We wtorek dziennikarze "NDz" Piotr Falkowski i Marek Borawski zostali ponownie zatrzymani - tym razem na lotnisku Szeremietiewo w Moskwie - przed odlotem do Warszawy. Pierwszy raz dziennikarz i fotoreporter "NDz" zatrzymani zostali w sobotę pod Moskwą, gdy pracowali nad materiałem o rosyjskim śledztwie ws. katastrofy smoleńskiej. Zatrzymała ich FSB. Dziennikarze - jak napisał "NDz" - byli przez pięć godzin przesłuchiwani, a następnie spisano nie tylko ich polskie adresy, ale także adres hotelu w Moskwie, w którym się zatrzymali. Zastępca redaktora naczelnego "NDz" Katarzyna Orłowska-Popławska poinformowała na konferencji prasowej na warszawskim lotnisku, że rosyjskie służby celne zarekwirowały dziennikarzom m.in. dwa aparaty fotograficzne, dwa laptopy, telefony komórkowe i nośniki pamięci. Jak podkreśliła, podstawą zatrzymania był wyjątek z rosyjskiego kodeksu celnego dot. możliwości zarekwirowania sprzętu ze względu na informacje, które mogłyby zagrażać bezpieczeństwu Federacji Rosyjskiej. - Oczekujemy i zwrócimy się z oficjalnym pismem do MSZ o podjęcie natychmiastowych i skutecznych działań mających na celu odzyskanie naszego sprzętu. Mam nadzieję, że MSZ podejmie wszelkie możliwe i skuteczne działania, żeby ten sprzęt bezpiecznie, nienaruszony i nieotworzony do nas wrócił (...) Musimy ten sprzęt odzyskać - powiedziała Orłowska-Popławska. Jak zaznaczyła, redakcja "NDz" jest bardzo wdzięczna polskim służbom konsularnym w Moskwie za pomoc i opiekę nad dziennikarzami. Oświadczyła jednak, że "tego wsparcia i zdecydowanych działań zabrakło ze strony MSZ". - W czasie, kiedy nasi dziennikarze byli przetrzymywani, przesłuchiwani i poddawani drobiazgowej kontroli rzecznik MSZ Marcin Bosacki zapewniał, że dziennikarze są już wolni, a oni wrócili dopiero dzisiaj po naprawdę poważnych perturbacjach - powiedziała Orłowska-Popławska. W jej ocenie, zatrzymanie Falkowskiego i Borawskiego jest "sekwencją zamierzonych działań" służb rosyjskich mających na celu uniemożliwienie pozyskiwania przez polskich dziennikarzy informacji dot. katastrofy smoleńskiej. - Nie czuję się bohaterem, staraliśmy się po prostu rzetelnie wykonywać nasze obowiązki. Zbieraliśmy materiały związane z tym, czego oczekują nasi czytelnicy na temat, który jest niezwykle ważny - kwestii okoliczności katastrofy z 10 kwietnia ubiegłego roku - powiedział Falkowski. Jego zdaniem, funkcjonariusze rosyjscy zdawali sobie od początku sprawę z tego, że Polacy nie są szpiegami i nie interesują ich tajemnice wojskowe. - Zatrzymanie nas związane było z pewnością z charakterem naszej pracy - powiedział dziennikarz. Obecny na lotnisku poseł PiS Artur Górski podkreślił, że MSZ i rząd muszą domagać się od Rosji wyjaśnienia okoliczności zatrzymania i przesłuchania polskich dziennikarzy. Protest w sprawie zatrzymania dwójki dziennikarzy złożyło także Centrum Monitoringu Wolności Prasy SDP. Tego rodzaju działania rosyjskich służ nazwano "rażącym naruszeniem zasady wolności słowa". Rzecznik MSZ podkreślił, że z pierwszych informacji rosyjskich wynika, iż sobotnie zatrzymanie dziennikarzy w podmoskiewskiej miejscowości wynikało z tego, że weszli na teren zamknięty dla cudzoziemców. Ponadto - dodał - nie mieli oni akredytacji, ani nawet wizy dziennikarskiej, a - według Rosjan - posługiwali się wizami biznesowymi. - Chcemy przypomnieć, że jakkolwiek anachroniczne mogą być przepisy krajów, które my wszyscy, jako Polacy odwiedzamy, zwłaszcza dziennikarze, to należy się do tych praw stosować - oświadczył Bosacki. Wyraził żal, że ani dziennikarze "NDz", ani ich redakcja nie poinformowały o ich pierwszym, sobotnim zatrzymaniu, ambasady, wydziału konsularnego czy MSZ. Podkreślił, że w poniedziałek, w 15 minut po informacji z "NDz", że reporterzy znów mają problemy resort skontaktował ich z konsulem w Moskwie. - W ciągu dwóch godzin był on (konsul) na lotnisku, a już wcześniej otoczył ich opieką poprzez przedstawiciela LOT-u i rosyjskiego konsula dyżurnego obecnego na lotnisku - zaznaczył rzecznik. Poinformował, że gdy okazało się, że dziennikarze nie wrócą wieczornym lotem do kraju pracownicy ambasady proponowali im nocleg w hotelu przy naszej placówce, ci jednak odmówili i konsulowie zostali wraz z nimi na noc na lotnisku. Zaznaczył, że nie wrócili do Polski poniedziałkowym wieczornym rejsem, bo długo nie chcieli podpisać protokołu potwierdzającego zabranie im sprzętu.