Przeszło tydzień temu Pastwa trafił do aresztu w Bangi w Republice Środkowoafrykańskiej. Jak twierdzi, stało się tak, bo odmówił wręczenia łapówki policjantom. W jego uwolnienie włączyły się służby dyplomatyczne państw europejskich i Kanady (ma polskie i kanadyjskie obywatelstwo). Maciej Pastwa jako przedstawiciel Fundacji im. Kazimierza Nowaka miał w jednej z miejscowości niedaleko Bangi budować studnię dla miejscowej ludności. Potem miał pomagać w rozbudowie szkoły w Demokratycznej Republice Konga. Podróżnik powiedział PAP, że czuje się dobrze; nie wykluczył, że za jakiś czas ponownie wyjedzie do Afryki, by uczestniczyć w projektach pomocowych. - Zostałem deportowany, mam zakaz wjazdu do Republiki Środkowoafrykańskiej, w oficjalnym dokumencie jako zarzut napisano mi: wątpliwa moralność. Decyzja o mojej deportacji została podjęta we wtorek. Zostałem odtransportowany do samolotu do Maroko, również w Casablance odebrał mnie i przesadził do samolotu do Berlina policjant - powiedział Pastwa. Jak dodał, bardzo wysoko ocenia działania podjęte w jego sprawie. W jego uwolnienie zaangażowane były m.in. służby dyplomatyczne Polski, Francji, Kanady, Czerwony Krzyż, pomagał też polski franciszkanin. Europoseł PiS Konrad Szymański złożył w sprawie Pastwy interpelację do Komisji Europejskiej i Wysokiej Przedstawiciel UE ds. Polityki Zagranicznej. - Systematycznie dzwoniła do mnie pani konsul Małgorzata Wasilewska z Angoli, ona też powiadomiła ambasadę francuską. Pracownicy tej ambasady odwiedzali mnie kilkakrotnie, to oni pertraktowali bezpośrednio z policjantami w sprawie mojego wyjazdu. Wszystkie instytucje stanęły na wysokości zadania - powiedział. Jak wyjaśnił, radzono mu, by po opuszczeniu Republiki Środkowoafrykańskiej nie kontynuował podróży po kontynencie, lecz wrócił do Polski. - Wszystkie placówki dyplomatyczne wskazywały mi, że lepiej, bym wrócił do Europy, nie jechał do Konga. Mówiono mi, że mogę tam nie być bezpieczny i mogę być pod byle pretekstem ponownie zatrzymany. Ale ja Afrykę kocham i do Afryki wrócę. Stosunku do Afrykańczyków nie zmieniłem, liczę też, że jeszcze więcej osób będzie chciało włączyć się w pomoc tamtejszym ludziom - podkreślił. Według relacji podróżnika, 31 lipca został on zatrzymany i przewieziony do aresztu za odmowę zapłacenia ośmiu euro łapówki. Jak relacjonował PAP, skonfiskowano jego dokumenty, telefon, stracił też część pieniędzy, które zabrali policjanci. - Mimo wszystko jest to rzadka sytuacja, by podróżnik lądował w areszcie. Gdyby było inaczej, nie byłoby takiej głośnej sprawy z moim zatrzymaniem. Cały czas zachęcam do podróżowania po Afryce. Zastanawiam się, co poradzić, gdy funkcjonariusz - tak jak w mojej sytuacji - zażąda łapówki. Może lepiej dać pieniądze, choć targować się o kwotę - stwierdził. Pastwa przyznał, że choć podczas aresztowania był traktowany dobrze, po tym gdy w sobotę został przewieziony z aresztu w inne miejsce, gdzie warunki były trudniejsze, było mu ciężko. - Na moich oczach torturowano człowieka, bito go po piętach, pośladkach i łydkach. W nocy z soboty na niedzielę słyszałem bicie i płacz innej osoby. Tamte areszty są bardzo surowe: na powierzchni 10 - 12 mkw siedzi 4 - 8 osób bez bieżącej wody, toalety i okna. Na szczęście aż w takim miejscu się nie znalazłem - powiedział. Jak dodał Pastwa, studnia, którą miał wybudować tak czy owak powstanie. Również budowa szkoły będzie kontynuowana, projekt będą prowadziły inne osoby z Fundacji im. Kazimierza Nowaka.