Oprócz uduszenia córki Katarzynie W. zarzucono zawiadomienie organów ścigania o niepopełnionym przestępstwie oraz tworzenie fałszywych dowodów, by skierować postępowanie przeciw innej osobie. Oskarżona w poniedziałek nie przyznała się do zarzucanych czynów. Skorzystała też z prawa do odmowy składania wyjaśnień i odpowiedzi na pytania.Prokurator Zbigniew Grześkowiak nie przedstawił tego dnia pełnego, liczącego 180-stron aktu oskarżenia. Za zgodą stron odczytał sentencję oskarżenia oraz najważniejsze jego wnioski. Jak mówił, rzekome uprowadzenie małej Magdy było zręcznie zaaranżowanym spektaklem, a kluczowe w sprawie okazały się wyniki sekcji zwłok potwierdzające fakt uduszenia dziecka.Głośna medialnie sprawa Katarzyny W. zaczęła się 24 stycznia 2012 r., gdy policja przekazała mediom informację o zaginięciu półrocznej dziewczynki z Sosnowca. Według relacji matki dziecko miało zostać porwane z wózka w centrum miasta. Ostatecznie na początku lutego ciało dziecka znaleziono w zrujnowanym budynku w parku przy torach kolejowych w Sosnowcu.Według śledczych kobieta przygotowywała plan zabicia córeczki co najmniej od 19 stycznia. Obciążają ją m.in. wpisy w wyszukiwarce internetowej - szukała informacji na temat zatrucia tlenkiem węgla, dochodzenia policyjnego w takich przypadkach oraz zasiłku pogrzebowego i pochówku dzieci. Matka Magdy wchodziła też na strony producentów trumien i zakładów pogrzebowych - wynika z aktu oskarżenia. Śmierć Magdaleny była wynikiem celowego działania Według prokuratury Katarzyna W. chciała najpierw zatruć dziecko tlenkiem węgla. To jednak nie powiodło się. W dniu zbrodni miała rzucić córeczką o podłogę, a kiedy okazało się, że dziecko przeżyło, udusić je. Prok. Grześkowiak podkreślił m.in., że uduszenie dziecka nastąpiło przez celowe, 4-5 minutowe zatkanie dróg oddechowych.- Wbrew twierdzeniu oskarżonej, że niesione przez nią na rękach sześciomiesięczne niemowlę odepchnęło się nagle od jej tułowia, po czym pokonało w powietrzu około metra i upadło na podłogę, gdzie po kilku nieudanych próbach nabrania powietrza do płuc zmarło, wiemy dzisiaj, że śmierć Magdaleny W. była wynikiem celowego działania nakierowanego na pozbawienie jej życia - zaakcentował prok. Grześkowiak. Społeczeństwo ma prawo do poznania następstw sprawy Przed rozpoczęciem procesu obrońca Katarzyny W. z urzędu mec. Arkadiusz Ludwiczek ponowił i szczegółowo uzasadnił swój wcześniejszy wniosek o utajnienie procesu. Poparła go oskarżona. Sąd zdecydował jednak, że proces będzie jawny. Przewodniczący składu sędziowskiego Adam Chmielnicki zaznaczył, że jawność procesu "jest w istocie gwarancją kontroli społecznej". Nie wykluczył utajnienia poszczególnych części postępowania obejmujących np. relacje prywatne czy rodzinne oskarżonej oraz świadków.Sąd zezwolił przedstawicielom radia i telewizji na dokonywanie nagrań obrazu i dźwięku z rozprawy - z wyjątkiem części dotyczącej rozpatrywania dowodów, np. wysłuchiwania zeznań świadków. Oznacza to zakaz obecności kamer i fotoreporterów podczas większości procesu.Jak powiedział sędzia, sprawa ma charakter szczególny, a najważniejszą przesłanką jej jawności są skutki apelu oskarżonej o poszukiwanie rzekomo uprowadzonego dziecka. Sędzia przypomniał, że odpowiedź na ten apel była bardzo szeroka, ludzie wykazywali bezinteresowną solidarność, angażując się w poszukiwania. Dlatego społeczeństwo - jak zaznaczył sędzia - ma teraz prawo do poznania następstw sprawy. Sąd wskazał też na konieczność zakończenia spekulacji co do przebiegu objętych aktem oskarżenia wydarzeń oraz możliwego udziału w nich innych osób.Mec. Ludwiczek przekonywał wcześniej, że w tej sprawie media odegrały już rolę - trudno określić, czy pozytywną, czy nie. Zaakcentował, że w prawie obowiązuje domniemanie niewinności. Jego zdaniem w akcie oskarżenia, który w pewnej części został upubliczniony, nie udało się uniknąć nadinterpretacji, które wypaczyły sens informacji procesowej. Innym argumentem obrońcy była możliwość zakłócenia przebiegu procesu poprzez wpływ przekazywanych z niego informacji na zeznania świadków. Katarzyna W. tłumaczyła się m.in. wahaniami nastroju Stanowisko obrony legło też u podstaw decyzji Katarzyny W. o odmowie złożenia zeznań i odpowiedzi na pytania. Sąd odczytał więc część jej wyjaśnień złożonych podczas śledztwa. Dotyczyły one m.in. wyjaśnień dotyczących dnia śmierci jej córki, m.in. samego, jak przekonywała prokuratorów, upadku dziecka. Katarzyna W. mówiła, że nie wie, dlaczego nie szukała pomocy, że próbowała sama ratować dziecko, że była zdezorientowana. Podkreśliła, że dziecko pochowała pod wpływem impulsu, by nie zostało poddane sekcji.- Ta cała historia z porwaniem, to za dużo razy kiwnęłam głową, że tak - przekonywała śledczych kobieta. - Ja wiem, że to moja wina, moja nieuwaga. To była perełka całej rodziny, ja ją kochałam. Ja o to dziecko walczyłam - podkreślała w zeznaniach Katarzyna W. Treść swoich notatek - wykorzystanych potem w akcie oskarżenia - tłumaczyła w zeznaniach m.in. wahaniami nastroju podczas ciąży. Akcentowała, że miała też inne notatki - pozytywne, również z modlitwami.W niektórych odpowiedziach na pytania śledczych oskarżona sugerowała, że wpisane w internetową wyszukiwarkę pytania m.in. "czy można zabić bez śladów" mogą być związane np. z jednym z oglądanych przez nią filmów, a hasła dotyczące śmierci przez zaczadzenie - niesprawnymi piecami w mieszkaniu. Katarzyna W. co najmniej raz zaprzeczyła też, by wchodziła na strony internetowe związane m.in. z kremacją i pochówkiem niemowląt. Wyznaczono terminy kolejnych rozpraw Po zakończeniu rozprawy mec. Ludwiczek mówił dziennikarzom, że jego zdaniem w procesie zarzut zabójstwa nie powinien się utrzymać. Dopytywany odwołał się do wyjaśnień Katarzyny W., która twierdzi, że doszło do przypadkowej śmierci jej córki i zasygnalizował, że istotne będą wyjaśnienia oskarżonej. Choć mecenas nie chciał powiedzieć, czego będą dotyczyły, wykluczył, by mogły przenieść odpowiedzialność na kogoś innego. Obrońca nie wykluczył też powołania w toku procesu nowych, nieprzesłuchiwanych przez prokuraturę świadków, a także biegłych.Po przedstawieniu jawnej części zeznań Katarzyny W. w poniedziałek sąd odczytał - już bez udziału dziennikarzy - wyjaśnienia, których jawność wyłączono. Na następnej rozprawie 4 marca ma się rozpocząć przesłuchiwanie świadków. Prawdopodobnie pierwszym z nich będzie Krzysztof Rutkowski. Kolejne terminy rozpraw wyznaczono na 18 marca, 2 kwietnia i 15 kwietnia; wszystkie mają odbywać się w mniejszej z dwóch sal na terenie koszar policyjnych oddziałów prewencji w Katowicach.W poniedziałek - ze względu na ogromne zainteresowanie mediów - rozprawę przeprowadzono w większej sali, przygotowanej pod kątem spraw dotyczących m.in. przestępczości zorganizowanej. Sąd, wydając jednorazowe przepustki, limitował liczbę relacjonujących proces dziennikarzy do 84. W mniejszej sali będzie mogła zmieścić się 38-osobowa publiczność, sąd będzie wydawał przepustki na podstawie już złożonych wniosków.