"Anna Grodzka pierwsza przyznaje, że nie zbierze podpisów. Widziałem raz, jak wolontariusze je zbierali... To było do przewidzenia" - napisał wczoraj na Twitterze dziennikarz TVN 24 Michał Tracz. Pod wpisem dziennikarza rozgorzała dyskusja. Komentarz zamieszczono także z oficjalnego konta ugrupowania, z którego startuje w wyborach prezydenckich Anna Grodzka. "Zbieramy cały czas, w całym kraju. 100 tysięcy jest jak najbardziej w zasięgu" - podała Partia Zieloni. Informacje o wycofaniu się z walki o prezydenturę zdementowała również główna zainteresowana. Na swoim blogu na portalu natemat.pl Anna Grodzka wyjaśniła, że nie zamierza składać broni. "W mediach społecznościowych lotem błyskawicy roznosi się pogłoska, jakobym wycofała się z prezydenckiego wyścigu z powodu niezebrania podpisów. Widać po tym, jak bardzo ucieszyłaby niektórych i rozjaśniłaby pochmurne popołudnie wiadomość, że mi się nie uda. Trzymajmy się jednak faktów" - napisała Anna Grodzka. Dodała, że nieporozumienie wzięło się z informacji, jakie podała w rozmowie z Moniką Olejnik. Kandydatka na prezydenta poinformowała o liczbie głosów poparcia, jakie wpłynęły do jej biura, co - jak później rozjaśniła - jest tylko częścią zebranych dotąd podpisów. Zebranie co najmniej 100 tysięcy podpisów popierających kandydata na prezydenta jest warunkiem formalnym zarejestrowania go w PKW. Anna Grodzka nie zbierze 100 tys. podpisów? Wypowiedz się!