Pytany o wizytę komisji weneckiej w Polsce na zaproszenie marszałka Senatu i jej ewentualną opinię po tej wizycie powiedział, że poważnie podejdzie do komisji i do formalnej, oficjalnej opinii, jeśli ona będzie przygotowana zgodnie z wymogami prawa międzynarodowego, statutu komisji i polskiego prawa. "Ten dokument, który zostanie przygotowany, będziemy traktowali, jako 'paraprywatny', nieoficjalny, nieformalny" - powiedział. "Niespecjalnie będzie nas zajmowała polemika z nim, ponieważ upatrujemy w tym dokumentu politycznego, a nie bezstronnych rad wybitnych zdystansowany prawników, którzy chcieliby z życzliwością spojrzeć nasze polskie sprawy i doradzić nam, jak rozwiązywać problemy polskiego sądownictwa" - mówił. "Jeśli ktoś chce radzić, jak przestrzegać prawo, sam prawo winien przestrzegać" - mówił w niedzielę w TVP Info szef resortu sprawiedliwości. Według Ziobry, komisja wenecka świadomie łamie swój statut, "co pokazuje, że jej przedstawiciele są zaangażowani w polityczną grę". Stanowcze słowa pod adresem marszałka Grodzkiego Ocenił, że symboliczne jest to, iż sekretarzem komisji weneckiej jest przedstawiciel Rosji. "Przedstawiciel od pana Putina przyjeżdża uczyć nas, Polaków, jak mamy przestrzegać praworządności. To jest zabawne" - dodał. Mówił, że jest gotowy spotkać się z komisją, pod warunkiem, że będzie ona oficjalnie zaproszona, a zgodnie z konstytucją mogą to zrobić tylko dwa organy. Wskazał, że Polskę na zewnątrz reprezentuje, a więc może zapraszać inne organy międzynarodowe, wyłącznie minister spraw zagranicznych w imieniu rządu oraz prezydent. "Jeśli tak jest, pan marszałek Senatu nie miał prawa takiego zaproszenia wystosować, a komisja wenecka nie miała prawa go przyjąć" - ocenił Ziobro w wywiadzie dla TVP Info. Pytany, czy marszałek Grodzki powinien ponieść odpowiedzialność za to zaproszenie, odpowiedział, że jest to sprawa odpowiedzialności przed Trybunałem Stanu, ale przede wszystkim odpowiedzialności przed wyborcami za to, że wciąga się zewnętrzne środowiska - państwa, w tym Rosję, do tego, aby atakować Polskę. Ziobro o "Marszu tysiąca tóg": Zakłamanie i hipokryzja Dopytywany o sobotni marsz środowiska sędziowskiego w Warszawie - "Marsz tysiąca tóg" - wskazał, że podobny marsz z togami widział w przekazach z Francji, gdzie - jak mówił - policja wtargnęła do sądów i brutalnie biła sędziów protestujących przeciw reformie emerytalnej. "W Polsce sędziów nikt nie atakował, nikt nie przeganiał, jeszcze mieli ochronę policji" - zaznaczył minister. Dodał, że sędziowie "wchodzą w politykę" i wygłaszają hasła polityczne. "To jest zakłamanie, to jest hipokryzja, to jest walka o przywileje i walka z naszymi zmianami" - powiedział Ziobro. "W interesie Polski jest, aby konflikt na Bliskim Wschodzie nie narastał" Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro odniósł się także w TVP Info do konfliktu na Bliskim Wschodzie, wokół Iranu i Iraku. Jego zdaniem - polski rząd nie powinien w niego włączać. Podkreślił, że nie jest to tylko jego zdanie, ale również jego ugrupowania - Solidarnej Polski. "Musimy patrzeć na szerszy kontekst międzynarodowy. Polska jest ważnym państwem Unii Europejskiej, ale Polska ma też swoje interesy. Bezpieczeństwo naszych obywateli ma znaczenie, bezpieczeństwo naszych żołnierzy, więc ja jestem zwolennikiem tego, byśmy mogli z właściwym dystansem (...) patrzeć na to co się dzieje" - podkreślił. Zaznaczył, że w interesie Polski jest, aby konflikt na Bliskim Wschodzie nie narastał, lecz się zmniejszał. Przypominał, że sytuacja w tym regionie ma przełożenie na ceny surowców, m.in. ropy naftowej. Według niego opozycyjne partie chciałyby w ten konflikt wciągnąć polski rząd, a jego zdaniem, Polska "powinna zajmować się naszymi sprawami, patrzeć na sprawy z dystansu i oferować gotowość jakichś pojednawczych rozwiązań" - jeśli miałaby taką sposobność.