W listopadzie ub. roku Sąd Rejonowy w Bielsku Podlaskim skazał w tej samej sprawie także mężczyznę współoskarżonego wraz z biznesmenem - b. funkcjonariusza ABW, prowadzącego obecnie firmę detektywistyczną. Wyrok w jego przypadku to półtora roku więzienia w zawieszeniu. Obaj mają też zapłacić po 10 tys. zł grzywny. Zawieszając wykonanie kar sąd wziął przede wszystkim pod uwagę wcześniejszą niekaralność obu mężczyzn. Prokuratura chciała dla oskarżonych kar więzienia bez zawieszenia i 3-letnich zakazów prowadzenia działalności o charakterze detektywistycznym; swoje wnioski powtórzyła w złożonej apelacji. Pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych domagał się po 200 tys. zł zadośćuczynienia dla poszkodowanych bielskich firm; zaś obrona - uniewinnienia. To m.in. te strony procesu zaskarżyły wyrok Sądu Rejonowego w Bielsku Podlaskim. Apelację złożył też Marek F. Jak wynika z informacji PAP, akta sprawy są jeszcze w sądzie I instancji. Apelacje rozpozna białostocki sąd okręgowy. Według Prokuratury Okręgowej w Białymstoku biznesmen Marek F. w kwietniu 2014 r. "kierował wykonaniem czynu zabronionego", czyli akcją założenia podsłuchów (w postaci nadajników radiowych umieszczonych w okładce teczki do korespondencji pochodzącej z jego firmy) w konkurencyjnych firmach z branży węglowej w Bielsku Podlaskim. Skazując obu oskarżonych sąd uznał, iż celem było wejście w posiadanie informacji, do których sprawcy działań nie byli uprawnieni ale zaznaczył, że przestępstwem było już samo podłożenie urządzenia podsłuchowego. Za kluczowy dowód uznał zeznania mężczyzny, który sam brał udział w wydarzeniach, których dotyczyła sprawa. Początkowo również i on był w tej sprawie oskarżonym, ale 2,5 roku temu sąd w Bielsku Podlaskim postępowanie wobec niego jednak umorzył, doszło bowiem do pojednania stron i zadośćuczynienia ze strony oskarżonego. Śledztwo w tej sprawie, to "odprysk" głównego postępowania dotyczącego tzw. afery podsłuchowej. Prowadziła je Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga, a dotyczyło ono podsłuchiwania w latach 2013-2014, w dwóch warszawskich restauracjach, osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych. W sumie, podczas kilkudziesięciu nielegalnie nagranych spotkań, utrwalono rozmowy ponad stu osób; prokuraturze udało się ustalić tożsamość 97. Ujawnione w mediach nagrania rozmów wywołały w 2014 roku kryzys w rządzie ówczesnego premiera Donalda Tuska. Oskarżeni byli w tym śledztwie dwaj biznesmeni, w tym Marek F. oraz dwaj pracownicy restauracji, w których dokonywano podsłuchów. Prokuratura przyjęła, że motywem ich działań były interesy biznesowo-finansowe. W tej sprawie Sąd Okręgowy w Warszawie skazał Marka F. na 2,5 roku więzienia bez zawieszenia. Uznał go za pomysłodawcę podsłuchów i dysponenta taśm. W grudniu 2017 roku stołeczny sąd apelacyjny uznał ustalenia I instancji za prawidłowe i wyrok ten utrzymał.