Grupa podejrzana jest m.in. o dokonanie kilku zabójstw, wymuszanie haraczy, rozboje i rozprowadzanie narkotyków. Dodatkowo niektórzy jej członkowie handlowali bronią, amunicją i materiałami wybuchowymi - poinformował rzecznik podlaskiej policji Jacek Dobrzyński. W sumie w śledztwie prowadzonym w Białymstoku od lutego tego roku podejrzanych jest już blisko 30 osób. Grupa działała przede wszystkim w województwie mazowieckim i zachodniopomorskim. Jak dodał Dobrzyński, kolejne zatrzymania nie są wykluczone. Białostocka prokuratura apelacyjna przejęła sprawę z Prokuratury Okręgowej w Łomży, gdzie śledztwo zaczęło się ponad trzy lata temu od odkrycia w lesie spalonych zwłok mężczyzny. Jak się potem okazało, mężczyzna został zamordowany w ramach przestępczych porachunków. Decyzję o przejęciu podjęto nie ze względu na złe wyniki śledztwa, ale jego zakres. Zanim sprawę przekazano do Białegostoku, łomżyńska prokuratura skierowała do sądu kilka aktów oskarżenia i zaczęła kilka nowych wątków śledztwa związanego z działalnością przestępczą grupy z Wołomina i okolic. Obecne śledztwo również się rozszerza, a podejrzanym postawiono bardzo poważne zarzuty. Niektórym z nich - dokonania zabójstw (w sumie pięciu), choć udało się odnaleźć zwłoki tylko jednej osoby. Wśród podejrzanych jest m.in. b. radny jednej z warszawskich dzielnic (ma zarzut działania w zorganizowanej grupie przestępczej i nielegalnego posiadania broni), a także oficer Komendy Głównej Policji, który udzielał gangowi informacji. Jedną z form przestępczej działalności grupy były oszustwa w branży paliwowej. Przy wymuszaniu haraczy przestępcy nie wahali się podpalać obiektów należących do zastraszanych przedsiębiorców. Kilka dużych aktów oskarżenia, m.in. wobec osób uchodzących za szefów gangu, zostało już skierowanych do sądów przez łomżyńską prokuraturę. Procesy trwają i dotyczą m.in. zlecenia zabójstwa, handlu narkotykami, wymuszenia haraczy i czerpania korzyści z nierządu. W sumie wszystkie te postępowania dotyczą ponad dwudziestu osób, zajmujących się w grupie różnymi zadaniami. Kilku przestępców dobrowolnie poddało się karze i złożyło wyjaśnienia, które pomogły rozpracować przestępcze powiązania i odkryć kolejne przestępstwa. Oskarżony został też były więzienny strażnik, który za kilkaset złotych przekazał jednemu z aresztowanych szefów gangu telefon komórkowy, umożliwiając mu w ten sposób kierowanie grupą z więziennej celi.