międzynarodowe tego typu nie muszą podlegać konsultacjom - zgodnie z obowiązującym w Polsce trybem. (...) Zdecydowałem, że konsultacje ws. ACTA zostaną przeprowadzane, choć jak się teraz okazało - były niewystarczające. Zastanawiamy się, jak wykorzystać czas najbliższych dwóch - trzech lat, aby uzupełnić te braki, aby obieg informacji był prawidłowy, aby pozyskać opinię publiczną dla określonych rozwiązań, albo też - aby zdobyć argumenty przeciwko ratyfikacji tego dokumentu. Mamy czas. Z mojego punktu widzenia najlepszym rozwiązaniem byłoby, aby najbliższe tygodnie, czy może nawet - miesiące, były poświęcone analizie ACTA bez udziału polityków. Wolałbym, aby temu aktowi przyjrzeli teraz się specjaliści z zakresu wymiany handlowej, z obszaru praw autorskich, eksperci od funkcjonowania internetu; żeby to oni spróbowali sformułować opinie. Chciałbym, aby powrót polityków do opiniowania ACTA był oparty na dobrym gruncie prawnym. Podkreślam, że już wcześniej próbowaliśmy pozyskać różnego rodzaju opinie ws. ACTA. Wszystkie, do tej pory, były pozytywne. Do momentu styczniowego protestu nie otrzymałem żadnego sygnału, że dokument jest kontrowersyjny, choćby w najmniejszym stopniu. Dokumenty były znane, udostępnione na stronach internetowych, nawet tych należących do indywidualnych bloggerów. Z dostępnością do tego dokumentu nie ma problemu.(...) Będę chciał też posiłkować się np. opiniami Obywateli Kultury, dotrzeć także do indywidualnych odbiorców, którzy wykazali nadzwyczajne zainteresowanie ACTA - po to, aby spróbować dokładnie sprawdzić skąd biorą się ich obawy. Poprosiłem też wicepremiera Waldemara Pawlaka, aby pomógł mi w rozpoznaniu tego dokumentu od strony ekonomicznej, w kontekście ewentualnych skutków, zarówno tych pozytywnych, jak i negatywnych. Te, które były szacowane do tej pory, były określone dość skromnie i według mojej oceny - zbyt pobieżnie. Chciałbym też, aby - posługując się umową ACTA - Ministerstwo Sprawiedliwości dokonało wykładni obowiązującego prawa autorskiego. (...) Podczas ubiegłotygodniowego połączonego posiedzenia sejmowych komisji innowacyjności, kultury i ds. europejskich podkreślał Pan, że informacje ws. ACTA były przekazane nie tylko 27 instytucjom, których listę przesłano mediom, ale że resort kultury informował o ACTA wiele innych podmiotów oraz - osób fizycznych. Ile ich było? - Tych podmiotów, stron i osób, które uzyskały informacje, było w sumie ok. 100. Były to także instytucje zrzeszające internautów, można nawet powiedzieć, że one dwa lata temu jako pierwsze uzyskały informacje o tym, że rozpoczynamy prace, że na stronie Komisji Europejskiej dostępny jest dokument ACTA. (...) Proszę zauważyć: najpierw musiałem odpowiadać na zarzut o poufności prac nad ACTA. Potem musiałem odpierać kolejny zarzut: że nie było konsultacji. Wykazałem, że konsultacje się odbyły, ale wtedy z kolei spotkałem się z uwagą, że owszem - były, ale niewystarczające. Teraz próbuję pokazać, że było ich jednak sporo, a nawet więcej niż tego wymaga nasze prawo. Pojawił się jednak kolejny zarzut: że nie starczyło nam wyobraźni, aby przewidzieć, że zapisy ACTA mogą wywoływać takie reakcje. Tak, prawda, nie wystarczyło wyobraźni, ale zabrakło jej także (...) instytucjom funkcjonującym w obszarze europejskim, zabrakło politykom opozycji, eurodeputowanym, de facto - wszystkim. Reprezentuję Ministerstwo Kultury - obszar, w którym najważniejsi są twórcy, organizacje zbiorowego zarządzania, konsumenci kultury. Ważne jest, aby zabezpieczyć prawa tych, którzy ten zasób tworzą. Czy - Pana zdaniem - w jednym akcie prawnym powinna być mowa o towarach podrabianych, znakach towarowych, ochronie własności przemysłowej i jednocześnie - o własności intelektualnej, w tym prawach autorskich? - Nie, tak być nie powinno. (...) My jednak nie bardzo mamy możliwość, aby ingerować w dokument Unii Europejskiej (...). Na tym etapie nie mamy szans wnoszenia uwag - zwłaszcza tego typu, aby dokument dzielić na różne obszary. Zgadzam się jednak, że lepiej byłoby, aby takie akty prawne były bardzo precyzyjnie adresowane - łatwiej się wtedy nad nimi pracuje, sprawniej dyskutuje, łatwiej pozyskać też opinię publiczną.