- Korzystając z niedoskonałego prawa europejskiego i krajowego, sieć produkcji i upowszechniania, sprzedawania tzw. dopalaczy w ostatnich kilkunastu tygodniach rozrosła się do takiej skali, która każe nam traktować to jako bardzo groźne zjawisko o charakterze społecznym - podkreślił premier podczas debaty nad rządowym projektem zmian w ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii, która ma uniemożliwić handel dopalaczami. Powszechne zagrożenie Tusk przypomniał, że obecnie stwierdzonych zostało "grubo ponad tysiąc dobrze zorganizowanych, legalnych punktów sprzedaży dopalaczy". - Ta skala legalnego i bezkarnego obrotu tymi produktami doprowadziła do tego, że zagrożenie dla zdrowia i życia obywateli, w tym szczególnie małoletnich, stało się powszechne i naprawdę na dużą skalę - podkreślił Tusk. Premier ocenił też, że zjawisko handlu dopalaczami "zaczęło rozrastać się niczym złośliwy nowotwór". - W tej chwili odnotowujemy dziesiątki przypadków zatruć dziennie. Mamy też dość prawdopodobne zgłoszenia zatruć śmiertelnych - dodał szef rządu. Przekonywał też, że rząd zmobilizował "wszystkie służby państwowe, które mogą być przydatne do walki z tym zjawiskiem". - Ale bez szybkich, natychmiastowych zmian w prawie nie będziemy dysponowali wystarczającymi narzędziami, aby na stałe wyeliminować, a przynajmniej drastycznie ograniczyć, dostęp ludzi do tego typu środków. Dlatego zwróciłem się z prośbą i zwracam się też z prośba do Wysokiej Izby, abyśmy działali w trybie nadzwyczajnym, jeśli chodzi zarówno o tempo prac, jak i dobrą wzajemną wolę - zaznaczył Tusk. Przed debatą premier zapowiedział w rozmowie z dziennikarzami, że "żarty się skończyły". Trzy tysiące sklepów? - W tej konkretnej sprawie, nawet jeśli gdzie indziej w Europie jeszcze sobie z tym nie radzą, powinniśmy pokazać, że państwo polskie nie jest w tej kwestii bezradne - mówił szef rządu. W jego ocenie, jeśli w sprawie dopalaczy trzeba będzie zmienić nie tylko konkretne przepisy, ale i przyzwyczajenia prawne, to "czas podjąć wyzwanie i tę rutynę złamać". - W zbyt wielu przypadkach, także w przypadku dopalaczy, nasze intencje i ogólne zasady nie wystarczają, by skutecznie walczyć - uważa Tusk. Premier zwrócił uwagę, że w sprawie rządowego projektu pojawiły się wątpliwości o charakterze konstytucyjnym. - Tak jak w innych stanach nadzwyczajnych, także i w tej sprawie dojdzie do konfliktu pomiędzy różnymi wartościami, które gwarantuje konstytucja i zwykłe poczucie uczciwości - podkreślił premier. Ale - zaznaczył szef rządu - "tak jak w przypadku wojny, powodzi, innych klęsk żywiołowych, jako państwo decydujemy się na zasady, reguły postępowania i przepisy, które są w konflikcie z innymi zasadami lub wartościami, jakie chcemy chronić". - Biorąc pod uwagę charakter tego rynku, intencje ludzi, którzy tą trucizną handlują, mam prawo wobec Sejmu sformułować postulat, że jeśli wspólnie nie podejmiemy tych decyzji, ponadpartyjnie, to pod koniec roku będziemy mieli 3 tys. takich sklepów - uważa premier. Jak argumentował, każdego dnia od miesięcy letnich, przybywa średnio 6-7 sklepów, sprzedających coraz bogatszy asortyment. O krok przed sprzedawcami dopalaczy - Do tej pory zawsze goniliśmy tych, którzy swoim sprytem pokazywali nową substancję, która odurzała, która była trucizną, która szkodziła, a my tylko wtedy mogliśmy ją skutecznie wycofać z rynku, kiedy wpisaliśmy ją do ustawy - mówiła podczas debaty minister zdrowia Ewa Kopacz. - Jeśli dzisiaj zmieniliśmy podejście do tego, to po to, żeby nie być trzy kroki za nimi, ale krok przed. Za nimi, to znaczy za tymi, którzy dzisiaj mrugając, opowiadają: my sprzedajemy tylko i wyłącznie produkt kolekcjonerski, a tak naprawdę sprzedają truciznę, na którą wielu lekarzy w OIOM, w karetce pogotowia nie ma antidotum, nie wie, jak to leczyć, bo nie wie, co tam w środku jest. Nie wie jak postępować, nie wie, czy dać określony lek - dodała. - Istnieje stan wyższej konieczności - argumentowała. Minister zdrowia podkreśliła, że w rządowym projekcie nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu narkomanii wprowadzono definicję tzw. środka zastępczego. - Nie nazywamy tego dopalaczem mimo, że wszyscy wiemy o co chodzi. Nie nazywamy tego dopalaczem, bo dzisiaj dopalacz, jutro może być rozśmieszacz, a jeszcze za trzy dni rozweselacz - dodała. Kopacz powiedziała też, że w projekcie ustawy wzmocniono rolę inspekcji sanitarnej, może ona w każdej chwili zarekwirować produkt, zakazać obrotu nim nawet do 18 miesięcy i nałożyć administracyjną karę finansową. PiS: Metody rodzą wątpliwości Podczas debaty klub PiS opowiedział się za dalszymi pracami nad rządowym projektem. Bolesław Piecha wskazywał jednak podczas debaty, że choć idea walki z dopalaczami jest słuszna, to część proponowanych rozwiązań rodzi wątpliwości. - Kardynalną zasadą systemów prawnych jest domniemanie niewinności - dopóki komuś nie udowodni się winy, nie może być napiętnowany. Wygląda na to, że ten projekt zrywa z tą zasadą - ocenił Piecha, recenzując rządową regulację. Projekt przygotowany przez Ministerstwo Zdrowia wprowadza przepisy, które zakazują wytwarzania i wprowadzania do obrotu na terenie Polski jakichkolwiek substancji (niezależnie od ich stanu fizycznego i źródła pochodzenia, w tym roślin, grzybów oraz ich części) lub produktów, które mogą być używane jako środki odurzające lub substancje psychotropowe. W przypadku uzasadnionego podejrzenia, że produkt stwarza zagrożenie życia lub zdrowia ludzi, inspektor sanitarny będzie mógł wstrzymać jego wytwarzanie lub wprowadzanie do obrotu albo nakazać wycofanie z handlu na okres do 18 miesięcy. W tym czasie prowadzone będą badania dotyczące jego wpływu na zdrowie. Inspektor dodatkowo będzie mógł nakazać zaprzestanie prowadzenia działalności w obiektach służących wytwarzaniu lub wprowadzaniu podejrzanego produktu do obrotu - czyli np. zamknąć sklep lub hurtownię. Poseł PiS wskazał, że oprócz dyskutowanego projektu ws. dopalaczy w Sejmie są także dwa inne - SLD oraz Prawa i Sprawiedliwości. - Ubolewam, że marszałek nie skierował do prac pozostałych projektów, które mają ten sam cel, ale inne metody - mówił. Prowadząca obrady wicemarszałek Sejmu Ewa Kierzkowska poinformowała po wystąpieniu Piechy, że oba te projekty trafią także do prac w komisji.