Jak poinformował prokurator Dariusz Ślepokura z warszawskiej prokuratury okręgowej, mężczyzna złożył wyjaśnienia i przyznał się do winy. Prowadząca śledztwo w tej sprawie Prokuratura Rejonowa Śródmieście Północ zdecydowała też o zastosowaniu wobec niego dozoru policyjnego, oznacza to, że raz w tygodniu będzie musiał się zgłaszać na komendę policji. Prokuratorzy postawili mężczyźnie taki zarzutu - bo jak wyjaśniał Ślepokura - działanie 44-latka mogło doprowadzić do paniki, a w ten sposób do realnego zagrożenia dla zgromadzonych w tym miejscu osób (m.in. przeciwników przeniesienia krzyża - red.) i dla okolicznych mieszkańców. Do incydentu doszło w nocy z niedzieli na poniedziałek. Jak informował rzecznik komendanta stołecznego policji Maciej Karczyński, mężczyzna - mieszkaniec województwa warmińsko-mazurskiego - dzwonił kilka razy z budek telefonicznych w okolicach Krakowskiego Przedmieścia (czyli rejonu, gdzie miała być bomba). Po raz pierwszy poinformował o podłożonym rzekomo ładunku wybuchowym ok. godz. 2.30. Policjanci sprawdzali teren niemal do godz. 6 rano. Okazało się, że alarm był głupim żartem. Mężczyznę zatrzymano, był kompletnie pijany, miał ok. 3,2 promila alkoholu we krwi. Składając wyjaśnienia nie potrafił nawet określić, ile razy dzwonił na numer 112. Według nieoficjalnych informacji ze źródeł zbliżonych do sprawy, na policję zgłosił się m.in. świadek, który powiedział, że 44-latek namawiał go, by zamiast niego zadzwonił z informacją o bombie. To kolejny incydent, do którego doszło w ostatnim czasie przed Pałacem Prezydenckim. W miniony wtorek 71-letni mieszkaniec podlubelskiej miejscowości rzucił w tablicę upamiętniającą katastrofę prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem słoikiem z nieczystościami. Postawiono mu zarzut zbezczeszczenia miejsca czci i zwolniono do domu. Dzień później 60-letni mieszkaniec Warszawy podszedł do przeciwników przeniesienia krzyża ustawionego pod Pałacem w czasie żałoby narodowej i miał im grozić pokazując - jak się okazało - rozbrojony granat. Na razie nie postawiono mu zarzutów; również został zwolniony do domu.