Od wczoraj obserwujemy festiwal pomysłów na to, jak odwołać z komisji kilku posłów. To pomysły lewicy, która podejmuje próbę usunięcia z komisji przedstawicieli ugrupowań opozycyjnych, bez wątpienia dla niej niewygodnych. Chodzi o Romana Giertycha, Zbigniewa Wassermanna i Konstantego Miodowicza. Szef SLD Krzysztof Janik przekonuje, że zmiany w składzie komisji są potrzebne dla obrony jej autorytetu. - To nie jest tak, że my chcemy uciec przed czymś. SLD nie kupował benzyny od Orlenu, nie sprzedawał ropy Orlenowi, SLD nie ma z tym nic wspólnego. Być może część ludzi SLD ma coś z tym wspólnego, to niech idą siedzieć. Im szybciej, tym łatwiej SLD się oczyści i zajmie się tym, co jest naprawdę ważne dla ludzi - zapewnia Janik. - W moim przekonaniu wniosek o odwołanie pana Giertycha (złożył go wczoraj SdPl) jest zasadny. Pan Giertych kluczył, kłamał, łgał, zanim powiedział całą prawdę. Przepraszam bardzo: za to się przed komisją odpowiada, a nie zasiada w komisji - powiedział szef SLD, według którego, "nic się nie stanie", jeśli Liga Polskich Rodzin wydeleguje kogoś innego do tej komisji. Janik powiedział też, że skoro Zbigniew Wassermann nadzorował kilka lat temu śledztwo dotyczące PKN Orlen (był wówczas prokuratorem krajowym), "powinien przesiąść się na ławę świadków". - To jest raczej kwestia etyki, niż regulaminowa. W moim przekonaniu, albo niech zawiesi, albo niech ustąpi z komisji i siądzie na ławie świadków i opowie, co wie o tej sprawie - mówił przewodniczący Sojuszu. Również na względy etyczne zwrócił uwagę odnosząc się do udziału w komisji Konstantego Miodowicza (PO). - Pan Miodowicz pracował w służbach (w Urzędzie Ochrony Państwa), które miały pewien wpływ na funkcjonowanie tej spółki (PKN Orlen). To też jest pytanie (...), czy to jest do końca etyczne - dodał Janik. Szanse na zmiany w komisji są jednak niewielkie. Z Sejmu starania lewicowych posłów relacjonuje reporterka RMF Beata Lubecka: