Zaliczenia dostawali wszyscy, nawet nieobecni
"Dziennik" dotarł do kolejnych szczegółów tajnego raportu o rozbiciu kontrwywiadu wojskowego. Wynika z niego, że zaliczenia dostawali wszyscy, mimo że wielu kursantów nawet się nie pokazywało na zajęciach.
. Pisze w nim o bałaganie w kadrach Służby Kontrwywiadu Wojskowego i ujawnia, że wymogi dla nowych funkcjonariuszy były więcej niż symboliczne. Oficerem można było zostać po zaledwie 17 dniach kursu - przypomina gazeta.
- Niektórzy nawet nie stanęli przed komisją. Pytania egzaminacyjne dostali faksem i później tą samą drogą odesłali odpowiedzi - mówi polityk znający raport. Nominacje na pierwszy stopień oficerski, czyli podporucznika wręczał prezydent Lech Kaczyński. Nikt w MON nie weryfikował, czy awanse były uzasadnione.
Z ustaleń Reszki wynika, że Macierewicz, chcąc zerwać więź z likwidowanymi WSI, które uważał za przedłużenie "sowieckich służb", czystych ludzi szukał m.in. wśród policjantów, strażników granicznych, funkcjonariuszy UOP i ABW, ale także cywilów - harcerzy, dziennikarzy, krewnych pracowników IPN oraz swoich współpracowników z poprzednich lat, ludzi po studiach z historii czy psychologii, którzy nigdy nie mieli nic wspólnego z wojskiem.
INTERIA.PL/PAP