- Jeśli prawybory wygra prezes PiS, będziemy go popierać, z drugiej strony oczekujemy podobnej deklaracji. Do wyborów jeszcze jest niemały kawałek, Lech Kaczyński na dwa i pół roku przed wyborami też nie był traktowany jako poważny kandydat - mówi polityk Solidarnej Polski o sondażu SMG/KRC dla radia RMF FM, w którym otrzymuje 10-procentowe poparcie. Agnieszka Burzyńska: Zaczynamy od sondażu prezydenckiego. 46 procent dla Bronisława Komorowskiego, 17 procent dla Jarosława Kaczyńskeigo, dla Zbigniewa Ziobry tylko 10 procent. Czyli "Bronisław Polskę zbaw", a nie Jarosław, ani tym bardziej Zbigniew. Smutno? Zbigniew Ziobro: - Pani redaktor, proszę pamiętać, że do wyborów jest jeszcze niemały kawałek, a pamiętam takie czasy jak Aleksander Kwaśniewski był zdecydowanie nie na pierwszym miejscu wśród kandydatów na prezydenta. W wyborach prezydenckich to się odmieniło. Pamiętam jak Lech Kaczyński nie był przez nikogo na 2,5 roku przed wyborami traktowany jako realny kandydat w wyborach prezydenckich, a został prezydentem, więc wszystko przed nami. Ach te nadzieje... Nadzieje rozbudzone. A wie pan, że z naszego sondażu wynika, że ma pan największe poparcie wśród najstarszych wyborców, podczas gdy prezes PiS-u porywa 30, 40- i 50-latków? To panu bardziej grozi Sulejówek i polityczna emerytura niż Jarosławowi Kaczyńskiemu. I to też nie zasmuca? - Pani redaktor, przede wszystkim z tego, co była pani uprzejma wskazać, to jest wyraźny awans w tym rankingu z 5. miejsca, które całkiem niedawno było podawane w sondażach na miejsce 3., bo zabrakło po drodze chyba pana Janusza Palikota i Leszka Millera. Ale z pokorą podchodzę do tych wyników. To są tylko wyniki sondaży, to jest pewna informacja ważna dla każdego polityka, dla Jarosława Kaczyńskiego, ważna dla mnie i dla tych, którzy znaleźli się jeszcze niżej w tych sondażach - właśnie jak Janusz Palikot czy Leszek Miller. Natomiast do wyborów prezydenckich zostało 3,5 roku i myślę, że to czas na ciężką pracę, aby zasłużyć na ewentualne poparcie. Natomiast ważne jest dla nas, jako dla środowiska Solidarnej Polski... Ale to wy na 3,5 roku przed wyborami zgłaszacie pomysł prawyborów na prawicy. Wycofacie się z tego pomysłu? - Dla nas jako Solidarnej Polski jest ważne, by prawica miała jednego kandydata. W sytuacji, kiedy wycofał się i podjął decyzję, że nie startuje pan prezes Jarosław Kaczyński, rzeczą naturalną było, że Solidarna Polska z takiego rozstrzygnięcia i walki o prezydenturę nie wycofa się. Jest rzeczą też zrozumiałą, że jako lider Solidarnej Polski zdecydowałem się podjąć to wyzwanie. Jeśli oczywiście będzie poparcie oficjalne, podjęte uchwałą kongresu Solidarnej Polski, dla takiej kandydatury w przyszłości. Natomiast dziś wiemy, że sytuacja zmieniła się. Jarosław Kaczyński w czasie świąt - w Wielki Piątek - ogłosił, że chce kandydować i to stawia nas właściwie w takim duchu jedności i współpracy. A co ma do tego Wielki Piątek? - Ja mówię, kiedy to było, bo to dopiero, co się stało. W czasie świąt rzeczywiście. To czas niezwykły na ogłoszenie takich decyzji, ale to nie jest chyba pierwszoplanowe. Ważniejsze jest to, że prezes Jarosław Kaczyński taką decyzję podjął. I właśnie w duchu jedności, współpracy prawicy, myślę, że warto, aby prawybory zgodnie z utartym zwyczajem dojrzałych państw demokratycznych zostały przeprowadzone. To daje szansę, by wygrał najlepszy, który ma szansę, by zostać prezydentem. I my lojalnie się zobowiązujemy, że jeśli tym, kto wygrałby ten wyścig w prawyborach byłby Kaczyński, to my będziemy go popierać, i chcielibyśmy, aby na zasadach fair play również była taka deklaracja z drugiej strony. Oczywiście decyzję w tej sprawie, będzie o godzinie 10 podejmował ostatecznie zarząd Solidarnej Polski. Natomiast wstępnie prezydium podjęło wczoraj taką decyzję i będzie rekomendować taką propozycję o godzinie 10 dla całej prawicy Polsce. Ale Jarosław Kaczyński mówi nie dla prawyborów, "nie będzie tych prawyborów". Po co zgłaszacie pomysł, który nie przejdzie? Żeby tak podrażnić sobie tego tygrysa? - Dlaczego nie przejdzie? Proszę zwrócić uwagę - dopiero co we Francji były prawybory wśród kandydatów obozu socjalistów. Dzisiaj środki techniczne pozwalają przeprowadzić taką procedurę. Co więcej, ona aktywizuje wyborców określonej grupy. Ale nie ma zgody prezesa PiS-u. - Ja myślę, że pan prezes Jarosław Kaczyński często, nierzadko zmienia zdanie. Zmienił zdanie w czasie trwania wyborów prezydenckich, swojego startu. Myślę, że właśnie z myślą o jedności, o tym, żebyśmy mogli współpracować, żeby w sposób sprawiedliwy i uczciwy wybrać kandydata, który ma największe szanse, odsunąć fatalnego... odsunąć monopol Platformy i niedającego rady w swoich zadaniach pana prezydenta Bronisława Komorowskiego. Myślę, że takie porozumienie jest dobre, będzie dobre dla Polski, dla polskiej prawicy i centroprawicy, a poza tym oddamy głos wyborcom. My uczciwie jesteśmy gotowi poddać się takiemu werdyktowi i myślę, że duch współpracy i jedności, a nie złej rywalizacji, wrogości, wygra. Ale ten Bronisław Komorowski w sondażu wyborczym prowadzi. Poza tym, z tego sondażu wynika też, że wymarzona koalicja dla Polaków to ta istniejąca - tylko 10 proc. obywateli nie chciałoby Platformy Obywatelskiej u sterów. Rozbicie tego szklanego sufitu przez prawicę jest właściwie nieosiągalne i co na to Zbigniew Ziobro? - I to wymaga właśnie ciężkiej pracy, spotkań z wyborcami. Dzisiaj jesteśmy na Lubelszczyźnie, Zamojszczyźnie. Mamy przed sobą spotkania w Zamościu, Hrubieszowie, Tomaszowie Lubelskim, w Krasnymstawie, w Chełmie, więc ciężko pracujemy na to, aby przekonywać Polaków do określonej wizji Polski. Jestem przekonany, że prawybory temu by dobrze służyły, bo one są okazją do spotkań z ludźmi, one pozwalają przedstawić nasz punkt widzenia, program, angażować tych niezdecydowanych czy wahających się i w konsekwencji to się obróci na dobre i na lepsze dla prawicy - po to, aby wygrać. Kiedyś, gdy Lech Wałęsa był prezydentem, sondaże wskazywały jego absolutną przewagę i prymat nad Aleksandrem Kwaśniewskim, a jak potoczyły się fakty? Więc trzeba wyciągać wnioski z historii. Prawica musi pracować, jest szansa na zwycięstwo. Świętej pamięci Lech Kaczyński pokazał, że można wygrać. Byłem szefem jego kampanii i jestem przekonany, że prawica wygra kolejne wybory prezydenckie, jeśli będzie ciężko pracować. Solidarna Polska nieuczciwie chce się podpiąć pod sprawę smoleńską. Kiedy widzą, że Smoleńsk się nakręca, to nagle stają się orędownikiem tej sprawy, mówił Jarosław Kaczyński. I co pan na to? - Ze smutkiem przyjmuje słowa pana prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Nie będę odpowiadał pięknym za nadobne, ale zawsze w duchu współpracy i przyjaźni wyciągamy rękę do pana prezesa i do PiS-u. Oczywiście, są różnice w spojrzeniu, między nami a PiS-em na różne sprawy. Ja nie byłbym tak zdecydowany w forsowaniu poglądów co do katastrofy smoleńskiej... Zbigniew Ziobro nie wierzy w teorię o zamachu czy wierzy? - Nie, ja uważam, że jest skandalem, iż w tej sprawie Polska od początku nie prowadzi podmiotowo śledztwa, że polscy prokuratorzy nie mają równych praw jak prokuratorzy rosyjscy, że nie weryfikuje się, nie bada jednej z wersji śledztwa, jaką jest kwestia zamachu. Natomiast nim nie doprowadzimy do tego, aby tak się właśnie działo, to nie jestem gotów w tej chwili przesądzać, jakie były przyczyny tej katastrofy. Natomiast nie wykluczam i uważam, że każdą hipotezę należy rzetelnie, profesjonalnie zbadać... Na koniec pytanie do byłego Prokuratora Generalnego: Prokuratura Wojskowa na wniosek Rosjan wystąpiła do IPN o sprawdzenie trzech pokoleń pilotów, Protasiuków, donosi dzisiejsza "Rzeczpospolita". To jest skandal? - Z całą pewnością jest to wynik jeszcze wcześniejszego skandalu, że Donald Tusk i Bronisław Komorowski zgodzili się, by Rosja prowadziła de facto śledztwo. Tak naprawdę, polska prokuratura wie, po co Rosjanie o to wystąpili, bo we wniosku powinno być uzasadnienie, które do prokuratury trafiło. Ale jeżeli pani mnie pyta jako byłego Prokuratora Generalnego, to nie bardzo rozumiem weryfikacji, jakiej hipotezy śledztwa miałoby służyć uzyskanie informacji o tym, czy babcia albo dziadek któregoś, świętej pamięci, pilotów byli współpracownikami Służby Bezpieczeństwa czy też nie byli. Gdyby byli, ale wiem, że nie byli, jak podają media, to co by to zmieniało? To zaczyna rodzić podejrzenia, że tu chodzi o wykorzystanie informacji przez Rosję celem dyskredytacji, to, co działo się względem pana generała Błasika. Polski rząd na to milczał i nie reagował... Takie wnioski nie powinny być rozpatrywane? - Rozpatrywane zawsze powinny być, tylko z wynikiem negatywnym, jeśli nie ma ku temu racjonalnych podstaw, bo przecież nie może być wykorzystywane postępowanie do tego, aby stronie rosyjskiej przekazywać wszelkie, nie mające żadnych związków informacje. Może cofniemy się o pięć pokoleń wstecz? Przecież jest jakaś granica racjonalności. To jest absurd albo podejrzenie, podkreślam - na razie podejrzenie, bo nie znam treści uzasadnienia strony rosyjskiej, bo może tu chodzić o to, aby później w wymiarze PR-owskim wykorzystywać fakty, które mogłyby być obciążające do dyskredytowania pilotów, a na to na pewno też nie możemy się zgodzić, to znaczy na takie podejście polska prokuratura nie może się zgodzić, ale zaczekajmy, zobaczymy co wynika z tego wniosku.