Dane dotyczące frekwencji, podane przez stołeczny ratusz i policję znacznie różnią się od siebie. Przedstawiciele ratusza poinformowali, że w marszu uczestniczyło 240 tys. osób. Według szacunków policji przez ulice Warszawy przeszło 45 tys. osób. Skąd taka rozbieżność i w jaki sposób odbywa się liczenie uczestników? - Jest bardzo prosty przelicznik: w przypadku manifestacji stacjonarnych zakładamy, że jest to ok. 3-4 osób na metr kwadratowy w zależności od wypełnienia terenu razy liczba metrów kwadratowych, które mamy z danych geodezyjnych. W przypadku osób, które się przemieszczają to jest 1-2 osoby w zależności od gęstości tłumu - tłumaczył w sobotę w rozmowie z TVN 24 wiceprezydent Warszawy Jarosław Jóźwiak. Również prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz zapewniała wczoraj, że uczestnicy byli dokładnie liczeni. Z kolei podczas niedzielnej konferencji prasowej, rzecznik Komendanta Stołecznego Policji zaznaczył, że funkcjonariusze skupiali się przede wszystkim na zapewnieniu bezpieczeństwa. - Wszystkie trzy zgromadzenia przebiegły bezpiecznie. Współpraca z organizatorami układała się modelowo. Nie odnotowaliśmy żadnych incydentów, żadnych osób nie zatrzymaliśmy - poinformował Mariusz Mrozek. Podkreślił, że szacunki są kwestią drugorzędną dla policji. - Chcę podkreślić, że przekaz w opinii publicznej nie był precyzyjny - zaznaczył. Policja nie odnosiła się do cyfr podawanych przez urząd miasta i polityków. - Tu nie ma pola do polemiki - mówił. - Pierwsze szacunki, to moment w którym KOD ruszał z Placu na Rozdrożu. To jest około 30 tys. osób. Dużo osób czekało na trasie marszu, część była wzdłuż Alej Ujazdowskich, to co można było zaobserwować potem to duże grupy, które dołączały np. na Placu Trzech Krzyży. Druga cyfra podana przez policję to jest ok 45 tys. osób. To liczba, która w szczytowym momencie była zgromadzona na Placu Piłsudskiego. Nie szacowaliśmy osób w trakcie przemarszu, bo była bardzo duża rotacja. Część osób odłączała się wcześniej, a część dołączała się w trakcie przemarszu. Była też bardzo duża liczba turystów i Warszawiaków na Trakcie Królewskim. Stąd dwie cyfry, 30 tys. początek, 45 tys. punkt szczytowy. To co istotne, należy zakończyć debatę o cyfrach, przynajmniej jeżeli chodzi o policję, bo naszą rolą jest zagwarantowanie bezpieczeństwa, bez względu kto organizuje i jaki jest cel zgromadzenia - wyjaśnił rzecznik. - Jeżeli za każdym razem mają pojawiać się pytania, to może wszystkie zgromadzenia powinni odbywać się na terenie ogrodzonym, a przy wejściu powinny być kołowroty - ironizował Mrozek. - Nie możemy przyjmować, że cały plac jest tak samo zagęszczony - odniósł się do wypowiedzi urzędników z ratusza. Stanowisko ratusza Wiceprezydent Warszawy Jarosław Jóźwiak na niedzielnej konferencji prasowej poinformował, że zgodnie z ostatnim raportem urzędu miasta, liczba uczestników sobotniego marszu wyniosła łącznie 240 tys. Odniósł się również do rozbieżności między szacunkami dotyczącymi frekwencji podczas sobotniego marszu. "Tak zrozumiałem z komunikatu policji, że oni podali informację o manifestantach, którzy według policji zgromadzili się na początku, czyli na placu na Rozdrożu i na końcu, czyli na placu Piłsudskiego. Natomiast my podaliśmy łączną liczbę wszystkich uczestników, którzy uczestniczyli nie tylko w tych dwóch miejscach, miejscu zbiórki i miejscu zakończenia zgromadzenia, a również tych, którzy brali udział w przemarszu i dołączali się po trasie" - wyjaśniał. "Specyfiką tego marszu, co było też doskonale widać na monitoringu, jest to, że bardzo dużo ludzi czekało na trasie i spontanicznie przyłączało się do tego zgromadzenia. Chociażby na rondzie de Gaulle'a czekało co najmniej kilkaset osób, na placu Trzech Krzyży czy choćby wzdłuż al. Ujazdowskich czy Nowego Światu i ludzie dołączali się do tego zgromadzenia, stąd my podajemy łączną liczbę, oszacowaną przez wieloletnich pracowników Biura Bezpieczeństwa" - powiedział dziennikarzom Jóźwiak. Jak mówił rzecznik stołecznej policji, zarówno policja jak i miasto korzystają z tego samego miejskiego monitoringu.