W czwartek sąd ten nieprawomocnie oddalił pozew Ziobry, w którym żądał on od Ćwiąkalskiego przeprosin w mediach i wpłaty 40 tys. zł zadośćuczynienia na cel społeczny. Adwokat Ziobry będzie mu rekomendował złożenie apelacji. Przyczyną procesu były wypowiedzi Ćwiąkalskiego z lutego 2008 r. Ówczesny minister powiedział, że uszkodzenia służbowego laptopa Ziobry nie powstały przypadkowo, a ich charakter wskazuje na celowe działanie. To pomówienia - replikował wtedy Ziobro, który wyjaśniał, że laptop został przypadkowo uszkodzony. "Okazuje się, że doszło do morderstwa laptopa i w związku z tą wielką zbrodnią, która miała miejsce, jest uruchamiany cały aparat państwa, aby ścigać sprawców tego mordu" - ironizował. Z "braku danych dostatecznie uzasadniających podejrzenie popełnienia przestępstwa", warszawska prokuratura umorzyła wówczas śledztwo z zawiadomienia resortu ws. "niszczenia mienia". Prokuratura nie była w stanie jednoznacznie stwierdzić, czy uszkodzenie powstało w wyniku umyślnego działania. Ziobro zeznawał w tym procesie, że wypowiedzi Ćwiąkalskiego naruszyły zasadę domniemania niewinności. Mówił, że zwrócił ministerstwu koszty. Jego zdaniem inkryminowana wypowiedź miała na celu zdyskredytowanie go w oczach opinii publicznej "w ramach brutalnej walki PO ze mną". Ćwiąkalski, który chciał oddalenia pozwu, mówił, że słowa o "nieprzypadkowych" uszkodzeniach oznaczają zniszczenia "niewynikające z normalnej eksploatacji". "Nie jest to tożsame z umyślnością; nigdy nie użyłem słów, że zrobił to powód" - dodał. Sąd uznał, że nie doszło do naruszenia dóbr osobistych powoda. Jak mówiła sędzia Eliza Kurkowska w uzasadnieniu wyroku, Ćwiąkalski podał "prawdziwe informacje". Sędzia podkreśliła, iż jest prawdą, że Ziobro zwrócił uszkodzony laptop, a pozwany nie mówił, że zniszczył go właśnie powód. Według sądu z ekspertyzy na potrzeby śledztwa wynika, iż matryca była pęknięta, co wskazuje na "silny nacisk lub uderzenie"; były też "wgniecenia od zaokrąglonego przedmiotu". Świadkowie zeznali, że żaden inny minister nie zwrócił laptopa w takim stanie; jeden z nich mówił o "nieprzypadkowych uszkodzeniach". Sąd ocenił, że mówiąc o "nieprzypadkowości" uszkodzeń, Ćwiąkalski miał na myśli odpowiedzialność pracownika za powierzony mu sprzęt. Sąd uznał też, że nigdzie nie sugerował on iż Ziobro unika zapłaty za uszkodzenia. Sędzia Kurkowska dodała, że powód usiłował przedstawić całą sprawę jako "nagonkę polityczną", a nadinterpretacją z jego strony był zarzut wobec Ćwiąkalskiego, jakby zarzucał on Ziobrze przestępstwo. Według sądu słowa pozwanego nie naraziły też Ziobry na utratę zaufania niezbędnego do działalności publicznej. Pełnomocnik Ziobry mec. Maciej Zaborowski powiedział PAP, że w całości nie zgadza się z tym wyrokiem i będzie rekomendował apelację swemu klientowi. Adwokat powołał się m.in. na fakt, że w podobnej sprawie z Ćwiąkalskim wygrał proces cywilny b. asystent Ziobry. W styczniu br. warszawski sąd apelacyjny prawomocnie utrzymał wyrok SO nakazujący Ćwiąkalskiemu przeprosić b. asystenta Ziobry Marcina Romanowskiego za słowa dotyczące zniszczenia jego służbowego laptopa. Ćwiąkalski złożył kasację od tego wyroku do SN. Podkreślał, że nigdy nie wymienił nazwiska Romanowskiego, a mówił tylko o "jednym z asystentów Ziobry", których było kilkunastu.