- Jestem zdecydowanym przeciwnikiem ulegania bezprawnym szantażom Unii Europejskiej realizowanym przez TSUE. Widać przecież jak na dłoni, że nie przyniosła efektów prowadzona w ostatnich latach polityka ustępstw wobec kolejnych żądań Brukseli. Gdybyśmy robili swoje, a nie ustępowali i wycofywali się z planowanych zmian, to reforma wymiaru sprawiedliwości dawno byłaby zakończona. A tak zamiast sukcesu mamy kolejne problemy - mówi Ziobro. W jego ocenie "Unia Europejska, która ma w zwyczaju odmieniać demokrację przez wszystkie przypadki, podważa wprowadzenie mechanizmu, który demokratyzuje sądownictwo w Polsce". "Polska w UE nie może być traktowana gorzej" - Wobec nas Unia stosuje inne miary. Dlaczego jako Polacy mamy się godzić na gorsze traktowanie?! Do tego sprowadza się główny punkt sporu, a nie tylko do kwestii organizacji Sądu Najwyższego. TSUE mówi, że tego, co wolno Niemcom, Holendrom czy Hiszpanom, nie wolno Polakom. To kolonialna mentalność, która nie ma nic wspólnego z prawem - twierdzi. Według Ziobry, "podstawą definicji naszych interesów i pozycji w UE musi być zasada, że Polacy i Polska nie mogą być traktowani gorzej niż inni". - Jeżeli zgodzimy się na to w sprawach sądownictwa, to doprowadzimy do podobnego traktowania nas w każdej innej sprawie. Będą równi i równiejsi, lepsi i gorsi. Interesy finansowe, gospodarcze, także kulturowe jednych będą traktowane z respektem, a inni będą sprowadzani do podrzędnej roli. Tej granicy nie można przekraczać. Zgoda na orzecznictwo TSUE prowadzi do segregacji państw i obywateli - ocenia. W Unii Europejskiej "nie za wszelką cenę" "Czyli za wszelką cenę nie powinniśmy być w UE?" - pyta "Rz". - Za wszelką cenę powinniśmy dążyć do tego, by bronić naszej podmiotowości i pozycji w UE. W przeciwnym razie Polska i Polacy będą tracić na członkostwie w UE. A więc - być, ale nie za wszelką cenę. Takie jest stanowisko Solidarnej Polski, bo nie mówię tego w imieniu rządu czy współkoalicjantów - odpowiada szef Solidarnej Polski. Deklaruje, że Solidarna Polska wspiera Polski Ład. Dodaje jednak, że "są tam zmiany w obszarze energetyki, którym chcemy się przyjrzeć". "Są rezultatem forsowanej przez UE polityki energetycznej, która może nas kosztować nawet więcej niż te 2 biliony zł, o których wspomniałem. Za sam podatek za emisje CO2 Polska w ciągu siedmiu lat zapłaci na giełdzie we Frankfurcie kwotę odpowiadającą całemu budżetowi covidowemu, który Polska wynegocjowała, czyli 100 miliardom złotych" - zaznacza.