, zostało wszczęte postępowanie dyscyplinarne przed Koleżeńskim Sądem Dyscyplinarnym wobec trzech b. wiceprezesów partii: Zalewskiego, Ludwika Dorna i Kazimierza Ujazdowskiego. uważa, że decyzja Jarosława Kaczyńskiego utrudni wewnętrzną reformę PiS. Dodał, że o tym, jaka jest jego sytuacja w PiS, dowiaduje od dziennikarzy. - Jeżeli decyzja o zawieszeniu jest prawdziwa, bo ciągle nie dostałem żadnych dokumentów na ten temat, to sądzę, że intencja może być taka, żeby nas z partii usunąć, szczególnie przed grudniowym kongresem - ocenił polityk. Jak podkreślił, zarówno on, jak i Dorn oraz Ujazdowski, jako trzej byli wiceprezesi partii chcieli zabrać głos na kongresie PiS. - Nie spodziewaliśmy się, że ten kongres doprowadzi do jakiś znaczących zmian wewnątrz PiS. Nie sądziliśmy, że kongres przyzna nam rację czy doprowadzi do jakieś radykalnej modyfikacji linii, ale chcieliśmy skorzystać z naszych praw, których nam odmówiono - mówił Zalewski. Zadeklarował jednocześnie, że jego celem "jest i była reforma partii", a - podkreślił - "dzisiaj ten cel się bardzo odsunął". Zalewski mówi, że nie widzi powodu, dla którego miałby z partii występować, bo nie zrobił nic niewłaściwego. - Mam wrażenie, że to byłoby ułatwianie działania osobom, które od jakiegoś czasu chcą mnie z jej wypchnąć - dodał. - Gdyby Jarosław Kaczyński chciał rozmawiać, gdyby poważnie potraktował nasze wystąpienie, nasz list, gdyby wówczas podjął decyzję o rozmowie z nami i zastanowieniu się czy w tym co proponujemy nie ma jakiegoś jądra prawdy, nie bylibyśmy zmuszeni do drastycznych kroków takich jak rezygnacja z funkcji - uważa Zalewski. Zalewski, Dorn i Ujazdowski na początku listopada zrezygnowali z funkcji wiceprezesów PiS; wcześniej wystosowali list do prezesa partii w sprawie zmiany sposobu zarządzania PiS. Zdaniem Zalewskiego, zamykając wszelką dyskusję na temat wewnętrznych zmian w PiS, J. Kaczyński zmusił ich do rezygnacji. Dodał, że nie zamierzali "kwestionować przywództwa Jarosława Kaczyńskiego". - Naszym celem jest modyfikacja sposobu, w jaki to przywództwo jest realizowane. Rozmowa, także konsultacja prezesa partii z ludźmi, którzy czasami prezentują inną opinię wzmacnia go, bo pozwala mu podjąć decyzję znając także drugą stronę - uważa poseł. W jego ocenie, jeżeli prezes partii nie będzie miał przy sobie osób, które w pewnym momencie z dobra wiarą będą mogły zakwestionować jego sposób myślenia, jest znacznie bardziej narażony na błędy. W piątek po decyzji o zawieszeniu w prawach członków partii Ujazdowski w oświadczeniu napisał, że jest ona "niesprawiedliwa, bezpodstawna i mająca na celu zablokowanie swobodnej dyskusji o przyszłości partii". "Tłumienie dyskusji wewnętrznej tworzy zły obyczaj i prawdziwie osłabia Prawo i Sprawiedliwość" - napisał Ujazdowski. Z kolei Dorn napisał w niedzielę na blogu, że wraz z Zalewskim i Ujazdowskim, wbrew swej woli stali się "stroną w konflikcie wewnątrzpartyjnym wykreowanym całkowicie niepotrzebnie przez prezesa Jarosława Kaczyńskiego". Dorn stwierdził, że wewnętrzna dyskusja w partii "nad przyczynami porażki wyborczej, mechanizmami decyzyjnymi, sposobem przewodzenia partii i kierowania nią, modelem opozycji, który należy wybrać, aby za cztery lata wrócić do władzy" jest, a raczej powinna być czymś normalnym. Według Dorna, przeciw niemu oraz Zalewskiemu i Ujazdowskiemu toczy się publiczna kampania. Jak napisał przykro mu, że na jej czele stanęli: szef partii J. Kaczyński, obecny szef klubu PiS Przemysław Gosiewski, sekretarz generalny partii Joachim Brudziński oraz posłowie: Jolanta Szczypińska i Marek Suski.