Przesłuchanie biegłych odbywało się za zamkniętymi drzwiami. To jedna z ostatnich czynności jakie sąd zamierza wykonać przed wysłuchaniem mów końcowych stron i ogłoszeniem wyroku. Teraz sąd odczytuje zeznania trzech ostatnich świadków, którzy przebywają za granicą i nie udało się ich wezwać na rozprawę. Na czas przesłuchania biegłych sąd wyłączył jawność rozprawy, bo - jak powiedział przewodniczący składu orzekającego Adam Chmielnicki - ujawnienie ich zeznań mogłoby naruszyć interes prywatny oskarżonej i jej bliskich oraz obrażać dobre obyczaje. Biegłe, które badały Katarzynę W. podczas śledztwa uznały ją za poczytalną. Według biegłego psychologa Katarzyna W. działała w sposób przemyślany i ukierunkowany na cel, jakim było uniknięcie konsekwencji związanych z pozbawieniem życia córki. Wcześniej w poniedziałek sąd przesłuchiwał policjanta, który w lutym 2012 r. namawiał Katarzynę W. do wskazania miejsca ukrycia zwłok. Po przesłuchaniu biegłych sąd ma jeszcze odczytać złożone w śledztwie zeznania dwóch świadków. Jednym z nich jest Radosław W. - były ksiądz i przewodnik duchowy Katarzyny W. Obrońca oskarżonej mec. Arkadiusz Ludwiczek mówił, że przekazane przez tego świadka oceny i fakty nie mogą być brane przez sąd pod uwagę, bo w tej sytuacji chodzi o ujawnienie tajemnicy spowiedzi. Sąd wskazał, że sam świadek, składając zeznania w śledztwie, nie powołał się na tajemnicę spowiedzi. Podczas wcześniejszych rozpraw sąd przesłuchał już m.in. członków najbliższej rodziny Katarzyny W., niektórych jej znajomych i nauczycieli, kobiety współosadzone z oskarżoną, a także biegłych z zakresu medycyny sądowej, którzy wydali opinię o przyczynie śmierci dziecka - wskazując, że było to gwałtowne uduszenie. Sprawa Katarzyny W. zaczęła się 24 stycznia 2012 r., gdy policja przekazała mediom informację o zaginięciu półrocznej dziewczynki z Sosnowca. Według relacji matki dziecko miało zostać porwane z wózka w centrum miasta. Na początku lutego ciało dziecka znaleziono w zrujnowanym budynku w parku przy torach kolejowych w Sosnowcu. Zdaniem prokuratury Katarzyna W. 24 stycznia miała cisnąć dzieckiem o podłogę, a kiedy okazało się, że mimo to niemowlę przeżyło, dusić je przez kilka minut.