W poniedziałek przed południem Birgfellner przybył do Prokuratury Okręgowej w Warszawie na przesłuchanie ze swoimi pełnomocnikami, adwokatami Jackiem Dubois i Romanem Giertychem. Pod koniec stycznia Dubois zawiadomił prokuraturę o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Według mecenasa doszło do popełnienia oszustwa na kwotę kilku mln zł. W ubiegłą środę prokuratura podała informację, że zapoznaje się z zawiadomieniem i prowadzi czynności sprawdzające. Kiedy przesłuchanie Kaczyńskiego? Ziobro podczas konferencji prasowej w Kielcach był pytany, czy Birgfellner słusznie zawiadomił prokuraturę w tej sprawie. "W tej sprawie jestem prokuratorem generalnym. Proszę wziąć to pod uwagę, że każda moja wypowiedź mogłaby być odbierana, iż naciskam na przebieg tego postępowania. Dziś są odbierane zeznania od wspominanego pana. Proszę zaczekać na decyzje prowadzącej sprawę prokuratury" - podkreślił w odpowiedzi minister sprawiedliwości. Dopytywany, czy wiadomo kiedy w tej sprawie będzie przesłuchiwany m.in. prezes Kaczyński, Ziobro odpowiedział, że prokuratura "będzie oceniać te czynności". "Musi naprzód przesłuchać zawiadamiającego, ocenić jego wiarygodność i to, co powie, zderzyć z ustaleniami dowodowymi, i będzie podejmować dalsze decyzje co do kontynuowania tego postępowania. Jeśli będą takie wnioski, co do ewentualnie przesłuchania innych osób - jeśli ten materiał zebrany z dzisiejszego przesłuchania będzie to uzasadniał" - dodał. "Bo może też być tak, że prokuratorzy uznają iż w tym wypadku nie ma takiej potrzeby i ta relacja, którą składa ów austriacki biznesem, jest tylko formą presji, którą chce on wywierać na swoje biznesowe interesy i do tego używać prokuratury. Takie wypadki też się nierzadko zdarzają. Prokuratorzy wówczas, uznając że nie zachodzi uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa, nie włączają się do postepowania. Ale o tym będą oni mogli dopiero rozstrzygnąć w wyniku prowadzonych dzisiaj przesłuchań. Nie wiem czy one się dzisiaj zakończą (...)" - analizował Ziobro. "Taśmy Kaczyńskiego" Przed dwoma tygodniami "Gazeta Wyborcza" opublikowała zapisy i nagrania rozmowy z lipca 2018 roku m.in. prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego z austriackim przedsiębiorcą Geraldem Birgfellnerem, która dotyczy planów budowy w Warszawie dwóch wieżowców przez powiązaną ze środowiskiem PiS spółkę Srebrna. Zawiadomienie złożone przez Duboisa dotyczy braku zapłaty za złożone biznesmenowi zlecenie związane z przygotowaniami do inwestycji. W czwartek "Gazeta Wyborcza" ujawniła fakturę z czerwca 2018 roku, którą wystawiła spółka Nuneaton powołana przez spółkę Srebrna specjalnie do budowy bliźniaczych wieżowców w centrum Warszawy. Jak podała "GW", w sumie z podatkiem VAT austriacki biznesmen Gerald Birgfellner, który kierował Nuneatonem, chce od Srebrnej 1 mln 580 tys. Dziennik podkreśla, że jest to jedna z czterech faktur, którą miał wystawić Birgfellner. Według "GW" to właśnie brakiem faktur prezes PiS Jarosław Kaczyński miał uzasadniać odmowę wypłaty należnych Austriakowi pieniędzy. Gazeta dodała, że oryginały wszystkich faktur ma prokuratura. Według Duboisa Birgfellner "został świadomie poproszony o wystawienie takich dokumentów, które uniemożliwiały mu wyegzekwowanie należnych mu pieniędzy". Dubois zwrócił uwagę, że to Jarosław Kaczyński poprosił o wykonanie zlecenia, zaakceptował cenę, uczestniczył w wielu spotkaniach, dokonywał odbioru i na bieżąco wydawał wszystkie polecenia związane z realizacją inwestycji. Dubois podkreślał, że złożone w prokuraturze zawiadomienie zostało oparte na licznych dokumentach potwierdzających fakt wykonywania przez Birgfellnera przez ponad rok zlecenia dotyczącego budowy wieżowców. "Nie ma korupcji" W wywiadzie dla tygodnika "Sieci" prezes PiS Jarosław Kaczyński podkreślił, że na taśmach publikowanych przez "Gazetę Wyborczą" "nie ma omawiania nielegalnych działań, nie ma korupcji". To nie narusza mojego wizerunku; muszę jednak prostować te wszystkie kłamstwa i sugestie - dodał. Kaczyński został zapytany o kontekst jego rozmowy z Birgfellnerem. Jak mówił, od wielu lat nieruchomość na Srebrnej stanowiła pewne "wyzwanie" dla spółki. Prezes PiS wyjaśnił, iż Birgfellner sam zainteresował się sprawą inwestycji w tym miejscu, "twierdząc, że potrafi to poprowadzić". "Deklarował, że z góry wynajmie część lokali i że uzyska kredyt w zachodnim banku. Z naszego punktu widzenia, biorąc pod uwagę problemy, na jakie trafiliśmy, takiej propozycji nie można było odrzucić" - dodał. Odnosząc się do stwierdzenia, że gdy inwestycję trzeba było przynajmniej odłożyć, powstał problem rozliczenia się z austriackim biznesmenem, Kaczyński powiedział, że był pod "pewnym naciskiem moralnym ze strony tej części rodziny". Ponieważ - jak dodał - "Austriak doszedł chyba do wniosku, że będzie z tej inwestycji po prostu żył, i to dobrze". "Może naczytał się tekstów, z których wynika, że ja tu wszystko mogę. Problem w tym, że nie było podstawy do prawnej zapłaty" - podkreślił polityk. Zdaniem Kaczyńskiego wielokrotnie proszono Birgfellnera, żeby zawarł umowę na jakieś konkretne pieniądze, obejmującą to, co robi. Prezes PiS podkreślił, że biznesmen prowadził rokowania z Pekao SA, a nie z zachodnim bankiem, jak miał uczynić. "I robił to z własnej, nie mojej, inicjatywy" - dodał. Biznesmen - opisywał Kaczyński - wynajął również profesora architektury z Wiednia, który przedstawił koncepcję dwóch wież. "W końcu przedstawił rozliczenie w wysokości 2,5 mln zł, w tym rachunek potwierdzony przez firmę doradczą Baker McKenzie na 101 tys. euro w odniesieniu do spółki Nuneaton" - powiedział. Kaczyński podkreślił, że poza rachunkiem na 101 tys. euro Austriak przedłożył "jeszcze parę niewielkich rachunków", wśród których nie było rachunku za pracę wiedeńskiego architekta. "Do owych 2,5 mln wciąż było daleko. Prosiliśmy więc o rachunki, ale tych nie było" - mówił. Jak dodał, sądząc, że odpowiednia dokumentacja zostanie dostarczona, sam namawiał z początku władze Srebrnej, by zapłaciły, ale nie zgodził się zarząd ani rada nadzorcza. "W odniesieniu do owych 101 tys. prosiliśmy McKenzie, by przenieśli roszczenia z Nuneaton na Srebrną, ale na to z kolei oni się nie zgodzili" - wskazał lider PiS. "I tak doszło do tej sytuacji, do tych rozmów" - dodał. Na pytanie, czy jego zdaniem kwota 2,5 mln zł była uzasadniona, Kaczyński odparł: "trudno mi szacować, ale powtarzam - rachunków było niewiele".