Lew R. oraz 9 innych osób zatrzymało w poniedziałek Centralne Biuro Antykorupcyjne w związku z prowadzonym w Łodzi śledztwem w sprawie posługiwania się fałszywą dokumentacją medyczną, co pozwalało na utrudnianie postępowań - poinformował rzecznik CBA Temistokles Brodowski. Trwa przesłuchanie zatrzymanych. Rzecznik prowadzącej śledztwo Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi Jarosław Szubert oświadczył, że zatrzymania mają związek z prowadzonym od dwóch lat śledztwem, którego "przedmiotem są liczne przestępstwa o charakterze korupcyjnym, płatnej protekcji, przestępstwa przeciwko wymiarowi sprawiedliwości oraz przeciwko wiarygodności dokumentów na przestrzeni lat 2000-07 w Warszawie oraz innych miastach". - To są przede wszystkim przestępstwa korupcyjne, dotyczące udzielania korzyści majątkowych, powoływanie się na wpływy. I to są przestępstwa dotyczące utrudniania prowadzenie postępowań karnych - powiedziała na spotkaniu z dziennikarzami zastępca prokuratora apelacyjnego w Łodzi Bogumiła Tarkowska. Dodała, że zatrzymania wiążą się ze śledztwem prowadzonym przez łódzką prokuraturę od 2007 r. - Śledztwo to było pierwotnie prowadzone w wydziale II Prokuratury Apelacyjnej w Łodzi, później w wydziale VI zamiejscowym biura ds. przestępczości zorganizowanej Prokuratury Krajowej, obecnie ponownie w Prokuraturze Apelacyjnej w Łodzi -mówiła. Dodała, że w ciągu najbliższych 48 godzin zostanie podjęta decyzja co do dalszego losu zatrzymanych. Zaznaczyła, że wśród zatrzymanych nie ma lekarzy, są natomiast prawnicy. Przyznała, że zatrzymanym, którzy są przesłuchiwani, zostały już przedstawione zarzuty, ale ze względu na dobro śledztwa i prowadzone czynności nie może ich wyjawić. Zatrzymanym może grozić kara do 10 lat pozbawienia wolności. Pytana, jaką rolę w sprawie odgrywa Lew R., odpowiedziała, że szersze informacje na ten temat "przekazywane zostaną po zakończeniu czynności procesowych". - Wchodzimy już głębiej w bardziej szczegółowe zakresy śledztwa, nie chciałabym na ten temat przedstawiać informacji. Tu nie chodzi o sensu stricto fikcyjne zwolnienia lekarskie - powiedziała. Jak twierdzi Tarkowska, poniedziałkowe zatrzymania są pierwsze w tej sprawie. - Ale nie pierwsze zarzuty. Pierwsze zarzuty były już wcześniej. Śledztwo trwało od 2007. Przez ponad 2 lata pozyskiwaliśmy i weryfikowaliśmy materiał dowodowy. Z pewnością to nie są ostatnie zatrzymania w tej sprawie - mówiła. Dodała, że ta sprawa nie ma żadnego związku ze śledztwem ws. tzw. afery medialnej sprzed lat. Według rzecznika CBA do większości zatrzymań doszło w Warszawie i okolicach stolicy; inne miały miejsce w Bydgoszczy, Myśliborzu i pod Sanokiem. CBA poinformowało, że pracowało nad tą sprawą od kilkunastu miesięcy. Informację o zatrzymaniu R. potwierdzili jego obrońcy, mecenasi Marek Małecki i Piotr Rychłowski. Rychłowski ujawnił, że Lwa R. zatrzymano o godzinie szóstej rano, w jego domu w Konstancinie. Mecenas wyraził zdziwienie, że zdecydowano się zatrzymać jego klienta w takiej sprawie, bo - jak przypomniał - był on "chyba najbardziej skrupulatnie przebadaną osobą przed skierowaniem go do odbycia kary". - Byłoby chyba czymś skrajnie nierozsądnym, gdyby ktoś próbował cokolwiek tutaj kombinować - dodał. Późnym popołudniem Rychłowski pojawił się przed budynkiem łódzkiej prokuratury. Powiedział, że w sprawie zatrzymania jego klienta docierają do niego jedynie strzępy informacji i hipotezy, które prezentowane są w mediach. - Nie wiem, o jakie zarzuty chodzi, jakie jest ich uzasadnienie, więc trudno cokolwiek skomentować. Jestem zaskoczony tym zatrzymaniem. Nie wiem, co mój klient ma wspólnego z prezentowanymi w mediach zarzutami - mówił. Po wyjściu z łódzkiej prokuratury Rychłowski potwierdził, że sprawa dotyczy korupcji przy zdobywaniu dokumentacji medycznej, która później była wykorzystywana w postępowaniach sądowych. Jego zdaniem chodziło o "szereg postępowań niezwiązanych z Lwem R.". Dodał, że nadal nie wie, dlaczego do sprawy został włączony wątek Lwa R. - Poczekajmy spokojnie na dalszy rozwój wypadków. Na razie mój klient jest osobą zatrzymaną. Nie wiem, gdzie spędzi dzisiejszą noc. To zależy od prokuratora - powiedział Rychłowski. Od kilku lat przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Pragi Południe toczy się proces 76-letniego lekarza oskarżonego o poświadczenie nieprawdy w wystawionym w 2005 r. zwolnieniu dla Lwa R., na mocy którego R. nie stawił się na badania, od których zależało, czy pójdzie do więzienia odbyć zasądzony mu wyrok. Nieobecność R. na tych badaniach sąd uznał za nieusprawiedliwioną i zarządził jego powrót do więzienia. Lekarz twierdził, że w zwolnieniu napisał prawdę, bo R. w czasie badania rzeczywiście miał bardzo wysokie ciśnienie tętnicze oraz zauważalne drgania rąk i kolan. W grudniu 2002 r. "Gazeta Wyborcza" napisała, że R. oferował Adamowi Michnikowi korzystne dla Agory zmiany w ustawie o rtv. W zamian żądał 17,5 mln dolarów i dyrektorskiego stanowiska w telewizji Polsat, którą Agora miałaby kupić. W 2004 r. sąd apelacyjny skazał R. na dwa lata za pomocnictwo w płatnej protekcji wobec Agory ze strony nieustalonej grupy osób. W listopadzie 2006 r. R. wyszedł z więzienia po odsiedzeniu ponad połowy kary. W styczniu białostocka prokuratura formalnie umorzyła śledztwo w sprawie tzw. grupy trzymającej władzę, czyli próby ustalenia osób, które miały wysłać R. z korupcyjną propozycją do Agory. Powodem umorzenia było przedawnienie karalności płatnej protekcji, a składu grupy nie udało się ustalić.