16-letnia Kornelia Krassowska zaginęła 11 lutego 2020 r. Rodzicie zorientowali się, że jest coś nie tak, gdy dziewczyna nie wróciła na noc do domu. Gdy wstępne poszukiwania nic nie dały, udali się na policję w Piasecznie, by zgłosić zaginięcie córki. - Policja jak to policja... Powiedzieli, że poszła na imprezę i dobrze się bawi. Tylko z kim? Skoro nikt z jej znajomych nie wie gdzie jest i wszyscy jej szukają - opowiada reporterce "Państwa w Państwie" matka, Marlena Krassowska. Policja, zdaniem rodziców, zbagatelizowała sprawę. Gdy sprawdzili, że kilka lat wcześniej dziewczyna - nie informując rodziców - wyjechała ze znajomymi, od razu zakwalifikowali sprawę jako najniższy poziom poszukiwań. Oznacza to, że zajęli się tym jedynie policjanci z prewencji. - Ustalili tam jakiś priorytet najniższy, później okazało się, że ten najniższy priorytet, to jest taki, że jak się znajdzie sama, to się znajdzie, jak się nie znajdzie, to czekamy dalej - mówi Piotr Krassowski, ojciec Kornelii. Rodzice, bojąc się o życie córki, na własną rękę podjęli poszukiwania, informując o tym na bieżąco policję. Pomagała im rodzina, znajomi, obcy ludzie. Jeździli po mieście, rozlepiali plakaty. Udało się ustalić, że w dniu zaginięcia Kornelia spotkała się ze swoją koleżanką Martyną i jej chłopakiem. "Weszłam do niego, udając detektywa" - To ja dotarłam do sprawcy, weszłam do niego, udając detektywa. Ja obserwowałam jak ten chłopak się zachowuje i to już było ewidentne, że coś kłamie, taki typowy bajkopisarz - opowiada Anna Stefaniak, znajoma rodziny. Dwa miesiące później przypadkowy spacerowicz natknął się w lesie na ciało Kornelii. Miała wykopany grób w lesie, w pobliżu miejsca, gdzie jej telefon logował się po raz ostatni. Okazało się, że dziewczynę zamordowano. Została postrzelona w głowę, duszona i zakopana żywcem. Po kilku godzinach zatrzymano Martynę i Patryka. - Oni ją zaatakowali bez powodu, bez motywu. Dziewczyna jest moim zdaniem psychopatką. Ona ją sobie upatrzyła, tylko nie wiem dlaczego. Mówią, że zazdrość. Zazdrość o osobowość, o to, że jest ładna, że ma dużo znajomych, że jest uśmiechnięta - tłumaczy matka Kornelii. - Została zakopana żywcem - dodała. W trakcie poszukiwań rodzina wielokrotnie zwracała się do policji o podjęcie dodatkowych działań, sprawdzenie billingów, logowania telefonu. Funkcjonariusze wszystkie prośby ignorowali. - Wszystkie czynności poszukiwawcze tak naprawdę wzięli na siebie rodzice Kornelii. To oni prowadzili poszukiwania, oni przekazywali informacje policji i to policja powinna odnaleźć ciało Kornelii, a nie przypadkowy spacerowicz - mówi mecenas Bogumił Zygmont. Rodzice dziewczyny mają żal do policji o bezczynność i ignorowanie próśb o poważne potraktowanie zaginięcia ich córki. W czerwcu złożyli zawiadomienie do prokuratury, oskarżając policjantów o niedopełnienie obowiązków, ta jednak odmówiła wszczęcia śledztwa, twierdząc, że nie doszło do nieprawidłowości. On się przyznał, ona nie 29 kwietnia prokurator przedstawił Patrykowi B. zarzut zabójstwa, do którego mężczyzna przyznał się i złożył obszerne wyjaśnienia. 25-latek został tymczasowo aresztowany i do dziś przebywa w izolacji. Podobny zarzut usłyszała 17-letnia Martyna Sz. Nie przyznała się do winy i złożyła krótkie wyjaśnienia. Sąd zezwolił na umieszczenie jej w areszcie. Patrykowi B. grozi dożywotnie pozbawienie wolności. Wobec Martyny Sz., z uwagi na fakt, że w czasie popełnienia zbrodni nie ukończyła 18 lat, sąd może orzec karę do 25 lat pozbawienia wolności.