- Funkcjonariusze policji zaatakowali uczestników demonstracji bez jakiekolwiek ostrzeżenia gazem nieznanego pochodzenia, a następnie substancją płynną. Przed podjęciem ataku na demonstrantów przedstawiciel organu gminy nie rozwiązał zgromadzenia, ani też policja nie wezwała do zachowania porządku - czytamy w zawiadomieniu działaczy "S" o ściganie policjantów. W zawiadomieniu napisano też, że w wyniku użycia środków chemicznych przez policję poszkodowanych zostało 19 osób. Mieli oni m.in. zaburzenia wzroku, problemy z oddychaniem i poparzenia I stopnia. Stoczniowa Solidarność wnosi w zawiadomieniu do prokuratury o wszczęcie postępowania karnego przeciwko "funkcjonariuszom publicznym", którzy wydali decyzję o "bezprawnym użyciu sił policyjnych" wobec demonstrujących wraz z użyciem "niedozwolonych środków chemicznych". Do zawiadomienia dołączono dokumentację lekarską. W ubiegłym tygodniu specjalna komisja, powołana przez komendanta głównego policji gen. insp. Andrzeja Matejuka, uznała, że działania policjantów podczas demonstracji stoczniowców w Warszawie były zgodne z prawem, a użyte środki adekwatne do zagrożeń i zachowań osób, które łamały prawo. 29 kwietnia kilkuset związkowców protestowało przed Pałacem Kultury i Nauki w obronie stoczni Gdańsk i swoich miejsc pracy. W tym czasie w PKiN odbywał się kongres Europejskiej Partii Ludowej. Stoczniowcy rzucali petardy, palili opony, spalili również kukłę przedstawiającą premiera Donalda Tuska. Podczas manifestacji doszło do starć demonstrantów z policją. Funkcjonariusze użyli pałek i gazu pieprzowego. W wyniku starć poszkodowanych zostało ponad 25 osób, w tym pięciu policjantów. Według stoczniowców interwencja policji była brutalna. W wydanym oświadczeniu przewodniczący NSZZ "Solidarność" Janusz Śniadek potępił działania policji.