Reprezentujący kardiochirurga mec. Aleksander Bentkowski wyraził zgodę na podawanie pełnego nazwiska swego klienta. Sam Garlicki nie był obecny na rozprawie. Zatrzymany w lutym ub.r. przez i podejrzany m.in. o zabójstwo i korupcję Garlicki - ówczesny ordynator oddziału kardiochirurgii warszawskiego szpitala MSWiA domagał się od przeprosin i 70 tys. zł zadośćuczynienia za naruszenie dóbr osobistych. Według niego, doszło do tego podczas konferencji prasowej, kiedy Ziobro powiedział o nim: "już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie". Sąd uznał w poniedziałek, że ówczesny minister sprawiedliwości naruszył cześć lekarza. Dlatego nakazał mu opublikowanie przeprosin w trzech stacjach telewizyjnych po głównych wydaniach wiadomości. Nakazał mu także zapłatę Garlickiemu 7 tys. zł tytułem zadośćuczynienia. Zdaniem sądu naruszył cześć lekarza, mimo że podczas konferencji prasowej po jego aresztowaniu opierał się na ustaleniach prokuratury. - Emocjonalność wypowiedzi powoda i oceny o umyślności działania stanowią o tym, że jego słowa w kontekście całej wypowiedzi miały charakter bezprawny. Świadczą też o tym komentarze i relacje medialne po konferencji prasowej - stwierdził w uzasadnieniu wyroku sędzia Zbigniew Ducki. Zwrócił on uwagę, że powód słusznie twierdził, iż miał prawo informować o działaniach prokuratury. Jednak - zaznaczył - na konferencji prasowej nie udzielono rzetelnej informacji o ustaleniach śledztwa, a powód "w większości posługiwał się ogólnymi sformułowaniami". Jak podkreślił sąd, powołując się na argument jednego z adwokatów, "żyjemy w demokracji medialnej, ale pan pozwany winien mieć tego świadomość, ponieważ występował wielokrotnie podczas konferencji prasowych i wiedział, w jaki sposób media komentują wypowiedzi". - Stąd też wypowiadając słowa winien je ważyć, i mieć świadomość, że mogą być komentowane, także w sposób nadmierny - stwierdził sąd. Sąd ograniczył roszczenia kardiochirurga, który domagał się 70 tys. zł zadośćuczynienia i opublikowania przeprosin w kilkunastu mediach elektronicznych i na pierwszych stronach trzech dzienników. Uznał, że żądania takie miały charakter represyjny. Ziobro musi także zapłacić 950 zł kosztów sądowych. Wyrok jest nieprawomocny. , który po raz pierwszy stawił się przed sądem na trzeciej rozprawie w poniedziałek - podnosił w rozmowie z dziennikarzami, iż w sprawie kardiochirurga mówił jedynie o podejrzeniach, nie przesądzał o faktach, a jego wypowiedzi były wyrwane z kontekstu i wadliwie interpretowane. - Moje wypowiedzi wielokrotnie były wyrwane z kontekstu. W treści konferencji prasowej blisko 20-krotnie podkreślam, że mamy do czynienia z zarzutem, a więc podejrzeniem popełnienia przestępstwa - mówił Ziobro dziennikarzom w przerwie rozprawy. Ponieważ sąd ograniczył dowody osobowe, pozwany Ziobro mógł zabrać głos przed sądem tylko w wystąpieniu końcowym. Po wyroku powiedział dziennikarzom, że "sprawa nie jest przesądzona". "Będę oczywiście składał apelację, nie podzielam tego rozstrzygnięcia" - zaznaczył. - Fakty są takie, że sąd oddalił moje wnioski dowodowe, którymi chciałem wykazać prawdziwość moich stwierdzeń. Jest to rzecz dla mnie bardzo zaskakująca, dlatego będę domagał się w apelacji rozważenia, czy mam prawo wykazać, że mówiłem prawdę. Mam nadzieję, że każdy ma takie prawo. Jest też zaskakujące, że sąd uznał, że podczas konferencji miałem prawo wyłącznie relacjonować fakty, a nie wprowadzać tam element swojego komentarza. Rzecz w tym, że sąd nie zechciał pochylić się nad moimi wnioskami i nie wie, czy ja komentowałem, czy relacjonowałem - wyjaśnił swoje stanowisko. Wspomniał, że wcześniej domagał się zmiany sędziego, powołując się na swoje obawy o bezstronność, ale jego wniosek odrzuciły dwie instancje sądowe. Mec. Aleksander Bentkowski, reprezentujący w poniedziałek Mirosława Garlickiego przed sądem powiedział: "Obawiałem się, że wyrok może być różny. Sąd bardzo merytorycznie uzasadnił swoje orzeczenie i to mnie przekonuje, że wyrok jest słuszny mimo ograniczenia materiału dowodowego. Stąd myślę, że wyrok się uprawomocni". Wątek dotyczący zabójstwa i narażenia przez dr. Garlickiego na utratę życia innego chorego został przez warszawską prokuraturę okręgową umorzony na początku maja. Uzasadniano to "niepopełnieniem przez podejrzanego zarzucanych mu przestępstw". Prokuratura zakończyła też badanie wątków dotyczących korupcji i mobbingu. Jak powiedziała w poniedziałek PAP jej rzeczniczka Katarzyna Szeska, z materiałem dowodowym zapoznały się już strony i wkrótce powinna zapaść decyzja czy w tych sprawach do sądu skierowany będzie akt oskarżenia. Nadal toczy się natomiast śledztwo w innym wątkach dotyczących znęcanie się nad najbliższą osobą oraz usiłowanie zmuszania do poddania się innej czynności seksualnej.