Prokuratura oskarżyła dziennikarza o prowadzenie auta po pijanemu oraz sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Sąd orzekł, że dziennikarz jest winny prowadzenia samochodu w stanie nietrzeźwości. Durczok został skazany na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata, Sąd zasądził ponadto trzy tys. zł. grzywny oraz 30 tys. zł. na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym - podaje Polsatnews.pl. Na Kamila Durczoka został nałożony również zakaz prowadzenia pojazdów mechanicznych przez pięć lat. Ogłoszony wyrok nie jest prawomocny. Sąd nie uznał dziennikarza winnym spowodowania niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. W procesie, który przed piotrkowskim sądem toczył się od stycznia bieżącego roku, Durczok (zgodził się na podawanie nazwiska) przyznał się do prowadzenia samochodu po alkoholu; nie przyznał się natomiast, że swoim zachowaniem sprowadził bezpośrednie niebezpieczeństwo zagrożenia katastrofą w ruchu lądowym. Za co Kamil Durczok stanął przed sądem? W wyjaśnieniach ze śledztwa odczytanych przez sąd dziennikarz tłumaczył, że w lipcu 2019 r. przeżywał trudny okres w życiu osobistymi i zawodowym. Aby odpocząć, wyjechał na Półwysep Helski, gdzie - jak mówił - spożywał dużo alkoholu. Podczas wieczoru i w noc poprzedzającą powrót pił białe wino, piwo i whisky. Rano wypił jeszcze duże piwo i znaczną część drugiego dużego kufla. Następnie w towarzystwie kobiety wyruszył jako kierowca w drogę do Katowic. W jego krwi wykryto 2,9 promila alkoholu oraz ślady substancji, będące składnikami leków o charakterze psychotropowym, przeciwlękowym, uspokajającym. Według prokuratury Durczok będąc pijanym, przejechał autostradą 370 kilometrów ze średnią prędkością 140 km/h. W chwili, kiedy utracił panowanie nad pojazdem i uderzył w pachołki oddzielające pas wyłączony z ruchu, jechał z prędkością 96 km/h, a w miejscu tym było ograniczenie do 70 km/h. - Dziś z całą ostrością i wyrazistością dociera do mnie fakt, jak bardzo niewytłumaczalne i nie do usprawiedliwienia było to zdarzenie. To się zwyczajnie nie miało prawa zdarzyć, ale się jednak zdarzyło. Staję przed wysokim sądem z pełną świadomością tego, że za to, co zrobiłem, muszę ponieść karę, powinienem ją ponieść i tę karę poniosę - mówił w sądzie były szef Faktów TVN. Mowy końcowe W mowie końcowej stron prokurator Anna Mosur wniosła o uznanie oskarżonego winnym i wymierzenie mu kary 2,5 roku pozbawienia wolności oraz siedmioletniego lat zakazu prowadzenia pojazdów i wpłacenia 50 tys. zł na Fundusz Sprawiedliwości. Obrońca Durczoka mec. Łukasz Isenko nie kwestionował winy oskarżonego prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu. Podważał jednak - na podstawie opinii biegłych - zarzut dotyczący zagrożenia powstania katastrofy w ruchu lądowym. Ten czyn jest zagrożony karą do 12 lat pozbawienia wolności. Pod koniec lipca 2019 r. dziennikarz mając 2,9 promila alkoholu we krwi uczestniczył w kolizji na remontowanym odcinku drogi krajowej nr 1 pod Piotrkowem Trybunalskim. Jadąc samochodem bmw w kierunku Katowic, najechał na pachołki oddzielające pasy ruchu. Jeden ze słupków uderzył w auto nadjeżdżające z przeciwka. Nikt z uczestników kolizji nie ucierpiał. Darmowy program - rozlicz PIT 2020