Zamach stanu? Były minister sprawiedliwości: Kosmiczne brednie
- Pan prok. Michał Ostrowski może mówić, że to śledztwo prowadzi, może mówić nawet, że był w grupie tych astronautów, którzy jako pierwsi postawili nogę na Księżycu. Mamy wniosek widmo, postępowanie widmo, przesłuchania widmo. Gdybym nie miał informacji o treści zarzutów, którymi chwalił się pan Bogdan Święczkowski, to bym nie uwierzył, że ktoś może tak ośmieszać siebie i funkcję, którą pełni - mówi Interii były minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski, odnosząc się do wniosku w sprawie zamachu stanu.

Marta Kurzyńska, Interia: Jaką siłę rażenia mają słowa o zamachu stanu?
Krzysztof Kwiatkowski, senator KO, były minister sprawiedliwości: Od momentu, kiedy Bogdan Święczkowski porównuje sytuację w Polsce do sytuacji we Włoszech Mussoliniego, intelektualnie obnażył się całkowicie. Powiem najdelikatniej jak potrafię: mam nieodparte wrażenie, że pan Bogdan Święczkowski ma teraz trudniejsze dni i efektem tego są kompletne bzdury, które opowiada. Przekroczył granicę śmieszności i żenady.
Padła sugestia, że Polska jest na drodze do dyktatury, a w najbliższych miesiącach na ulice wyjdzie wojsko i policja. Co pan na to?
- To nie tylko sugerowanie, że Polska jest na drodze do dyktatury, ale insynuacje, że dyktatura jest już w Polsce. W zawiadomieniu do prokuratury, jakie rzekomo miał zgłosić, bo ono jak dotąd oficjalnie nie wpłynęło, mowa o przestępstwach zamachu stanu, usunięcia przemocą konstytucyjnego organu RP, udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, w której brać mają udział premier, ministrowie, marszałek sejmu, senatu, posłowie, sędziowie i prokuratorzy. Gdybym nie miał informacji o treści zarzutów, którymi chwalił się pan Bogdan Święczkowski w tej chwili w swoich rękach, to bym nie uwierzył, że ktoś może tak ośmieszać siebie i funkcję, którą pełni.
To będzie ważny element mobilizujący elektorat w tej kampanii?
- Nie możemy tego w ten sposób potraktować z prostego względu. Składanie zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstwa regulują przepisy prawa. To nie jest czynność, która polega na tym, że pan Bogdan Święczkowski z rączki do rączki przekaże prokuratorowi [Michałowi - red.] Ostrowskiemu jakiś wniosek. Z rączki do rączki można przekazać bułkę w piekarni. W żadnym biurze podawczym, w żadnej prokuraturze w Polsce taki wniosek nie został zarejestrowany.
Krótko mówiąc, uznajecie, że sprawy nie ma?
- Żeby była sprawa, wniosek musi być zarejestrowany. A nie jest. Nie ma takiej możliwości, że dowolny prokurator wszczyna sobie jakieś postępowanie na podstawie niezarejestrowanego materiału. Polska nie jest republiką bananową.

Prokurator Ostrowski poinformował, że przesłuchał już w tej sprawie kilka osób.
- Tak, podobno przeprowadził czynności z udziałem prezesa TK, I prezes SN i przewodniczącej KRS. Nie wiem, gdzie to robił, bo na pewno nie w Prokuratorze Krajowej. Mamy wniosek widmo, postępowanie widmo, przesłuchania widmo i wnioskodawcę, który mówi o tym, że sytuacja w Polsce przypomina mu historię Benito Mussoliniego, który początkowo przejął władzę w sposób demokratyczny. Otworzyłem dziś okno i spojrzałem, czy po ulicach biegają ludzie w brunatnych mundurach pozdrawiający się salutem rzymskim. Na całe szczęście chciałbym państwa poinformować, że nigdzie takowych nie zaobserwowałem.
Ale jednak rzecznik MSWiA zareagował na te słowa. To nie jest uwiarygodnianie czegoś, co jak pan mówi, uważacie za absurd?
- Ja się nie dziwię, że ta reakcja była. Bo jeszcze ktoś mógłby na poważnie podejść do tego, że w Polsce jest jakiś zamach stanu, a wszystko na to wskazuje, że pan Bogdan Święczkowski z panem Michałem Ostrowskim robią sobie z nas jaja.
Nie jest to oznaka słabości państwa? Prokurator Ostrowski nie gra na nosie ministrowi sprawiedliwości Adamowi Bodnarowi, mówiąc: "ja to śledztwo prowadzę sam, nie może mi go zabrać".
- Nie ma w przepisach prawa śledztwa osobistego. Jeżeli to jest granie na nosie, to swoim własnym. Prok. Ostrowski pokazuje się jako osoba kompletnie niepoważna. W przypadku pana Ostrowskiego i Święczkowskiego co najwyżej możemy sobie zadać pytanie, dlaczego osoby z tak niepoważnym podejściem do obowiązków pełnią tak ważne funkcje publiczne.
W tym przypadku znaleźliście się w prawnym potrzasku.
- W przypadku pana Ostrowskiego jest to efekt zmiany przepisów prawa, gdzie już po przegranych przez PiS wyborach powołano go na zastępcę prokuratora generalnego. My tych przepisów nie możemy zmienić do czasu zmiany warty w pałacu prezydenckim.
Jaki ruch ma w tej chwili minister Adam Bodnar?
- Jeśli wniosek wpłynie do prokuratury, będziemy rozmawiać o kolejnych ruchach.

Ale prokurator Ostrowski mówi: "ja to śledztwo już prowadzę sam".
- Pan prok. Ostrowski może mówić, że to śledztwo prowadzi, może mówić nawet, że był w grupie tych astronautów, którzy jako pierwsi postawili nogę na Księżycu. Co nie zmieni faktu, że to kosmiczne brednie.
Prezydent Andrzej Duda mówi, że rozumie ten wniosek Bogdana Święczkowskiego.
- To prezydent ramię w ramię z PiS demolował prawo w Polsce. Nawet on, dopytywany, nie potwierdził, że w Polsce mamy zamach stanu.
Jak pan ocenia reakcję premiera? Mówię o grze w ping-ponga. Nie wystawił się trochę niepotrzebnie na ataki drugiej strony?
- Jeżeli coś jest przesadą, to na pewno naigrywaniem się z Polek i Polaków jest to, co robią Bogdan Święczkowski i prokurator Ostrowski. Premier zareagował adekwatnie do sposobu zachowania obu panów. Obowiązkiem premiera było uspokojenie Polek i Polaków, pokazanie tej sprawy w odpowiednim świetle.
Te słowa są groźne? Przekraczamy kolejne granice w debacie publicznej?
- One są raczej śmieszne i straszne zarazem. W Polsce mamy legalną władzę, a politycy PiS-u świadomie próbują wprowadzać chaos w Polsce. To jest najgorsze możliwe świadectwo. Warto zauważyć mechanizm działania, który się w tej sprawie ujawnił, że nie składa się wniosku do prokuratury tylko do znajomego prokuratora, bo PiS traktował instytucje państwa jako prywatną własność.
Dlaczego machina rozliczeń ruszyła, tak jak mówił ostatnio premier, "powoli, jak żółw ociężale"?
- Z bardzo prostego powodu. Żadne śledztwa dotyczące afer i nieprawidłowości, jeśli dotyczyły polityków PiS, w czasie ich rządów nie były prowadzone. Dzisiaj prokuratura analizuje prawie 600 postępowań sądowych, które mogły być nieprawidłowo prowadzone i umarzane, mimo że materiał dowodowy wskazywał na możliwość popełnienia przestępstwa. 200 już przeanalizowano i w 160 z nich okazało się, że były nieprawidłowości. Po tym pierwszym etapie prokuratura skierowała pierwsze akty oskarżenia do sądu, między innymi w sprawie Funduszu Sprawiedliwości.
Czyli ruszy rozliczeniowe Pendolino?
- Ja nie oczekuję ani Pendolino, ani osobowego. Chcę rzetelnej, udokumentowanej faktami pracy prokuratury, która na poważnie będzie wykonywać swoje obowiązki.
Sprawa Collegium Humanum zatacza coraz szersze kręgi. Kupuje pan tłumaczenia byłego rzecznika prezydenta Błażeja Spychalskiego?
- Nie kupuje tych tłumaczeń. Na uczelni, jak już wiemy, kupowano dyplomy, a sprawa dyplomu MBA, którym posługiwał się Spychalski, to efekt zmiany przepisów prawa przez PiS tak, że dyplom MBA formalnie upoważniał do zasiadania w spółkach skarbu państwa, w tym w radach nadzorczych. Spychalski w latach 2008-21 był rzecznikiem prasowym prezydenta i ministrem, a po tym czasie odnalazł się na intratnych finansowo posadach w Orlenie i w spółce Gaz System, gdzie został powołany na wiceprezesa. Jak słyszymy, Błażej Spychalski - nie uczestnicząc w zajęciach - zdobył dyplom MBA, którego posiadać nie powinien.
Czy reakcja prezydenta była wystarczająca?
- Raczej zaskakująca i niepokojąca. To bulwersujące, że pozostawił go na funkcji swojego społecznego doradcy. Oczekiwałbym, że prezydent co najmniej zawiesi Błażeja Spychalskiego.
PiS mówi, że rozliczeniami próbujecie przykryć swoją nieudolność i drożyznę.
- Dzisiaj mamy dużo niższą inflację niż za czasów PiS. A prezes [Narodowego Banku Polskiego Adam - red.] Glapiński nie obniża stóp procentowych.
Na złość rządowi?
- W mojej ocenie tak. Adam Glapiński ochoczo obniżał stopy procentowe, by pomóc w kampanii PiS, a teraz kiedy mogłoby to służyć obywatelom, tego nie robi. Boleję nad tym, bo prezes NBP powinien być apolityczny.
Na złość obywatelom i przy okazji wam w kampanii wyborczej?
- Ja na to patrzę przez pryzmat tego, że decyzja o nieobniżaniu stóp procentowych uderza w obywateli. Dla wielu kredyt jest droższy, a inni nie mają zdolności kredytowej, żeby go zaciągnąć.
Realizacja obietnic nie idzie tak szybko jak zakładaliście.
- Zrobiliśmy naprawdę wiele, niektórych rzeczy nie udało się jeszcze zrealizować, ponieważ po rządach PiS UE wszczęła procedurę nadmiernego deficytu.
Ale też często toniecie w koalicyjnych kłótniach.
- W polityce zawsze są różnice zdań. Zjednoczona Prawica też była zjednoczona tylko z nazwy. Mamy rząd koalicyjny i każdy z partnerów ma trochę inne wrażliwości. Choć największym hamulcowym tej koalicji jest prezydent Andrzej Duda.
Nie jest to dla was wygodne wytłumaczenie?
- Wyrzuca do kosza ważne ustawy naprawiające praworządność. Skierował do TK ustawę o Krajowej Sieci Onkologicznej. Ręce opadają. Zablokował ustawę o sporcie. Cóż jest złego w tym, że chcielibyśmy wprowadzić jawność wydatkowania pieniędzy w federacjach sportowych. Prezes Piesiewicz wypłacał sobie miesięcznie ponad 100 tys. zł pensji, a nie znalazł pieniędzy na medalistów. Mam nieodparte wrażenie, że w tej sprawie prezydent spłacał dług wobec prezesa Piesiewicza, który zgłosił jego kandydaturę do władz MKOI. Nie chcemy, żeby głowa państwa kierowała się swoim interesem zamiast interesem wszystkich obywateli.
Rozmawiała Marta Kurzyńska
---
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!