Policja potrzebowała tylko dwóch godzin, aby namierzyć nastolatków, dzwoniących z telefonu komórkowego. Dowcipnisie staną przed sądem rodzinnym, a koszty policyjnej akcji pokryją rodzice. Z kolei śląska policja zatrzymała 20- letniego studenta jednej z częstochowskich uczelni, który okazał się sprawcą dwóch sobotnich fałszywych alarmów bombowych na lotnisku w Pyrzowicach i na Jasnej Górze. - Łukasz M. przyznał się do wszczęcia alarmów. Nie potrafi przy tym logicznie wytłumaczyć motywów, które nim kierowały. Tak jak wszyscy sprawcy w takich przypadkach mówi, że to z głupoty - poinformował dziś rzecznik śląskiej policji Andrzej Gąska. 20-latek zostanie doprowadzony do prokuratury w Częstochowie, która ma wystosować do sądu wniosek o jego aresztowanie. Za spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa wielu osób Łukaszowi M. może grozić kara pozbawienia wolności nawet do 8 lat. Prawdopodobnie będzie też musiał pokryć koszty poniesione przez służby zabezpieczające podczas obu akcji, które są w tej chwili szacowane na co najmniej kilkanaście tysięcy złotych. Dokładna wartość strat ma być ustalona w prowadzonym postępowaniu. Student, w sobotę między godz. 11. a 12., na telefony komórkowe oficerów prasowych Komendy Miejskiej Policji w Częstochowie i Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach przesłał SMS-em ze swojego telefonu na kartę informacje o podłożeniu ładunków wybuchowych w Kaplicy Cudownego Obrazu na Jasnej Górze i w Międzynarodowym Porcie Lotniczym Katowice w Pyrzowicach. Kaplica została zamknięta dla pielgrzymów i przeszukana, a lotnisko ewakuowane. Ok. 300 pasażerów oczekujących na samolot spędziło dwie godziny na trawniku za parkingiem. Uciążliwość przyjęli ze spokojem, choć pod adresem sprawcy alarmu padało wiele gorzkich słów. Alarm opóźnił starty samolotu Lufthansy do Frankfurtu i samolotu linii Wizz Air lecącego do Aten przez Budapeszt. Przy pomocy czterech psów drobiazgowo przeszukano terminal i jego otoczenie, sprawdzono samochody na parkingu, bomby jednak nie znaleziono. "W Kaplicy Cudownego Obrazu na Jasnej Górze podłożona jest bomba. Wybuchnie 25 minut od chwili wysłania tego SMS-a. Czy chcecie mieć tych ludzi na sumieniu" - wiadomość takiej treści otrzymała oficer częstochowskiej policji w sobotę o 11.50. To czas, kiedy w sanktuarium jest mnóstwo pielgrzymów. Natychmiast wyprowadzono wszystkich z kaplicy i przy użyciu psa tropiącego sprawdzono wszystkie miejsca, do których mają dostęp pielgrzymi. Po półtoragodzinnej akcji bomby nie znaleziono i życie w klasztorze wróciło do normy. Policjanci z Częstochowy współdziałając z policjantami Komendy w Tarnowskich Górach i Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach, przystąpili natychmiast do "namierzenia" źródła alarmu. Po kilku godzinach uzyskali pierwsze informacje, które doprowadziły ostatecznie do zatrzymania mieszkańca powiatu częstochowskiego.