Skarb Państwa stracił na aferze ok. 100 mln złotych. Reporterka RMF Agnieszka Burzyńska dotarła do informacji, według których Kuszewski nie tylko wiedział o udziale Naumana, ale również w 1996 roku ostrzegał jego ojca o tym, iż o sprawie jest głośno. Doradca prezydenta twierdzi jednak, że nie było to ostrzeżenie, a jedynie "kurtuazyjny telefon". - Nie miałem przed czym ostrzegać, bo to było publiczną wiadomością. Gdzieś wyczytałem, dowiedziałem się, że w firmie Pharmacon. Zadzwoniłem do profesora Janusza Naumana, którego znałem po imieniu i spytałem, czy to nie chodzi o jego syna w tym, co piszą. Problem w tym, że w owym czasie żadna gazeta nie pisała o firma Pharmacon i o Naumanie. Kuszewski obstaje jednak przy swoim. - Pisała jakaś firma - zapewnia. Wiadomo jednak, że udział Naumana w aferze sprzętowej wyszedł na jaw dopiero w ubiegłym roku, a telefon do ojca Naumana został wykonany... 8 lat temu. Skąd więc Kuszewski wiedział o Pharmaconie, szwajcarskiej firmie, która przelała na konto byłego szefa NFZ tysiące franków, skoro prokuratura i UOP zarzekały się, że nic o tym nie wiedziały? - Jezu, nie wiem, skąd! Naprawdę nie wiem - zarzeka się dziś Kuszewski. Być może było tak jak z aferą Rywina: wszyscy najważniejsi wiedzieli, mówiono o tym na "salonach", a Nauman piął się w górę. Szczytem było stanowisko szefa Narodowego Funduszu Zdrowia. Kuszewski nie jest jednak jedyną osobą, która powinna zostać przesłuchana przez prokuraturę w tej sprawie. Jeżeli jego słowa są prawdą, to wiedza o udziale Naumana w "aferze sprzętowej" była dość powszechna w ówczesnych kręgach władzy. Kuszewski nie może sobie jednak przypomnieć gdzie się o tym dowiedział. Być może jednak przypomni to sobie w prokuraturze. Kolejną osobą, która powinna zostać przesłuchana jest Ryszard P. były dyrektor w resorcie zdrowia. Przeciwko niemu toczy się co prawda proces, ale o Naumana nikt go do tej pory nie pytał: - Jeżeli będzie jakiś inny proces, to wszystko co jest zgodne z prawdą - oświadczę. Powiązanie Ryszarda P. ze sprawą ujawniono w 1996 roku. Urząd Ochrony Państwa zatrzymał wówczas także Wacława Bańbułę, który miał udziały w HP-Med.