Do wszystkich komend Warszawy i okolic trafił wczoraj przed południem telefonogram z wydziału do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw Komendy Stołecznej Policji. To elitarna jednostka zajmująca się najpoważniejszymi przestępstwami: zamachami bombowymi, porwaniami dla okupu, zabójstwami. Tym razem funkcjonariusze wzięli na cel pielęgniarki, które od ponad dwóch tygodni protestują pod kancelarią premiera, i strajkujących już siódmy tydzień lekarzy. Autor telefonogramu w związku z przedłużającym się protestem pracowników służby zdrowia prosi podległe jednostki o zbieranie i dostarczenie do wydziału terroru "wszelkich informacji" dotyczących pracowników służby zdrowia, środowisk ich popierających oraz środowisk ekstremistycznych. Policjanci dostali polecenie "zadaniowania swoich osobowych źródeł informacji (OZI)" w tym kierunku, co oznacza, że mają zlecać zbieranie informacji o wskazanych grupach. Ci informatorzy to np. przestępcy stale współpracujący z policją - czytamy w dzienniku. Zadanie z telefonogramu to jeden z elementów operacji pod kryptonimem "Medyk", czyli policyjnego zabezpieczenia protestu przed kancelarią premiera. Po co policja zbiera takie informacje? - To rutynowe działanie - zapewnia podinsp. Mariusz Sokołowski, rzecznik stołecznej policji. - Ma ono zapewnić bezpieczeństwo protestujących. Takie zdanie znajduje się też na końcu dokument" - dodaje. - To wytrych. Taka "podkładka", która ma pozwolić na zbieranie informacji - twierdzi oficer stołecznej policji, który widział dokument. - Protest może być wykorzystany przez środowiska ekstremistyczne i anarchistyczne. Nasze działania mają temu zapobiec - zapewnia podinsp. Sokołowski. - Jak może zostać wykorzystany? - dopytuje dziennik. - Nie wiem tego, ale wiedzą to policjanci, którzy analizują zagrożenia - odpowiada Sokołowski i dodaje, że policja zbiera podobne dane przy każdej dużej imprezie tego typu.