Najsłynniejsza z legend, spopularyzowana i wielokrotnie opisywana przez red. Joannę Lamparską, pozostaje zwieńczeniem marzeń każdego poszukiwacza. Oparta na przesłanych na początku lat 90. do redakcji "Słowa Polskiego" listach tajemniczego "von Schrecka" dotyczyła historii ukrycia przez oddział SS cennego ładunku. Miał on zostać złożony w zamkowych podziemiach, do których wejścia zostały zaminowane, wysadzone i zamaskowane. Historia ta, choć rozpalała umysły głównie w latach 90., do dziś ma swoich gorących zwolenników. Podobnie trwałą legendą pozostaje sprawa ukrycia na zamku dzieł sztuki z polecenia prof. Grundmanna - dolnośląskiego konserwatora zabytków. Choć analiza dokumentów wskazuje, że skrytka znajdowała się w innym budynku - pałacu położonym poniżej zamku - to nikt nie może przecież wykluczyć, że część tego depozytu mogła trafić ostatecznie na sam zamek Grodno. Kolejną z legend tworzą relacje dotyczące podziemnego przejścia bądź tunelu, który miał wieść poza mury twierdzy, a nawet, jak twierdzi jeden z regionalnych badaczy historii Łukasz Kazek, docierać nad jezioro Lubachowskie. Na ślady tych historii można natknąć się nawet w archiwach. W materiałach słynnego Przedsiębiorstwa Poszukiwań Terenowych znajduje się notatka o istnieniu pod zamkiem zamurowanych piwnic i tuneli, w których miały zostać jakoby ukryte różne przedmioty, m.in. cenne dywany, wykwintne likiery i stare wina. Powyższe historie rozpalały i rozpalają do dziś wyobraźnię pasjonatów tajemnic historii. Jednak zmierzenie się z nimi wymaga sporego hartu ducha - co się stanie, gdy wszystkie okażą się jedynie barwnymi legendami? Na szczęście w ich cieniu można wyjaśnić wiele innych niejasności związanych z okresem rozbudowy poszczególnych partii zamku, a nawet pokusić się o odnalezienie śladów pierwszego założenia obronnego - domniemanego zamku Bolka I. Projekt badawczy miesięcznika "Odkrywca" rozpoczęty został drobiazgowymi badaniami bezinwazyjnymi przeprowadzonymi przez nas w kwietniu 2016 roku. Uzyskane wyniki były bardzo intrygujące i pozwoliły nam wskazać miejsca, w których należało przeprowadzić sondażowe badania archeologiczne. Wśród nich znalazły się przede wszystkim piwnice "sali tortur" oraz dziedziniec zamku, pod którym zidentyfikowaliśmy silne skupisko metalu, jedno z podziemnych przejść i prawdopodobne ślady fundamentów starszego założenia zamkowego. W grudniu 2016 roku przystąpiliśmy ostatecznie do weryfikacji wyników. Z racji warunków pogodowych i pory roku skoncentrowaliśmy się na pomieszczeniach wewnątrz zamku, a konkretnie, nazywaną obecnie z racji stałej wystawy katowskich narzędzi, "izbą tortur". Gdy wiosną 2016 roku przeciągnęliśmy antenę georadaru "Odkrywcy" po ceglanej posadzce w zamkowych piwnicach, dla naszego specjalisty z zakresu badań bezinwazyjnych, dr. Wiesława Nawrockiego, wydawało się jasne, że mamy w tym przypadku do czynienia z tzw. "rozluźnieniem podłoża". "Mogło ono powstać" - jak pisał w sprawozdaniu z prac - "w trakcie budowy zamku na skutek zasypania naturalnej deniwelacji terenu lub zasypania np. nieznanego, podziemnego przejścia lub pomieszczenia". Aby zweryfikować te wyniki, należało zdemontować ceglaną posadzkę i przeprowadzić sondażowy wykop. W ciągu kilku godzin mogliśmy jasno stwierdzić, że w tym przypadku pierwsza z proponowanych interpretacji jest właściwa. Kilkadziesiąt centymetrów pod powierzchnią znajdowała się skała, którą zasypano ziemią, by wyrównać podłoże. Wg badań historycznych największa rozbudowa zamku została przeprowadzona przez przez sekretarza wrocławskiego biskupa Matthiasa von Logau (zwanego czasem w polskich opracowaniach Maciejem z Łagowa). Rozbudowa zamku i usytuowanie w tym miejscu piwnicy, w której się znajdowaliśmy, przeprowadzono najprawdopodobniej właśnie za jego rządów w połowie XVI wieku. W trakcie naszych prac szczególną uwagę przykładaliśmy do wydatowania okresu, w którym powstały te pomieszczenia. Ostatecznie w poszczególnych warstwach wykopu udało się nam odnaleźć kilka charakterystycznych artefaktów - ręcznie kutych gwoździ oraz fragmentów ceramiki z epoki nowożytnej, do których w wierzchniej warstwie dołączyły szklane odłamki. Dzięki temu rezultatowi mogliśmy prześledzić etapy rozbudowy zamku, począwszy od chwili, gdy w XVI wieku na skale usypano klepisko, które w XIX wieku zostało przykryte ceglaną posadzką. Inne wyniki czekały nas w centralnej części "izby tortur". Drugie z wytypowanych miejsc nie zostało wybrane na podstawie wyników georadaru. Niewielki fragment podłogi pomiędzy głównymi filarami wyraźnie wyglądał na zmieniony. W dokumentacji zamkowej nie pozostał jednak żaden ślad wskazujący na prowadzenie tu np. prac remontowych. Nie udało się również usłyszeć żadnej zadowalającej nas relacji z ust najstarszych mieszkańców i pracowników zamku. Pozostawało zdemontować podłogę. Po zdjęciu posadzki szybko natknęliśmy się na ślady inne od zwykłych budowlanych pozostałości, były to pierwsze fragmenty tajemniczego przedmiotu. Metalowe rączki, fragmenty klucza, destrukty drewna oraz wyraźny obrys przedmiotu w ziemnym profilu wskazywały, że mogły to być pozostałości jakiegoś rodzaju skrzyneczki bądź kasetki. Została prawdopodobnie ukryta, a następnie wyciągnięta, zapewne dopiero po wielu latach, w chwili gdy uległa już znacznemu zniszczeniu. Pośród strzępów skrzyneczki znaleźliśmy też nieczytelny fragment kliszy fotograficznej. W ten sposób, odpowiadając na pytania dotyczące podziemi, natknęliśmy się na kolejną zagadkę. Czy były to ślady jakiegoś tajemniczego depozytu ukrytego na zamku? A jeśli tak, to kto i kiedy go odnalazł? I najważniejsze - co w nim się znajdowało? Ciąg dalszy nastąpi... Wiosną kontynuujemy nasze badania, tym razem na zamkowym dziedzińcu. Łukasz Orlicki