W Konfederacji trwa wyjaśnianie tego, co się wydarzyło podczas wielkiej konwencji programowej partii, która miała miejsce w sobotę. Chodzi o wystąpienie Grzegorza Brauna, który po pierwsze odszedł od ustalonego wcześniej tematu, a po drugie zamiast pięciu minut mówił dobrych kilkanaście. - Mentzen z Bosakiem byli wściekli. Widać to zresztą po ich minach i na przebitkach z kamer - mówi nam jeden z działaczy Konfederacji. Złość liderów Konfederacji nikogo zresztą nie dziwi, bo konwencja miała być pokazem rozmachu na miarę trzeciej siły politycznej w kraju. Bo tak już o sobie mówią politycy Konfederacji, co wybrzmiewało także podczas konwencji. Tak jak pisaliśmy wcześniej w Interii, konwencja odbyła się w stylu gali walk MMA, liderzy wbiegali na scenę jak na ring bokserski, a po bokach wisiały plakaty ze zdjęciami polityków Konfederacji. Wśród nich znaleźli się nie tylko Krzysztof Bosak i Sławomir Mentzen, ale także Janusz Korwin-Mikke i Grzegorz Braun. Więcej o konwencji programowej Konfederacji przeczytasz tutaj. Konwencja Konfederacji. Przemówienie Brauna Plan konwencji był prosty: najpierw dwa programowe, najważniejsze i najdłuższe, bo ponad 25-minutowe wystąpienia dwóch liderów: Bosaka i Mentzena. Po nich miały mieć miejsce krótkie, pięciominutowe, tematyczne wystąpienia ośmiorga polityków Konfederacji, w tym Brauna i Korwina-Mikkego. Jako pierwszy z pozostałych wyszedł na scenę Grzegorz Braun, który miał mówić o ochronie gotówki. To jeden ze sztandarowych postulatów Konfederacji. Wcześniej ze sceny nawet padł pomysł, by wpisać ochronę gotówki do konstytucji, tak jak zrobiła to Słowacja. I na tym miał się skupić Braun. Tyle tylko że Braun wyłamał się ze scenariusza. Rozpoczął swoim znanym powitaniem "Szczęść Boże", a później w swoim przemówieniu zrobił, jak sam to ujął, "powrót do przeszłości". I przy tej okazji wymienił wszystkie najbardziej kontrowersyjne tezy, od których od kilku miesięcy próbowali odcinać się Bosak z Mentzenem. Pojawili się w jego przemówieniu "Niemcy i Żydzi", którzy chcą Polaków uczyć historii, pojawili się dewianci, którzy "nie będą naszych dzieci wychowywać i tolerancji uczyć". Pojawiła się też Unia Europejska jako "eurokołchozowa rada komisarzy", która chce tłumaczyć Polakom, jak się mają rządzić we własnym kraju. Oprócz tego padły hasła: "stop ukrainizacji Polski", "stop banderyzacji polskiej racji stanu" i "stop segregacji sanitarnej" oraz "precz z WHO". Grzegorz Braun i jego wystąpienie. Menzten nie wstał z miejsca Braun po każdej z tych wypowiedzi dostawał lawinę braw i owacji ze strony zgromadzonych na konwencji sympatyków Konfederacji. Zachwyceni nie byli jedynie siedzący w pierwszym rzędzie pozostali dwaj liderzy Konfederacji. Zwłaszcza Sławomir Mentzen, co uwiecznił na zdjęciu jeden z fotoreporterów. Na fotografii widać, jak Mentzen tuż po zakończeniu przemówienia przez Brauna ostentacyjnie siedzi, podczas gdy inni wstali (zobacz zdjęcie główne). To zdjęcie zrobiło zresztą furorę wśród części działaczy Konfederacji. Oficjalnie politycy Konfederacji mówią, że konwencja była wielkim politycznym sukcesem, który przykrył inne polityczne wydarzenia, które miały miejsce w sobotę, czyli wiece PiS i PO oraz konwencje Trzeciej Drogi i Lewicy. - Z naszej perspektywy konwencja była bardzo udana. Przyniosła wiele konkretnych rozwiązań programowych, a do tego była efektowna, przyciągała uwagę i zebrała mnóstwo pozytywnych reakcji od uczestników - zachwala w rozmowie z Interią Witold Tumanowicz, szef sztabu Konfederacji. Sławomir Mentzen, gdy zapytaliśmy go o przemówienie Brauna, nie chciał go w ogóle komentować. Podobnie jak zdjęcia, na którym widać, że jako jedyny nie wstał po zakończeniu wystąpienia Brauna. Mimo to samą konwencję uznaje za sukces Konfederacji. - Jestem z konwencji bardzo zadowolony. To była najlepsza w Polsce konwencja, świetnie zorganizowana, niczym nieodbiegająca od największych amerykańskich konwencji politycznych - mówi Interii. Bosak: Jesteśmy różni, ale komplementarni - Nasza konwencja i to, jak próbowały ją przemilczeć dwie duże stacje telewizyjne, związane z PiS i PO pokazała, że te partie bardzo się nas boją. I słusznie, bo jesteśmy realną alternatywą. Ludzie widzą, jak próbuje się nas zwalczać i to buduje korzystne dla nas napięcie - dodaje w rozmowie z Interią Krzysztof Bosak. Bosak dodaje, że przemówienie Brauna nie było tak radykalne i nie miało takiego wpływu na całościowy odbiór konwencji, jak próbuje się to przedstawiać, a w Konfederacji jest miejsce na różnorodność. - Jesteśmy różni, ale komplementarni - podsumowuje. Konwencja Konfederacji. Będą rozliczenia? Z naszych informacji wynika jednak, że Braunowi złamanie ustaleń podczas konwencji może nie ujść całkiem płazem. - Jakieś reperkusje pewnie będą. Braun dał dobry pretekst, żeby ostro negocjować obecność jego ludzi na listach, zwłaszcza tych najbardziej kontrowersyjnych - mówi nam jeden z działaczy Konfederacji. I dodaje, że nie po to partia organizuje wielkie wydarzenie, na które wydaje sporo pieniędzy, by cały efekt stanął pod znakiem zapytania ze względu na jedno wystąpienie. - Korwin dał radę się pohamować i miał bardzo dobre przemówienie. Zgodnie z umową mówił o służbie zdrowia i edukacji, wrzucił parę rzeczy w swoim stylu, ale generalnie nie dał pola do popisu wszystkim, którzy czyhali na jakieś wpadki - opowiada. Inny z naszych rozmówców z kolei uważa, że przemówienie Brauna dodatkowo podbiło zainteresowanie konwencją Konfederacji, a że nie było w nim nic, czego wcześniej Braun by nie mówił, to na nikim nie zrobiło to już wrażenia. W podobnym tonie sprawę komentuje szef sztabu Konfederacji Witold Tumanowicz: - Nikt nie ma wątpliwości co do poglądów Grzegorza Brauna. Nie mam wrażenia, by to przykryło efekt całości - uważa. Kamila Baranowska