Prokuratorzy ustalili, że gdyby nie błędy obojga dyżurnych ruchu, nie doszłoby do tragedii, w której zginęło 16 osób, a ponad 90 odniosło obrażenia. - Jolanta S. wydała zezwolenie na wjazd pociągu relacji Przemyśl-Warszawa na tor, po którym jechał już pociąg z Warszawy do Krakowa - powiedział we wtorek prok. Tomasz Ozimek z zespołu prasowego częstochowskiej prokuratury. Według prokuratorów dyżurna nie sprawdziła, jaka jest przyczyna zajętości toru, co było jej sygnalizowane przez system kontroli ruchu. Jolanta S. została zatrzymana, podobnie jak Andrzej N., krótko po katastrofie. Wówczas kobiecie nie przedstawiono żadnego zarzutu. Przesłuchano ją jako świadka. Została zatrzymana dopiero we wtorek rano, po analizie zgromadzonego materiału dowodowego. Oboje dyżurni popełnili błędy Ozimek wyjaśnił, że przedstawienie Jolancie S. zarzutu możliwe było dopiero po otrzymaniu opinii biegłych z zakresu transportu szynowego. Specjaliści, którzy wydawali opinię, mieli do dyspozycji bogaty materiał dowodowy, w tym zapisy rejestratorów rozmów i dane z pamięci systemu kontroli ruchu. - Łączna analiza tych i innych dowodów pozwoliła na przedstawienie zarzutu - powiedział prokurator. Śledczy zaznaczają, że stawiany kobiecie zarzut nie ma wpływu na zarzuty przedstawione wcześniej dyżurnemu ruchu ze Starzyn. Do katastrofy doszło, ponieważ oboje dyżurni popełnili błędy; najpierw Andrzej N., a później Jolanta S. - wynika z ustaleń prokuratury. Podejrzana nie przyznała się do zarzuconego jej czynu. Odmówiła składania wyjaśnień. Po przedstawieniu zarzutów została zwolniona do domu. Prokuratura zakazała jej pracy dyżurnego ruchu i wykonywania innych czynności, związanych z bezpieczeństwem na kolei. Grozi jej do ośmiu lat więzienia. Grozi do ośmiu lat więzienia W połowie września zarzuty w tej sprawie usłyszał dyżurny ruchu ze Starzyn Andrzej N. Także jemu grozi do ośmiu lat więzienia. Śledztwo w sprawie katastrofy jest przedłużone do 3 grudnia. W postępowaniu zgromadzono bardzo obszerny materiał dowodowy, przesłuchanych zostało wielu świadków - głównie poszkodowanych w katastrofie, bliskich ofiar i pracowników kolei. W śledztwie zgromadzono wiele dokumentów kolejowych, nie tylko bezpośrednio związanych z marcową katastrofą, ale też dotyczących np. szkoleń i ruchu pociągów. 3 marca wieczorem w pobliżu Szczekocin k. Zawiercia - na zjeździe z Centralnej Magistrali Kolejowej w kierunku Krakowa - zderzyły się czołowo pociągi TLK "Brzechwa" z Przemyśla do Warszawy i Interregio "Jan Matejko" relacji Warszawa-Kraków. Pociąg Warszawa-Kraków wjechał na tor, po którym z naprzeciwka jechał pociąg Przemyśl-Warszawa. Według prokuratury Andrzej N. doprowadził do skierowania pociągu Warszawa-Kraków na niewłaściwy tor, co spowodowało czołowe zderzenie z drugim składem. W katastrofie zginęło 16 osób, a obrażenia odniosły 92.