W środę (11 listopada) ulicami Warszawy przeszedł Marsz Niepodległości. Mimo że - zgodnie z zapowiedziami organizatorów - miał być zmotoryzowany - wielu uczestników brało w nim udział pieszo. Podczas Marszu doszło do zamieszek. Policja informowała m.in., że w stronę policjantów poleciały kamienie i race. KSP przekazywała, że "grupy chuliganów zaatakowały policjantów chroniących bezpieczeństwa innych ludzi". Do działań ruszyły pododdziały zwarte, które użyły środków przymusu bezpośredniego - gazu łzawiącego i broni gładkolufowej. Wilk: Bardzo wiele pytań do działań policji Według posła Konfederacji, Jacka Wilka, na Marszu Niepodległości dochodziło do prowokacji. - Przez pięć lat Marsz Niepodległości przechodził spokojnie, nic się nie działo. W tym roku wydarzyło się coś, co spowodowało, że nagle pojawiły się jakieś problemy - powiedział w Polsat News. - W tłumie ludzi zawsze znajdą się osoby, które zachowują się nieodpowiedzialnie - dodał. Wilk pytał również, "dlaczego policja na samym początku zatrzymała ruch samochodów, wypędziła ich z samochodów i kazała iść pieszo?". - Jest bardzo wiele pytań do działań policji, które zupełnie niepotrzebnie prowokowały i spowodowały wiele strat - przekazał. Przypomniał sprawę fotoreportera "Tygodnika Solidarność", postrzelonego przez policję. - Atakowanie niewinnych ludzi to nie jest funkcja policji. Szkoda, że tak się stało - stwierdził poseł Konfederacji. - Z tego, co wiem, organizatorzy Marszu odcięli się od czynów chuligańskich i bardzo słusznie. Chcą współpracować i zawsze współpracowali z policją - dodał. Zwrócił uwagę na "różne podejście ze strony policji do Marszu Niepodległości i protestów kobiet". - Chciałbym jako obywatel wiedzieć, czy policja w każdym przypadku będzie zachowywać się tak samo, czy nie - powiedział. Kownacki: To wy sprowokowaliście tych pseudokibiców - Bardzo ubolewam nad tym, w jaki sposób ten marsz w tym roku przebiegał - stwierdził z kolei Bartosz Kownacki z PiS. - Ubolewam nad tym, że my, patrioci, nie możemy dać świadectwa, że potrafimy godnie świętować ważne dla nas wydarzenia - dodał. - Idei Marszu Niepodległości najbardziej zaszkodzili ci, którzy rzucali racami, kamieniami w policję - powiedział. - Bez względu na to, jak zachowywała się policja, mogli nie dać się sprowokować. Szkoda, że tak się stało. Odpowiedzialność za to ponoszą politycy Lewicy, Koalicji Obywatelskiej, którzy w przypadku analogicznych sytuacji na strajkach kobiet, uważali, że nic się nie dzieje - dodał. - To wy sprowokowaliście tych pseudokibiców, prowokatorów, żeby tam byli. Mam nadzieje, że przyszłe Marsze Niepodległości będą przebiegały w zupełnie inny sposób - powiedział. Kierwiński: Ludzi na ulice wyprowadził Jarosław Kaczyński - Cały czas PiS broni swoich ukrytych sprzymierzeńców, broni tych, którzy od wielu lat demolują Warszawę i wprowadzają nienawiść - odpowiedział Marcin Kierwiński z PO. - Tych ludzi na warszawskie ulice wyprowadził Jarosław Kaczyński. Oni poczuli się ważni, poczuli się docenieni, poczuli się bezkarni. Dlatego wyszli na ulice i zdemolowali Warszawę - powiedział. - Od pięciu lat ta władza cały czas puszcza oko do środowisk skrajnych. Wiele ekscesów, zero reakcji prokuratury. Ci ludzie to są bojówki PiS-u, PiS wykorzystuje ich, aby bronić swojej władzy. Jarosław Kaczyński staje po stronie bojówkarzy - stwierdził poseł PO. Według niego, patrząc na to, co działo się podczas Marszu Niepodległości, "policja powinna reagować znacznie wcześniej i znacznie mocniej". - Nie może być przyzwolenia do agresji na polskich ulicach. Ale skoro to przyzwolenie daje najważniejszy polityk w kraju, szef partii rządzącej, to co się dziwić. To są efekty wieloletniego siania nienawiści przez Jarosława Kaczyńskiego - dodał. Żukowska: Prowokatorami byli kibole - Stowarzyszenia Marsz Niepodległości powinno zostać zdelegalizowane, za sianie nienawiści na tle narodowościowo-rasowo-ideologicznym - uważa z kolei Anna Maria Żukowska z Lewicy. - Według polityków PiS-u za wszystko odpowiada opozycja, tylko nie oni - powiedziała. Przypomniała, że w poprzednich latach w Marszu uczestniczyli zarówno prezydent Andrzej Duda, jak i politycy partii rządzącej. - Skoro wiemy, że na rondzie de Gaulle'a co roku dochodzi do burd, to zastanawiam się, dlaczego nie wie o tym policja, że nie pracuje nad taktyką, bo ten teren trzeba było po prostu lepiej zabezpieczyć - stwierdziła. Jak jednak dodała, policja i tak zachowywała się "w miarę", starając się deeskalować konflikt. - Prowokatorami byli kibole, to są zawsze ci sami ludzie. Organizatorzy powinni wcześniej brać pod uwagę, że może dojść do takich sytuacji - dodała. Nowogórska: Kiedy pojawi się iskra, zaczyna płonąć ognisko - Marsz Niepodległości w formie samochodowej mógł być ciekawym wydarzeniem. Natomiast to, co się wydarzyło, wyszło poza wszelkie ramy dobrego zachowania i norm społecznych - oceniła z kolei Urszula Nowogórska z PSL-Koalicja Polska. - Przykro mi, że przez zachowanie niektórych grup społecznych Marsz Niepodległości przyjął taki obrót. Psychologia tłumu jest nie do opanowania. Kiedy pojawi się iskra, zaczyna płonąć ognisko. Przy takiej ilości ludzi i nieprzewidywalności ludzkich zachowań mieliśmy okazję zobaczyć, co się dzieje - powiedziała. - Jestem przeciwna chuligańskim zachowaniom, nie ma na nie przyzwolenia - zaznaczyła. Według niej "policja reagowała w sposób właściwy". - Wręcz próbowała doprowadzić do deeskalacji napięcia, co po części się udało - dodała. Jak wskazała, "w ciągu ostatniego miesiąca narosły w społeczeństwie ogromne emocje i rozgoryczenie". - Uaktywniły się również grupy, które chcą podzielić nasz naród, chcą znowu szukać tematów zastępczych i nie zajmować się ważnymi tematami, takimi jak pandemia koronawirusa - powiedziała. Dera: Organizatorzy nie stanęli na wysokości zadania - Przez ostatnich pięć lat te marsze były pięknym świętem i były oddaniem hołdu naszym bohaterom - stwierdził natomiast Andrzej Dera z Kancelarii Prezydenta. Przypominał, że sam uczestniczył w tym marszu w 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości. Jak mówił, było to "bardzo przejmujące wydarzenie", podczas którego czuł się bezpiecznie i godnie. - Teraz stało się, niestety, zupełnie inaczej. Ja to składam na karb pandemii, bo w okresie pandemicznym nie powinniśmy się zbierać gromadnie. Organizatorzy nie stanęli na wysokości zadania, bo miał to być bezpieczny przejazd samochodów. Niestety, stało się zupełnie inaczej - mówił. Prezydencki minister podkreślił, że zgromadzenia powinny mieć zawsze charakter pokojowy, a "trudno nazwać charakterem pokojowym demonstrantów, którzy idą z racami, którzy mają niebezpieczne przedmioty, którzy atakują policję". - Dla mnie to był bardzo smutny obrazek. 11 listopada, odzyskanie niepodległości po wielu latach, kiedy straciliśmy tę niepodległości, powinno być świętem, które łączy wszystkich Polaków. Nie powinno dochodzić do takich obrazków, jakie widzieliśmy teraz 11 listopada. To są smutne obrazki, nikomu niepotrzebne - oświadczył. Jego zdaniem podczas marszu policja "zachowywała się tak, jak powinna się zachowywać" - wyłapywała tych, którzy naruszali porządek prawny.