Na poniedziałkowej rozprawie sąd zakończył przesłuchiwanie i odczytywanie zeznań wszystkich świadków. Przez cztery godziny - za zamkniętymi drzwiami - zeznawały biegłe specjalistki z zakresu psychiatrii i psychologii, które wydawały opinię na temat Katarzyny W. Później sąd odczytał zeznania trzech świadków, którzy przebywają za granicą i nie udało się ich wezwać na rozprawę, oraz opinie, m.in. z katowickiego aresztu, gdzie przebywa oskarżona. Według niej, osadzona obecnie nie stwarza problemów wychowawczych. Tuż przed zamknięciem przewodu sądowego obrońca oskarżonej mec. Arkadiusz Ludwiczek złożył dwa kolejne wnioski. Domagał się odtworzenia nagrania z miejskiego monitoringu, który zarejestrował Katarzynę W. w dniu śmierci dziecka, oraz odczytania protokołu ze śledztwa. Chodzi o przesłuchanie Katarzyny W., kiedy była przesłuchiwana w sprawie rzekomego uprowadzenia dziecka. - Upatruję w tym dowodzie czegoś, co pozwoli nam ustalić prawdę - powiedział adwokat. Przekonywał, że choć odczytywanie zeznań oskarżonego złożonych w czasie, gdy był świadkiem - i podlegał odpowiedzialności karnej za mówienie nieprawdy - jest sprzeczne z ogólnie przyjętymi zasadami, w tym przypadku należy jednak uczynić wyjątek. Ludwiczek wyjaśnił, że chodzi mu o dowiedzenie, że wbrew stanowisku prokuratury jego klientka nigdy nie powiadomiła organów ścigania o niepopełnionym przestępstwie ani nie próbowała skierować postępowania przeciwko innej osobie. To dwa przestępstwa, za które - obok zabójstwa - odpowiada przed sądem Katarzyna W. Sąd zgodził się na dołączenie protokołu w poczet dowodów i odczytał go. Katarzyna W. opowiada w nim o okolicznościach rzekomego porwania. Mówi też, że żąda ścigania i karania sprawców. Podczas wcześniejszych rozpraw sąd przesłuchał już m.in. członków najbliższej rodziny Katarzyny W., niektórych jej znajomych i nauczycieli, kobiety współosadzone z oskarżoną, a także biegłych z zakresu medycyny sądowej, którzy wydali opinię o przyczynie śmierci dziecka - wskazując, że było to gwałtowne uduszenie. Sprawa Katarzyny W. zaczęła się 24 stycznia 2012 r., gdy policja przekazała mediom informację o zaginięciu półrocznej dziewczynki z Sosnowca. Według relacji matki dziecko miało zostać porwane z wózka w centrum miasta. Na początku lutego ciało dziecka znaleziono w zrujnowanym budynku w parku przy torach kolejowych w Sosnowcu. Zdaniem prokuratury Katarzyna W. 24 stycznia miała cisnąć dzieckiem o podłogę, a kiedy okazało się, że mimo to niemowlę przeżyło, dusić je przez kilka minut.