Prezydent stolicy Hanna Gronkiewicz-Waltz poinformowała w środę o wydaniu zakazu organizacji w niedzielę 11 listopada Marszu Niepodległości. Następnie prezydent Andrzej Duda spotkał się z premierem Mateuszem Morawieckim i - jak poinformował rzecznik prezydenta Błażej Spychalski - na spotkaniu ustalono, że zostanie zorganizowany "wspólny biało-czerwony marsz", który będzie objęty patronatem narodowym przez prezydenta, a jego organizacją zajmie się rząd. "Marsz Niepodległości w 2018 roku przejdzie" "Apelujemy do pana prezydenta jednak, żeby poczekał - i wstrzymał się - na decyzję sądu, na odwołanie od decyzji prezydent stolicy, które dzisiaj będziemy składali. To jest jedna rzecz, a druga rzecz - na pewno bardzo radosna - jest taka, że już wiemy, że na pewno Marsz Niepodległości w 2018 roku przejdzie" - powiedział Bąkiewicz na wieczornej konferencji prasowej w Sejmie. Jak dodał, "ktokolwiek wcześniej miał jakieś wątpliwości, to w tej chwili już jesteśmy pewni, że na pewno ten marsz się odbędzie". Jeden marsz czy dwa? Dziennikarzy pytali, czy jeżeli sąd podtrzyma zakaz wydany przez prezydent stolicy, organizatorzy Marszu Niepodległości dołączą do marszu zapowiedzianego przez rzecznika prezydenta, czy jednak będą organizowali własne, spontaniczne zgromadzenie. Wiceprezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości Witold Tumanowicz powiedział, że "najważniejsze jest to, żeby Marsz Niepodległości przeszedł". "I to jest bezsprzecznie najważniejsze intencja organizatorów, czyli stowarzyszenia Marsz Niepodległości. Jeżeli prezydent chce tutaj pomóc, w tym, by ten marsz się odbył, no to możemy tylko traktować to jako dobrą monetę, dobrą wolę" - mówił Tumanowicz. "Formalne kwestie są dla nas drugorzędne, ponieważ najważniejsi są ci Polacy, którzy są w marszu" - dodał. Dopytywany, czy będzie jeden marsz, czy dwa, Tumanowicz odpowiedział, że "to będzie marsz, który odbędzie się od ronda Romana Dmowskiego na błoniach Stadionu Narodowego, dokładnie według zaplanowanej trasy - taką jak od lat".