O sprawę, którą kilka dni temu opisał "Super Express", premier był pytany na wtorkowej konferencji prasowej. "Sytuacja jest nie do końca jednoznaczna. Znam ministra Cichockiego - to jest człowiek o kryształowej uczciwości, absolutnie niepodatny na żadne pokusy wynikające ze sprawowania takiej, czy innej funkcji. Ci z państwa, którzy go znają z czasów wcześniejszych, kiedy szefował Ośrodkowi Studiów Wschodnich i znają go dzisiaj jako ministra, wiedzą też dokładnie, że to jest człowiek o absolutnie nieposzlakowanej opinii" - podkreślił Tusk. Przyznał jednak, że jest pewna "dwuznaczność" w tej sprawie. "Jest pytanie, czy jeśli ktoś jeździ do pracy i po drodze ma przedszkole, czy szkołę dzieci, czy ma prawo je wziąć samochodem służbowym, czy nie. Podejrzewam, że w takim życiu codziennym nikt by z tego powodu nie robił sprawy, natomiast urzędnik państwowy powinien być szczególnie wyczulony" - zaznaczył szef rządu. Jednocześnie dodał, że szef MSW nie korzysta już w ten sposób z samochodów rządowych. "Chociaż zbrodnia wydaje mi się mało poruszająca" - ocenił Tusk. Kilka dni temu "Super Express" napisał, że Cichocki wozi służbowym mercedesem viano swoją córkę i dziecko sąsiadów do szkoły. Samochód należy do BOR-u, kupiono go dwa lata temu z przeznaczeniem na polską prezydencję w UE. Wożono nim wtedy zagranicznych gości. "Prawdą jest, że zdarzały się sytuacje, kiedy minister w drodze do pracy podwoził swoją córkę do szkoły. Nie wiązało się to jednak z żadnymi dodatkowymi kosztami" - oświadczyła rzeczniczka MSW Małgorzata Woźniak. Dodała, że od kiedy Cichocki został szefem resortu spraw wewnętrznych, "najczęściej wykorzystuje do swojej pracy samochód marki mercedes viano". "Pozwala to na pracę podczas podróży i omawianie różnych spraw ze współpracownikami" - oświadczyła.