Według sondażu Ipsos PiS zdobyło w wyborach parlamentarnych 43,6 proc.; KO - 27,4 proc.; SLD - 11,9 proc. PSL - 9,6 proc.; Konfederacja - 6,4 proc. Przekłada się to na 239 mandatów w Sejmie dla PiS, dla KO - 130, SLD - 43, PSL 34 i Konfederacji - 13. Adrian Zandberg podczas wieczoru wyborczego podkreślił wagę tego, że wraz z wejściem lewicy do parlamentu "zmienia się kształt polskiej sceny politycznej". "Dotąd ten podział na scenie politycznej wyglądał tak, że był z jednej strony PiS i prawica, a z drugiej strony - liberałowie. Teraz naprzeciwko PiS-u będzie stała lewica, która jest prospołeczna i stoi po stronie praw człowieka, która walczy o praworządność, o wolność światopoglądową, ale walczy też o nowoczesne państwo dobrobytu" - mówił. "Myślę, że to zmienia wszystko, bo PiS-owi w tej kadencji będzie przez to dużo trudniej" - ocenił. Jego zdaniem wynik, jaki uzyskało PiS w wyborach, był efektem tego, że "skutecznie przez cztery lata straszył, mówiąc: albo my, albo przyjdą liberałowie, którzy zabiorą 500 plus i wyższe płace". "My jesteśmy w tym momencie na fali wznoszącej i było to widać w tej kampanii" - mówił Zandberg. Przypomniał, że na początku kampanii dziennikarze pytali, czy lewica przekroczy próg 5 proc. "Niektórzy spisywali nas na straty, ale dzisiaj wiadomo już, że lewicowa lista wprowadzi posłów i posłanki Wiosny, Razem i SLD (do Sejmu) i że będzie to nowy silny głos w polskim parlamencie, którego dotąd nie było" - wskazał. "Moim zdaniem to pierwszy krok do tego, żeby w 2023 roku lewica odebrała PiS-owi władzę" - powiedział. Pytany o słowa Grzegorza Schetyny, który mówił w niedzielę o "konsolidacji" sił opozycji w parlamencie, Zandberg powiedział, że lewica idzie do parlamentu, "by zawalczyć o prospołeczny program". "Chcemy być w parlamencie opozycją odważną, która nie boi się powiedzieć, że chcemy świeckiego państwa, która nie czapkuje przed biskupami" - podkreślił. Dodał, że będzie to również opozycja, która chce złagodzenia ustawy antyaborcyjnej, czy też m.in. złoży projekt ustawy gwarantującej leki za 5 zł na receptę. Dopytywany o ewentualną koalicję odpowiedział, że "koalicje rządowe powołuje się wtedy, kiedy zdobywa się większość". "Myślę, że Grzegorz Schetyna ma teraz inne problemy na głowie, niż rozstawianie innych partii politycznych po kątach" - powiedział. "Dobrze, żeby Platforma przemyślała też wynik, który otrzymała" - dodał. "Każdy z nas jest w trochę innym miejsc sceny politycznej" - ocenił.