Od początku stycznia rząd wprowadził taryfy antysmogowe dla budynków ogrzewanych energią elektryczną. Miało to zachęcić do rezygnacji z zatruwających powietrze najgorszych pieców węglowych, tzw. kopciuchów. Nowa taryfa zakłada wprowadzenie 8-godzinnego, nocnego okresu taniej energii (50 proc. ceny w godzinach 23-7). Premier Morawiecki obiecał tym, którzy się na to zdecydują, nawet 25 proc. oszczędności. Organizacje branżowe i aktywiści sprawdzili, czy rzeczywiście nowe taryfy są korzystniejsze. Polski Alarm Smogowy przeliczył, ile na ogrzewanie musiałby wydać właściciel mieszkania ok. 50 mkw. w Krakowie po wprowadzeniu nowego cennika. Okazało się, że rachunki wzrosłyby z 1380 zł do 1700 zł rocznie - Zaproponowane taryfy antysmogowe nie mają nic wspólnego z walką o czyste powietrze. Nie spowodują żadnej obniżki cen energii elektrycznej. Istniejąca obecnie taryfa G12W jest bardziej atrakcyjna niż to co proponuje minister energii - mówi Andrzej Guła z Polskiego Alarmu Smogowego. - Przestawianie więc nowej taryfy jako takiej, która powoduje obniżki jest wprowadzaniem w błąd opinii publicznej i czystą propagandą - uważa Andrzej Guła. Podobnego zdania jest Polska Organizacja Rozwoju Technologii Pomp Ciepła PORTPC. W opublikowanym na stronie internetowej oświadczeniu eksperci tej organizacji piszą, że nowa taryfa nie doprowadzi do uzyskania taniego ogrzewania. "Istniejące już na rynku taryfy elektryczne są w wielu przypadkach bardziej korzystne finansowo oraz zapewniają dłuższy okres taniej taryfy elektrycznej niż nowa propozycja Ministerstw Energii. Takim przykładem są istniejące taryfy G12, G13 firmy Tauron czy taryfy weekendowe G12w." piszą eksperci PORTPC. Według ekspertów z tej organizacji najlepszym rozwiązaniem antysmogowym byłoby wdrożenie taniej taryfy 20-godzinnej tak jak jest to skutecznie stosowane w Czechach lub na Słowacji. Agnieszka Maj